Premier Danii przekonuje, że państwo opiekuńcze jest zbyt drogie w utrzymaniu, i zapowiada zniesienie wcześniejszych emerytur. Bierze przykład z Wielkiej Brytanii i Niemiec.
Duński premier Lars Loekke Rasmussen próbuje wykorzystać światowy kryzys do rozmontowania państwa opiekuńczego. Tłumaczy rodakom, że najlepiej to zrobić teraz, gdy Dania jest w dobrej sytuacji gospodarczej, bo w przeciwnym razie może ona podzielić los Irlandii.
– Był świat przed kryzysem i jest świat po kryzysie, a niektórzy ludzie nie zrozumieli, że musimy zmienić kierunek. Jeśli nie będzie na świecie przekonania, że sytuacja naszego kraju jest dobra, będzie to prowadziło do spadku zaufania do naszych obligacji, jak to miało miejsce w przypadku Grecji i Irlandii – powiedział Rasmussen duńskim dziennikarzom.
Duński premier zamierza zerwać z polityczną tradycją swojego kraju i hasłem oszczędności zapewnić sobie reelekcję. Podczas gdy opozycja obiecuje zwiększenie wydatków, Rasmussen mówi, że Duńczycy muszą pracować dłużej, żeby utrzymać dotychczasowe zdobycze państwa opiekuńczego i zaoszczędzić 16 mld koron (2,8 mld dolarów) rocznie.
– Rasmussen przygląda się reformom w Wielkiej Brytanii oraz Niemczech i dostrzega, że mimo kryzysu jest tam pewne społeczne poparcie dla reform i świadomość, że takie kroki są niezbędne – mówi Bloombergowi Peter Kurril-Klitgaard z uniwersytetu w Kopenhadze.
W Danii taka świadomość też istnieje. Według sondażu przeprowadzonego dla głównego duńskiego dziennika „Berlingske Tidende” w trzy dni po zapowiedzi Rasmussena, że chce ograniczyć możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę, 44 proc. ankietowanych uznało, że szef centroprawicowej partii Venstre lepiej nadaje się do rządzenia niż jego główna rywalka, liderka socjaldemokratów Helle Thorning-Schmidt. Ją wskazało 39 proc. badanych.
W porównaniu z grudniowym sondażem premier zyskał 5 punktów procentowych. Co więcej, jego program gospodarczy popiera 39 proc. pytanych, podczas gdy Thorning-Schmidt 31 proc.
Na korzyść szefa rządu działa też dobra sytuacja gospodarcza kraju. Duńskie obligacje cieszą się takim samym zaufaniem jako bezpieczna lokata kapitału. We wtorek ich rentowność wynosiła 3,12 proc., czyli samo tyle co niemieckich, podczas gdy greckich 11,2, a irlandzkich 8,49 proc.
Rasmussen przekonuje, że państwo opiekuńcze kosztuje. Według Komisji Europejskiej Dania jest jedynym ze starych członków Unii Europejskiej, w którym w ciągu ostatniej dekady przeciętny wiek przechodzenia na emeryturę spadł. W efekcie o ile przed kryzysem duński dług publiczny wynosił 27,3 proc. PKB, w tym roku będzie to już 49,2 proc. To i tak znacznie mniej niż średnia w strefie euro, która w tym roku wyniesie 87,8 proc.
Jeśli koalicjanci Venstre nie zgodzą się na zlikwidowanie wcześniejszych emerytur i wydłużenie czasu pracy, Rasmussen może zdecydować się na rozpisanie wyborów parlamentarnych w kwietniu zamiast w listopadzie. Liczy, że w Danii powtórzy się sytuacja z kilku innych państw europejskich. Przywódca brytyjskich konserwatystów David Cameron pokonał w maju zeszłego roku Gordona Browna, mimo iż zapowiadał najbardziej drastyczne oszczędności od czasów II wojny światowej. Partie lub koalicje planujące cięcia budżetowe wygrały w zeszłym roku wybory w Holandii, Szwecji i Czechach.