Zamówione w lutym bezzałogowe aparaty latające Aerostar dostarczone do Afganistanu będą na razie eksploatowane na koszt producenta, do czasu wykonania wszystkich przewidzianych testów - poinformował w środę wiceminister obrony Marcin Idzik.

"Naszą rolą było zagwarantować jak najszybciej środki rozpoznawcze dla kontyngentu w Afganistanie" - powiedział Idzik. Dodał, że do czasu zakończenia wszystkich prób i ostatecznego skonfigurowania zestawów firma izraelska zaproponowała usługę przejściową - eksploatację na jej koszt, a z powodu niedotrzymania terminu producent wypłaci MON odszkodowanie i udzieli upustu od ceny.

Umowę o dostawie dwóch zestawów rozpoznawczych średniego zasięgu MON podpisało z izraelską firmą Aeronautics pod koniec lutego, w ramach "pilnej potrzeby operacyjnej". Warty ok. 90 mln zł kontrakt przewidywał dostarczenie Polsce dwóch zestawów - po cztery statki latające i dwie naziemne stacje kontroli lotów w każdym. Jeden zestaw miał trafić do Afganistanu, drugi służyć do szkolenia w kraju.

"Przekazanie zestawów opóźnia się z powodów leżących po stronie dostawcy"

W ostatnich tygodniach Idzik zapowiadał, że przekazanie zestawów opóźnia się z powodów leżących po stronie dostawcy, który zobowiązał się do pokrycia części kosztów eksploatacji w początkowym okresie. Do sprawy wróciła środowa "Gazeta Wyborcza".

Dotychczas polskie wojsko posiadało jedynie bezzałogowe systemy rozpoznawcze krótkiego zasięgu - kupione przed kilku laty zestawy Orbiter, produkowane przez tę samą firmę Aeronautics Defense Systems. W Afganistanie od kilku miesięcy polscy żołnierze mogą korzystać także z wypożyczonych amerykańskich bezpilotowców typu Predator o większym zasięgu.