Rozpoczyna się batalia o Facebook Places – uruchomioną w ubiegłym tygodniu usługę geolokalizacyjną. Dzięki niej nasi znajomi wiedzą, gdzie dokładnie jesteśmy.
Toczą ją zarówno obawiający się o spadek zysków szefowie konkurencyjnych serwisów geolokalizacyjnych, jak i organizacje zajmujące się ochroną danych osobowych.
– Miałem okazję pobawić się z Places i nie jest to nic szczególnego czy interesującego. To w sumie dosyć nudna usługa, niezachęcająca użytkowników do tego, by do niej wracali – stwierdził w opublikowanej wczoraj rozmowie z dziennikiem „Daily Telegraph” szef konkurencyjnego serwisu geolokalizacyjnego Foursquare Dennis Crowley. Jego zdaniem jedynym atutem nowej usługi jest potencjalny dostęp do 500 mln użytkowników portalu. To jednak wystarczy, by rzucić serwis Foursquare – liczący około 3 mln użytkowników – na kolana.
I rzeczywiście, w przeciwieństwie do Foursquare Facebook Places nie oferuje żadnych wyróżnień czy bonusów dla użytkowników regularnie i intensywnie korzystających z usługi. Pozwala jedynie ujawnić własne miejsce pobytu osobom zarejestrowanym jako znajomi i ustalić miejsce pobytu innych użytkowników Places.

Przeciwnicy atakują

To jednak wystarczy, by budzić kontrowersje. Stworzony przez Marka Zuckerberga portal społecznościowy od dawna toczy spory z organizacjami zajmującymi się ochroną danych osobowych. Na jego największego przeciwnika wyrasta kalifornijska Privacy Rights Clearinghouse. – To narzędzie wskazuje, gdzie mieszkają lub właśnie znajdują się jego użytkownicy. Jeśli wiadomo, gdzie ktoś jest, wiadomo też, gdzie go nie ma. A to jedne z najważniejszych informacji na nasz temat – mówi „DGP” rzeczniczka organizacji Rainey Reitman. Co gorsza, jak podkreśla Reitman, wprowadzając w USA swoją usługę, Facebook ochoczo zachęca użytkowników do skorzystania z niej, a na tym etapie właściwie nie ma możliwości, by z niej całkowicie zrezygnować. – Tymczasem Facebook powinien w pierwszej kolejności zorganizować kampanię edukacyjną dotyczącą ochrony informacji o miejscu naszego pobytu – dodaje.

Facebook się broni

Jak dotąd portal nie podjął jednak takiej akcji. Zamiast tego przedstawił ekspertów – m.in. z organizacji ConnectSafely.org i Future of Privacy Forum – którzy oświadczyli, że menedżerowie Facebooka uwzględnili ich uwagi w projektowaniu nowej usługi i pośrednio zapewnili o jej bezpieczeństwie.
Reitman zastrzega z kolei, że raz umieszczone w internecie informacje nie giną. Przeciwnie, są łatwo dostępne i nie można ich skasować. – Obserwujemy właśnie, jak dzięki internetowi zmienia się podejście do prywatności – mówi nam aktywistka. – Nie wierzę w wieszczony przez niektórych koniec prywatności. Myślę jednak, że wkrótce ludzie staną się wyczuleni na tę kwestię, i to już od najmłodszych lat. Będą musieli radzić sobie z konsekwencjami upublicznienia informacji o sobie – dodaje. Jej zdaniem już dziś wszystko, co zamieszczamy w sieci, może mieć wpływ na rozwój naszej kariery zawodowej czy to, jak widzą nas choćby firmy ubezpieczeniowe, a nawet przyjaciele i rodzina.