Rok po smoleńskiej katastrofie widać, że państwo wyciągnęło z niej wnioski jedynie w skromnym stopniu. Brakuje wciąż zmian systemowych.
Ostatnie dwanaście miesięcy okazał się za krótkim czasem na przygotowanie końcowego raportu polskich śledczych o katastrofie. Wciąż nie wyciągnięto konsekwencji wobec osób odpowiedzialnych za zaniedbania w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego oraz za złe przygotowanie wizyt prezydenta i premiera w Smoleńsku. Jednym z powodów jest ostra wojna polityczna między PiS a PO oraz towarzysząca jej niechęć do obarczania odpowiedzialnością ludzi ze swoich obozów politycznych.
Katastrofa tymczasem wykazała luki w prawie i organizacji państwa, które politycy powinni jak najszybciej zapełnić.
Po tragedii stało się jasne, że zawaliliśmy uregulowanie lotów najważniejszych osób w państwie, procedurę nominowania następcy szefa NBP w razie jego nagłego odejścia, procedury lotów państwowych oraz bezpieczeństwa przemieszczana się głównych dowódców sił zbrojnych.
Pierwsze zmiany wprowadzono w związku z wakatem na stanowisku prezesa NBP. Panowała wówczas niepewna sytuacja na rynkach międzynarodowych, trwał wewnętrzny konflikt w Radzie Polityki Pieniężnej, brakowało procedur na wypadek śmierci szefa banku centralnego. Już w pierwszych dniach została w ekspresowym tempie znowelizowana ustawa o NBP, aby pierwszy zastępca prezesa objął jego stanowisko. Luka prawna została zatkana.
Nowe regulacje lotów najważniejszych osób w państwie pojawiły się wraz z instrukcją przygotowaną przez nowego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego generała Stanisława Kozieja. Prace nad nią trwały niemal rok, aż do lutego 2011 r. Dopiero wtedy ostatecznie uzgodniły ją kancelarie Sejmu, Senatu, premiera i prezydenta.
Procedura przewiduje, że prezydent, premier, marszałek Sejmu oraz pierwszy wicepremier nie mogą jednocześnie znaleźć się na pokładzie samolotu. Razem nie wolno też latać więcej niż połowie składu rządu, Rady Bezpieczeństwa Narodowego, Kolegium ds. Służb Specjalnych, a także więcej niż połowie głównych dowódców wojska: rodzajów sił zbrojnych, szefowi sztabu i dowódcy operacyjnemu. Jak widać procedury są i tak bardzo liberalne, w dodatku jeśli zostaną złamane, politycy czy dowódcy nie mogą być za to pociągani do odpowiedzialności, na przykład przed Trybunałem Stanu.
Katastrofa wymusiła też zmiany w sprzęcie, jakim latają najważniejsze osoby w państwie. Po katastrofie prezydenckiego Tu-154M zabrakło samolotów do ich przewozu, bo druga „tutka” była remontowana i do dziś nie jest używana do lotów państwowych. Dlatego podpisano umowę z LOT-em na czarter dwóch embraerów z cywilnymi załogami. Okazały się wygodnym środkiem transportu, tyle że to rozwiązanie tymczasowe. Polska musi prędzej czy później kupić samoloty do przewozu najważniejszych osób w państwie. Jednak nadal nie wiadomo kiedy do tego dojdzie. MON prowadziło uzgodnienia z wszystkimi zainteresowanymi i jest gotowe do przeprowadzenia przetargu, ale nie ma na to przyzwolenia politycznego. Premier mówił ostatnio, że dzięki czarterom z LOT-u nie ma naglącej potrzeby.
Kolejna regulacja, której zabrakło, to ostateczne rozstrzygnięcie, kto będzie pilotował samoloty VIP-ów: wojskowi piloci z 36. specjalnego pułku czy cywile. Gdyby ci pierwsi, brakuje procedur zapewniających im bezwzględną władzę nad samolotem uniezależniających od nacisków polityków.
Nie doczekaliśmy się także zmian zaostrzających egzekwowanie przepisów zabezpieczających zagraniczne wizyty najważniejszych osób w państwie – np. przygotowania zapasowego lotniska, zasady współpracy służb, awaryjnego transportu.
Zabrakło gruntownego przeglądu procedur i aktów prawnych pod kątem ich działania na wypadek nagłego i niespodziewanego braku głównych urzędników w państwie.
To luki, które muszą być wypełnione, aby państwo w razie kolejnego kryzysu było lepiej zabezpieczone.



Postępowania prawne w sprawie Smoleńska
Strona rosyjska
Komisja Putina z MAK
● Zaraz po katastrofie prezydent Dmitrij Miedwiediew powołał rządową komisję na czele z premierem Putinem do zbadania jej przyczyn. Jej wiceszefami zostali m.in. wicepremier Siergiej Iwanow i szefowa Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego (MAK) Tatiana Anodina. To MAK w praktyce prowadził to postępowanie. Wyjaśnianie katastrofy oparto na aneksie 13 do konwencji chicagowskiej z 1944 r. o lotnictwie cywilnym, opisującym procedurę wyjaśniania takich wypadków;
● Na podstawie konwencji przy MAK akredytowano przedstawiciela Polski płk. Edmunda Klicha, który z czasem zaczął uskarżać się na współpracę ze stroną rosyjską – m.in. na to, że nie mógł być obecny przy wszystkich czynnościach;
● W październiku 2010 r. MAK przygotował wstępną wersję raportu o przyczynach katastrofy, do której strona polska zgłosiła ponad 100 uwag dotyczących m.in. stanu lotniska w Smoleńsku. 12 stycznia 2011 r. MAK opublikował końcowy raport. Odpowiedzialnością za katastrofę obarczył stronę polską, głównie pilotów Tu-154M. Wytykał im zejście poniżej 100 metrów i brak reakcji na sygnał systemu TAWS;
● Po ogłoszeniu raportu tę procedurę zakończono. Trzy dni później zakończyła prace komisja Putina.
Śledztwo prokuratorskie
Komitet Śledczy przy Prokuraturze Generalnej Rosji to jedyna, po zakończeniu prac MAK, instytucja rosyjska badająca katastrofę. Nadzór nad śledztwem sprawuje prokurator generalny Rosji Jurij Czajka. Z prokuraturą rosyjską współpracowała polska, uzyskując dostęp m.in. do przesłuchań świadków. 18 lutego 2011 r. na konferencji w Moskwie rosyjska prokuratura poinformowała, że śledztwo zbliża się do końca, choć na razie nie można stwierdzić, kto jest winny. Prokuratorzy mówili też, że nie ma podstaw do podważania raportu MAK. Zapowiedzieli, iż chcą jeszcze przesłuchać osoby w Polsce związane z organizacją lotu.
Strona polska
Komisja badania wypadków lotniczych
Wyjaśnienie katastrofy spoczywa na komisji badania wypadków lotniczych, którą kieruje szef MSWiA Jerzy Miller i która podlega bezpośrednio premierowi. Pierwotnie jej raport miał być gotowy pod koniec 2010 roku, termin systematycznie przesuwano, motywując zwłokę m.in. koniecznością przeprowadzania eksperymentów na Tu-154M ze 136. pułku specjalnego, którego celem jest m.in. odtworzenie warunków lądowania. Pierwsze ustalenia komisji Millera znamy dzięki jej reakcji na raport MAK. Zarzuca Rosjanom, że pominęli zachowanie rosyjskich kontrolerów, którzy powinni odmówić przyjęcia samolotu ze względu na warunki atmosferyczne. Przy tej okazji podniesiony został wątek presji z Moskwy na rosyjskich kontrolerów, by nie odmawiali lądowania. To nie oznacza przerzucania odpowiedzialności na Rosjan – Jerzy Miller zapowiada, że raport w ostatecznej wersji będzie ostrzejszy niż dokument MAK, jeśli chodzi o odpowiedzialność po stronie polskiej.
Prokuratura
Śledztwo w sprawie katastrofy rozpoczęła warszawska wojskowa prokuratura okręgowa. Prowadzone jest w sprawie „nieumyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym". Polska prokuratura cały czas czeka na materiały z Moskwy, bez których nie może zakończyć śledztwa. Chodzi m.in. o oryginały nagrań z czarnych skrzynek oraz 32 tomy akt rosyjskiej prokuratury. Polskim prokuratorom udało się natomiast przesłuchać w Moskwie rosyjskich kontrolerów z lotniska w Smoleńsku. Prokuratura wystąpiła też o pomoc prawną do USA o udostępnienie nasłuchów „rozmów w przestrzeni" – odpowiedzi na razie nie ma.
Zespół parlamentarny
W Sejmie powołany został parlamentarny zespół mający wyjaśnić katastrofę. Tworzą go posłowie PiS, a kieruje nim poseł Antoni Macierewicz.
Od rana Marta Kaczyńska modliła się za rodziców w katedrze na Wawelu. Nabożeństwo celebrował ks. Stanisław Dziwisz Fot. Jacek Bednarczyk/PAP / DGP
„Ile potrafiliśmy w ciągu tego roku ocalić z tego szczególnego nastroju żałoby, ile zdołaliśmy zachować do budowy wspólnoty nas wszystkich – pytał wczoraj prezydent Bronisław Komorowski. Z małżonką Anną wziął potem udział w mszy św. w intencji ofiar Fot. Leszek Szymański/PAP / DGP
10.04. 2010 TU-154M rozbił się pod Smoleńskiem. Zginęło 96 osób Fot. AP / DGP