W Europie rośnie liczba zakażeń bakterią EHEC. W Niemczech odnotowano ponad 1000 przypadków tej śmiertelnej choroby. Polska minister zdrowia Ewa Kopacz zapewnia, że do tej pory nie zgłoszono niepokojących przypadków zakażeń pokarmowych, ale stacje sanitarno-epidemiologiczne pracują w stanie podwyższonej gotowości.

Według najnowszych danych niemieckiego Instytutu im. Roberta Kocha (RKI), od początku maja w Niemczech odnotowano 1064 przypadki zakażenia zjadliwym szczepem pałeczki okrężnicy EHEC. 470 osób zapadło na groźny dla życia zespół hemolityczno-mocznicowy (HUS), powodowany przez toksyny tej bakterii. Niemieckie media informują o 15 ofiarach śmiertelnych bakterii. Jedna osoba zmarła w Szwecji.

Ewa Kopacz zapewniła, że Polacy są bezpieczni, ponieważ sytuacja epidemiologiczna jest na bieżąco monitorowana. "Są w tej chwili robione bardzo szczegółowe kontrole zarówno targowisk, jak i plantacji ogórków, warzyw. Są również w tej chwili kontrolowane i hurtownie, i sklepy, w których tymi warzywami i owocami się handluje. Ruszyły nasze laboratoria, pobieramy próbki. Są uruchomione dodatkowe środki po to, aby Instytut Zdrowia Publicznego, jak również stacje sanitarno-epidemiologiczne mogły w bardzo szybkim tempie wykorzystywać sprzęt" - zapewniła.

Jak podkreśliła, należy dbać o "zachowanie szczególnej higieny osobistej, częste mycie rąk, ale mycie też tego, co spożywamy: warzyw i owoców". "Ze szczególną starannością myjmy przede wszystkim owoce i warzywa, zanim podamy je dzieciom" - dodała.

Tymczasem komisarz UE ds. zdrowia i konsumentów John Dalli powiedział, że wstępne podejrzenia władz niemieckich, iż źródłem zakażeń bakterią EHEC są ogórki z Hiszpanii, nie zostały potwierdzone. Dodał, że testy trwają i nie ma wskazań, by nie jeść ogórków.

"Jak do tej pory w ogórkach importowanych z Hiszpanii nie wykryto szczepu bakterii, który jest przyczyną choroby" - zaznaczył Dalli. Dodał, że epicentrum zakażeń znajduje się w Hamburgu, a rozszerzanie się zakażenia ma tendencję spadkową.

"Zastosowanie zakazu importu jakiejkolwiek żywności jest nieproporcjonalne (do zagrożenia)" - powiedział. "Nie ma żadnych wskazań, żeby nie jeść ogórków czy nie podróżować do Hamburga" - podkreślił.

Tymczasem Hiszpania domaga się odszkodowania za milionowe straty, jakie ponieśli hiszpańscy rolnicy z powodu kryzysu związanego z zakażeniami EHEC. Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Hiszpanii Alfredo Perez Rubalcaba oświadczył, że Madryt nie wyklucza też kroków prawnych przeciwko władzom w Hamburgu.

Mikrobiolodzy z Hamburga stwierdzili początkowo obecność EHEC w ogórkach sałatkowych importowanych z Hiszpanii. Hamburska senator ds. zdrowia Cornelia Pruefer-Storcks powiedziała jednak później, że testy laboratoryjne wykazały, iż typ bakterii EHEC wykryty na sprzedawanych w Hamburgu ogórkach z Hiszpanii raczej nie jest przyczyną fali zatruć pokarmowych w Niemczech.

Niemiecka minister rolnictwa i ochrony konsumentów Ilse Aigner odrzuca krytykę pod adresem niemieckich władz w związku z zamieszaniem wokół poszukiwania źródła zakażeń EHEC. "Bakterie EHEC wykryto przecież na hiszpańskich ogórkach. Dlatego zgodnie z europejskimi regulacjami trzeba było wydać ostrzeżenie (przed spożywaniem). Koledzy z Hamburga postąpili właściwie" - powiedziała Aigner.

Hiszpańscy rolnicy szacują swoje straty spowodowane wstrzymaniem kupna hiszpańskich warzyw i owoców na 200 mln euro tygodniowo.

W opinii konsultanta krajowego ds. epidemiologii prof. Andrzeja Zielińskiego, w Polsce mogłyby wystąpić zakażenia mające związek z tymi, do których dochodzi w Niemczech, "gdyby do Polski trafiły warzywa z miejsc, w których są zlokalizowane ogniska bakterii". "Obecnie nie ma informacji, żeby te warzywa były importowane" - podkreślił.