Dla głównych polskich partii celem polityki zagranicznej jest osiągnięcie przez nasz kraj pozycji europejskiego lidera. Różni je droga do uzyskania tej pozycji. Nie mają też pomysłu, w jaki sposób uzdrowić dyplomację.
W ramach cyklu prezentacji programów największych partii dziś analizujemy ich zamierzenia w polityce zagranicznej. Dla każdego państwa jest to dziedzina strategiczna, która decyduje o jego pozycji na arenie międzynarodowej i stanowi o warunkach rozwoju wewnętrznego. I właśnie w tym kontekście należy patrzeć na to, jak cele polskiej dyplomacji widzą poszczególne ugrupowania.
Wszystkie są zgodne, że jednym z priorytetów naszej prezydencji w UE powinno być bezpieczeństwo energetyczne. Tyle że PiS, PJN i SLD są zdania, że szansą na to jest ściślejsze związanie z Unią Ukrainy, Gruzji i Azerbejdżanu, krajów, przez które do Europy może popłynąć kaspijska ropa. Tymczasem Andrzej Halicki z PO wskazuje na Rosję, z którą – jego zdaniem – możemy prowadzić dialog o naszym bilansie energetycznym.
Kolejnym priorytetem jest pozycja Polski w samej Unii. Według SLD i PO nasz kraj może znaleźć się w europejskiej pierwszej lidze dzięki umiejętności tworzenia sojuszów do załatwienia poszczególnych kwestii. PiS, PJN i PSL większy nacisk kładą na uzyskanie pozycji lokalnego lidera, który reprezentuje interesy nowych krajów UE. – Z takiej pozycji łatwiej negocjuje się z najważniejszymi – mówi Stanisław Żelichowski, szef klubu parlamentarnego PSL. – Ale aby reprezentować interesy innych, musimy najpierw dojść do porozumienia wewnątrz kraju – dodaje.
Dla wszystkich ugrupowań kluczowe miejsce zajmuje Ukraina. Dla Marka Migalskiego z PJN podpisanie traktatu stowarzyszeniowego Unii Europejskiej z tym sąsiadem byłoby największym sukcesem prezydencji.
– Członkostwo Ukrainy w UE jest dla Polski kwestią istotną zarówno ze względów ekonomicznych, jak i bezpieczeństwa – mówi Migalski.
SLD dodatkowo dostrzega, że Ukraina – jako chłonny rynek – może być dla polskich firm miejscem do inwestowania. Zwłaszcza w dziedzinie infrastruktury.
I tu rodzi się wątpliwość. Co prawda wszystkie formacje widzą potrzebę wspierania polskiego biznesu przez dyplomację, ale nikt nie przedstawia pomysłu. SLD przyznaje jedynie, że takie podejście wymaga większych nakładów na politykę zagraniczną.