Lula da Silva odebrał w czwartek w Gdańsku z rąk Lecha Wałęsy nagrodę jego imienia, w uroczystości uczestniczył premier Donald Tusk.
"Dla mnie to ogromny zaszczyt, że wręczono mi nagrodę. Otrzymałem ją od fundacji, która ma w nazwie nazwisko Lecha Wałęsy - osoby, która prowadziła polskich robotników w czasie ich walki o demokrację" - mówił b. prezydent Brazylii. Nazwał Wałęsę swoim "bratem".
Lula da Silva podkreślił, że związek zawodowy Solidarność działał na rzecz sprawiedliwości społecznej oraz walczył na rzecz lepszej przyszłości. "My jako Brazylijczycy z zainteresowaniem i troską obserwowaliśmy przebieg wydarzeń w Polsce" - zaznaczył Lula da Silva.
"Twoje zwycięstwo potraktowaliśmy jako nasze zwycięstwo" - mówił b. prezydent Brazylii do Wałęsy.
Lula da Silva przyznał, że obaj z Wałęsą mają bardzo podobne biografie. "Byliśmy przywódcami ruchu robotniczego, mówiliśmy "nie" represjom, byliśmy liderami strajków robotniczych - które otworzyły drzwi do ponownej demokratyzacji naszych krajów" - zaznaczył.
"Zrozumiałem, że robotnicy w Brazylii mają prawo do wypowiedzi, do mówienia głośno, chciałem pokazać ich działanie, ich rolę w demokracji" - mówił Lula da Silva.
Zdaniem b. prezydenta Brazylii, gospodarka światowa została zamieniona w "gigantyczne kasyno". "Rynek nie jest w stanie zaproponować dobrych, sensownych rozwiązań gospodarczych, a z drugiej strony, nie może być dobry społecznie" - ocenił.