Nie ulegało wątpliwości, że rosyjski wniosek o ekstradycję był od początku bezpodstawny i polski wymiar sprawiedliwości to potwierdził - powiedział PAP w piątek czeczeński przywódca Ahmed Zakajew, mieszkający na uchodźstwie w Londynie.

Warszawski Sąd Apelacyjny podtrzymał w czwartek orzeczenie Sądu Okręgowego z grudnia ub.r. o umorzeniu sprawy wszczętej na wniosek prokuratury RP w oparciu o rosyjski wniosek ekstradycji Ahmeda Zakajewa, b. szefa emigracyjnego rządu Czeczenii, ściganego przez rosyjskie władze międzynarodowym listem gończym pod zarzutem terroryzmu.

W grudniu ub.r. Warszawski Sąd Okręgowy umorzył sprawę z powodu nieobecności Zakajewa w Polsce. Obrońca złożył odwołanie, ponieważ chciał, by sąd odrzucił rosyjski wniosek ze względów merytorycznych, a nie formalno-prawnych.

Tak jednak się nie stało; SA nie ustosunkował się do meritum rosyjskich zarzutów, lecz wskazał, iż nieobecność Zakajewa w Polsce uniemożliwia dalsze rozpatrywanie jego sprawy. Zakajew chciał przyjechać do Polski, by bronić przed sądem swoich racji, ale nie otrzymał od polskich władz wizy (posiada tylko dokument podróży).

Zakajew we wrześniu przyjechał do Polski na kongres Czeczenów w Pułtusku

"Wierzyłem w to, że polski wymiar sprawiedliwości wyda słuszne orzeczenie i nie zawiodłem się" - zaznaczył Zakajew. "Nie ulega wątpliwości, że rosyjski wniosek o ekstradycję od początku nie miał żadnych podstaw prawnych" - dodał.

Powiedział, że nie ma planów odwiedzenia Polski.

Zakajew we wrześniu ub. r. przyjechał do Polski na kongres Czeczenów w Pułtusku, ale został aresztowany na wniosek prokuratury RP w oparciu o międzynarodowy list gończy. Sąd nie zgodził się jednak na zatrzymanie go w areszcie do czasu rozpatrzenia rosyjskiego wniosku, wskazując, iż ma on azyl polityczny w W. Brytanii. Zakajew wrócił do Londynu.

Rosyjska prokuratura stawia Zakajewowi dziewięć zarzutów, które miał popełnić w "bandach zbrojnych" w Czeczenii w latach 1991-2000, m.in.: zabójstw, próby oderwania części terytorium i działalności w zbrojnym gangu. Reprezentujący Zakajewa mec. Radosław Baszuk wskazywał już wcześniej, że są to te same zarzuty, których nie uznały w 2002 r. sądy w Kopenhadze i Londynie, odmawiając wtedy wydania Zakajewa Rosji.