Im bliżej wyborów, tym chętniej posłowie spełniają oczekiwania elektoratu. Tak szybkiej drogi legislacyjnej nie przeszła jeszcze chyba żadna ustawa – prawdopodobnie jeszcze przed końcem lipca Sejm przyjmie ustawę antyspreadową. Drogi frank szwajcarski oraz zbliżające się wybory spowodowały bowiem, że za wzmocnieniem pozycji kredytobiorców względem banków opowiadają się bez wyjątku wszystkie kluby parlamentarne.
Ale przyspieszanie prac nad jednymi projektami odbija się czkawką na innych – lista ustaw, których obecny Sejm nie zdąży dociągnąć do końca, robi się coraz dłuższa.

Kosz pełen pomysłów

Nie będzie między innymi ustawy o fundacjach politycznych, która zdaniem pomysłodawcy, czyli samej PO, miała podnieść jakość życia politycznego, wymuszając na partiach tworzenie fundacji będących ich intelektualnym zapleczem. Na ten cel miały one przeznaczać 25 proc. otrzymywanych z budżetu subwencji.
Poważne kłopoty z ustawą zaczęły się po tym, jak PO razem z PJN udało się o połowę ograniczyć dotacje dla partii politycznych. Wtedy pozostałe ugrupowania zastopowały ustawę o fundacjach, bojąc się, że jeszcze bardziej ograniczy ona swobodę wydawania pieniędzy. PO próbowała ją reanimować, zmniejszając udział subwencji przekazywanej na fundację do 15 proc., ale nikogo nie zaraziła swoim optymizmem.
Zupełnie niepotrzebne okazały się również prace Sejmu nad prezydenckim projektem zmiany konstytucji. Miał on ominąć najbardziej kontrowersyjne kwestie i jedynie wprowadzić do ustawy zasadniczej rozdział europejski oraz przepisy dotyczące funkcjonowania Polski w strefie euro. Okazało się to nierealne. Nie będzie też ustawy o otwarciu zawodów prawniczych. Najwyraźniej ten sztandarowy pomysł PiS podchwycony przez PO okazał się zbyt słabym paliwem wyborczym, bo choć obie partie zgłosiły własne projekty i teoretycznie parce nad nimi trwają, to wątpliwe jest, aby zakończyły się sukcesem.
Do kosza trafią też projekty, o których w tej kadencji było głośno, bo były powodem ideologicznych sporów, np. ustawa o in vitro. Pierwsze czytanie odbyło się pod koniec października i od tamtej pory prace toczą się w komisji polityki społecznej. Podobny los spotka zapewne ustawę o związkach partnerskich, którą zgłosił SLD. Nawet tak głośno ostatnio zajawiane projekty, jak budżet na 2012 rok, już nie zostaną rozpatrzone przez ten Sejm.

Bez przedawnienia

Zupełnie inny los czeka projekty obywatelskie. Wczoraj do Sejmu wpłynął projekt ustawy, który ma cofnąć reformę posyłającą sześciolatki do pierwszej klasy. Podpisało się pod nim 330 tys. osób przeciwnych reformie oświaty autorstwa Katarzyny Hall. W ciągu trzech miesięcy ma się nim zająć Sejm. I choć nie cieszy się on sympatią koalicji, to ma jedną przewagę nad innymi ustawami – jako projekt obywatelski nie zakończy życia razem z tą kadencją parlamentu. Tych projektów nie dotyczy zasada dyskontynuacji, czyli unieważnienia ich w momencie końca kadencji Sejmu.
Wśród ośmiu innych projektów obywatelskich są m.in. projekt ustawy zaostrzający prawo aborcyjne, który posłowie dopuścili do dalszych prac w zeszłym tygodniu, oraz ustawa przygotowana jeszcze przez Macieja Płażyńskiego o repatriacji do Polski zesłańców z ZSRR i ich potomków. Niestety los tych ustaw często jest smutny – jako że są to projekty samego elektoratu, to posłowie nie ma mają wystarczająco dużo odwagi, aby je odrzucić. Przeciągają więc prace nad nimi do chwili, aż wszyscy o nich zapomną.