W prawdziwą euforię wpadli działacze PSL, gdy sondażowe wyniki wyborów pokazały, że ich ugrupowanie ma lepszy wynik niż SLD. Szef ludowców przypomniał, że dotychczas nie było sytuacji, żeby koalicja mogła po wyborach dalej rządzić. "To znak na dobrą kontynuację" - powiedział Waldemar Pawlak.

Pawlak po wejściu na scenę był bardzo długo oklaskiwany przez zgromadzonych na wieczorze wyborczym w hotelu Gromada działaczy. Prezes ludowców dziękował za zaangażowanie w kampanię wyborczą, a także za głosowanie na PSL.

"Widać wyraźnie, że kasa rządzi światem. Kolejność wygranych jest taka, jak pieniądze, które zostały wydane na kampanię" - podkreślił.

Zauważył, że teraz przed politykami kolejny, niełatwy "etap poukładania tego po wyborach". "Mam nadzieję, że będzie można zrobić to solidnie i w sposób odpowiedzialny" - powiedział.

Z kolei jeszcze przed 21.00 szef PSL powiedział: "Wygląda na to, że będzie musiała być trzyczłonowa koalicja, więc musimy się naprawdę spokojnie zastanowić. Nie ma teraz pośpiechu, poczekajmy na oficjalne wyniki.

Plan minimum: zachować dotychczasowe ministerstwa

Wyjściową propozycją do rozmów koalicyjnych ze strony PSL będzie zachowanie obecnych ministerstw - oświadczył prezes Stronnictwa Waldemar Pawlak. Ludowcy podkreślają, że liczą na lepszy wynik niż ten, który pokazał pierwszy powyborczy sondaż.

"Jeżeli będziemy kontynuowali koalicję, to PSL te trzy resorty, w których do tej pory był obecny (chce zachować - PAP), a więc ministrowie Jolanta Fedak (resort pracy), Marek Sawicki (rolnictwo) mogą liczyć na kontynuację" - powiedział dziennikarzom w niedzielę Pawlak.

Zaznaczył, że teraz potrzebna jest spokojna rozmowa na temat tego, jak ma wyglądać następna kadencja. Pytany kto może z jego ugrupowania wejść do rządu, odparł, że nie ma zastrzeżeń do osób, które z rekomendacji PSL piastowały dotychczas funkcje ministerialne.

"Ze strony PSL to będzie propozycja wyjściowa, ale poczekajmy jeszcze do ostatecznych wyników i wtedy będziemy mogli porozmawiać o tym, jak mogą się kształtować różne opcje z koalicjami" - zaznaczył Pawlak. Zauważył, że wynik PO i PSL odzwierciedla proporcje poparcia sprzed czterech lat dla tych partii.

Zastrzegł jednak, że nie obawia się żadnego rozwiązania w sprawie przyszłego rządu. "Są realia polityczne i trzeba się liczyć z różnymi wariantami, dlatego mówię z dużą powściągliwością o przyszłej koalicji. Trzeba będzie spokojnie te sprawy przedyskutować i ocenić jakie są warunki. Może się okazać, że będą różne warianty realizowane" - powiedział wicepremier.

Jak podkreślił, trzeba poczekać nie tylko na oficjalne wyniki wyborów, obliczenie liczby mandatów, ale też sprawdzić, kto konkretnie wszedł do parlamentu z różnych list wyborczych. "Z list Janusza Palikota mogą wejść albo ludzie ideowi, bardzo wyraziści o bardzo charakterystycznych poglądach, ale mogą też wejść ci, którzy dali najlepszą kasę na wybory" - zauważył Pawlak.

"Osiem procent to nie jest sukces PSL"

Według niego do dobrego rezultatu Palikota przyczyniły się: media "które mocno lansowały jego Ruch", duże pieniądze przeznaczone na kampanię, a także specjalista od kreowania wizerunku Piotr Tymochowicz, który zagospodarował bunt i sfrustrowanie części Polaków. "Widać wyraźnie, że kasa rządzi światem. Kolejność wygranych jest taka, jak pieniądze, które zostały wydane na kampanię" - podkreślił polityk.

Jego zdaniem wynik PSL jest dobry i daje dobrą prognozę na przyszłość. "To nie były łatwe cztery lata, czas kryzysu, dramatycznych wydarzeń. Myślę, że teraz potrzebne będzie spokojne spojrzenie na wynik wyborów, który przedstawi PKW, bo to są pierwsze prognozy. Jeżeli się potwierdzą, to będzie niewątpliwie bardzo interesująca geografia parlamentu" - mówił Pawlak.

Gdy sondażowe wyniki wyborów pokazały, że PSL ma lepszy wynik niż SLD zgromadzeni na wieczorze wyborczym w hotelu Gromada działacze zareagowali wręcz euforycznie. Kolejny wybuch.

Szef ludowców przypomniał w swoim wystąpieniu do działaczy, że dotychczas nie było sytuacji, żeby koalicja mogła po wyborach dalej rządzić. Po wejściu na scenę był bardzo długo oklaskiwany przez zgromadzonych na wieczorze wyborczym polityków. Dziękował im za zaangażowanie w kampanię wyborczą, a Polakom za głosowanie na PSL. "To były głosy bardzo świadome, przemyślane i z tym większym szacunkiem i uznaniem do każdego takiego głosu się odnoszę" - powiedział.

Wicemarszałek Sejmu mijającej kadencji Ewa Kierzkowska mówiła dziennikarzom, że koalicja PO-PSL była dobra i powinna być kontynuowana. "Teraz na te niełatwe czasy potrzeba spokoju, bezpieczeństwa, stabilizacji, skuteczności. Myślę, że jest takie oczekiwanie społeczeństwa, żeby spokojnie przeprowadzić (kraj) przez ten właśnie niełatwy okres. To może zrobić koalicja, która była w poprzedniej kadencji" - oceniła. Pytana przez jedną z dziennikarek, czy bierze pod uwagę ewentualną koalicję z Palikotem, odparła: chyba pani żartuje.

Minister rolnictwa Marek Sawicki był rozczarowany wynikiem, jaki uzyskało jego ugrupowanie. "Osiem procent to nie jest sukces PSL. Sukces byłby wtedy, gdybyśmy mieli między 12 a 14 proc. Zobaczymy, jeśli ostatecznie będzie powyżej 10 proc., to będzie wynik zgodny z oczekiwaniami większości sztabu, większości polityków" - powiedział PAP.

Jak podkreślił, jeżdżąc po Polsce, spotykając się z ludźmi, był przekonany, że Stronnictwo zdobędzie co najmniej 12 proc. głosów. "Jeśli zostaniemy na 8 proc., to oczywiście to będzie wynik poniżej naszych oczekiwań" - zaznaczył Sawicki.

Szef sztabu PSL Eugeniusz Grzeszczak podkreślał, że do wyników sondażowych trzeba się odnosić z pewną rezerwą.

W podobnym tonie wypowiadał się przewodniczący klubu poselskiego PSL Stanisław Żelichowski. Zwrócił uwagę, że w zeszłorocznych wyborach samorządowych badania w dniu wyborów dawały Stronnictwu 12 proc., a tymczasem ostateczny wynik przekroczył 16 proc. "Wierzę, że teraz też to pójdzie w takim kierunku, że będzie wynik koło 10 proc. i na taki wynik liczę" - powiedział dziennikarzom.

Jego zdaniem obecna koalicja zostanie utrzymana. "My umiemy hodować pszenicę, Palikot konopie indyjskie, więc nie sądzę, żebyśmy stworzyli coś razem" - oświadczył. Żelichowski zaznaczył, że ze względu na wynik Stronnictwu nie należy się więcej resortów niż miało do tej pory.