Marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna jest zdumiony, że PiS nie chce uczestniczyć w debatach, na które zgodzili się w poniedziałek szefowie sztabów innych partii mających swych przedstawicieli w parlamencie. Chcą być z boku, ze szkodą dla kampanii i debaty - mówi polityk PO.

"W kampanii wyborczej trzeba mówić o wszystkim, podsumować tę kadencję, mówić o planach na przyszłość. To jest naturalne. Jeśli chodzi o PiS, to jestem zdumiony, ale zaczynam rozumieć, że to taki plan na tę kampanię. Nie chcą debatować, nie chcą rozmawiać, chcą być z boku, ze szkodą i dla kampanii, i dla debaty" - powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie Schetyna.

Jego zdaniem politycy powinni wiedzieć, że debata jest potrzebna wyborcom, by podjęli racjonalną decyzję w dniu wyborów parlamentarnych 9 października.

Szef sztabu PiS Tomasz Poręba po około pół godzinie opuścił poniedziałkowe spotkanie, na którym rozmawiano o warunkach przeprowadzenia przedwyborczej debaty. Oświadczył, że przekazał szefom innych sztabów, że PiS konsekwentnie oczekuje debaty z przedstawicielami koalicji rządzącej - PO i PSL - w centrum programowym PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie.

Schetyna pytany był również o udział w przedwyborczych debatach komitetów pozaparlamentarnych. "To nie jest tak, że w debatach muszą brać udział wszystkie komitety wyborcze, bo wtedy doprowadzilibyśmy do politycznej kakofonii" - powiedział marszałek.

Jego zdaniem należy zrobić wszystko, aby zadbać o jakość debat. "Niech przysłuchują się im Polacy i niech wiedzą, że pomoże im to w podjęciu decyzji" - dodał Schetyna.

Przedstawiciele sztabów PO, PSL, SLD i PJN uzgodnili, że odbyłoby się sześć debat wyborczych w ciągu 5 tygodni, pierwsza w najbliższy piątek. Kolejne debaty miałyby dotyczyć: służby zdrowia i polityki społecznej, infrastruktury i polityki regionalnej, gospodarki i stanu finansów publicznych, polityki zagranicznej oraz rolnictwa i spraw wsi. Jako ostatnia miałaby odbyć się debata liderów partyjnych.