Do raportu z prac hazardowej komisji śledczej posłowie złożyli cztery zdania odrębne. Swoją wersję tekstu przedstawili śledczy z PiS, Lewicy, PSL, a także PO. W piątek do godz. 14 mieli czas na dostarczenie dokumentów do sekretariatu komisji.



Do raportu z prac hazardowej komisji śledczej posłowie złożyli cztery zdania odrębne. Własne wersje tekstu przedstawili posłowie PiS, Lewicy, PSL, a także PO. Opozycja wskazuje na nielegalny lobbing polityków PO podczas prac nad ustawą o grach i zakładach wzajemnych.

Końcowy raport ze swoich prac komisja przyjęła w czwartek. Dokument po poprawkach nie satysfakcjonował jednak nikogo, łącznie z autorem projektu, szefem komisji Mirosławem Sekułą (PO). Posłowie wskazywali na niespójności tekstu. Opozycja określała go mianem kompromitującego i skandalicznego.

Najbardziej krytyczny w stosunku do "bohaterów" tzw. afery hazardowej w swoim zdaniu odrębnym jest wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica). Uznał on, że Zbigniew Chlebowski, jako szef klubu PO i przewodniczący komisji finansów, był "narzędziem" do prowadzenia nielegalnego lobbingu na rzecz branży hazardowej "zarówno w ministerstwach jak i w procesie legislacyjnym ustawy o grach i zakładach wzajemnych".

Arłukowicz napisał również, że komisja nie daje wiary zeznaniom byłego szefa klubu PO odnośnie rozmów prowadzonych z przedstawicielami branży hazardowej. Ocenił, że w kontaktach z branżą hazardową Chlebowski przekroczył znacznie ramy działalności poselskiej, a obiecując swoim rozmówcom podejmowanie działań w związku z pracami legislacyjnymi nad ustawą hazardową umożliwiał im nielegalny lobbing.

Poseł wskazał, że kwestia przekroczenia uprawnień przez polityka PO, a także okoliczności jego znajomości z przedstawicielami branży hazardowej powinny być przedmiotem postępowania prowadzonego przez prokuraturę. Zaznaczył, że ze stenogramów z podsłuchów wynika, że zlecane mu przez branżę hazardową działania mają znamiona nielegalnego lobbingu. Zwrócił uwagę, że Chlebowski nie podejmował próby odmowy wykonywania poleceń (korzystnych dla branży hazardowej, a nie dla budżetu państwa) wydawanych mu przez Ryszarda Sobiesiaka i Jana Koska.

Arłukowicz stawia też w swoim zdaniu odrębnym tezę, że pismo z 30 czerwca 2009 r., w którym ministerstwo sportu rezygnuje z wprowadzenia do ustawy hazardowej dopłat, nie było "przypadkową pomyłką urzędniczą, ale działaniem, które zostało przeprowadzone zgodnie z planem".

"Materiał dowodowy będący w posiadaniu komisji wydaje się świadczyć o tym, że wycofanie się ministra Mirosława Drzewieckiego z dopłat w ustawie było działaniem świadomym(...) Pismo z 30 czerwca 2009 r.(...) jest dowodem na to, że postulaty branży hazardowej znajdowały swoje odzwierciedlenie w oficjalnych dokumentach najważniejszych urzędów państwowych, że branża hazardowa była w stanie wpłynąć na decyzje najwyższych urzędników w państwie" - napisał Arłukowicz.

W swoim piśmie poseł Lewicy ocenił także wątek konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego, w którym startowała Magdalena Sobiesiak i rolę, jaką przy tej okazji odegrał Marcin Rosół, współpracownik Mirosława Drzewieckiego, gdy ten był ministrem sportu. "Uznaliśmy, że Rosół przekroczył swoje kompetencje uczestnicząc w tym procesie" - powiedział dziennikarzom w piątek polityk.

Arłukowicz zapowiedział też, że zakończenie prac komisji nie oznacza, że kwestia afery hazardowej jest zamknięta. Dodał, że we wrześniu będzie przedstawiał pełną informację na temat swoich prac w komisji hazardowej.

Również PiS wskazuje w swoim zdaniu odrębnym, że podczas prac nad nowelizacją ustawy o grach i zakładach wzajemnych, w okresie od lipca 2008 r. do października 2009 r., miał miejsce bezprawny lobbing.

"Działania o takim pozaprawnym charakterze prowadziły dwie osoby związane z rynkiem hazardowym w Polsce - Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek, wiceprezes Związku Pracodawców Prowadzących Gry Losowe i Zakłady Wzajemne" - podkreślili w swoim podsumowaniu prac hazardowej komisji śledczej posłowie PiS Beata Kempa i Andrzej Dera.



Dokument ich autorstwa liczy 126 stron, w tym dwie części niejawne. W pierwszej części, jawnej, opisują przebieg afery łącznie z przeciekiem o akcji CBA. Posłowie PiS wskazują, że była afera hazardowa, a do odpowiedzialności karnej powinni zostać pociągnięci Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki.

Podkreślili, że postępowanie tych polityków na rzecz Sobiesiaka i Koska było działaniem w celu przysporzenia im korzyści majątkowej, a tym samym umniejszenia wpływów do budżetu państwa.

Drzewieckiemu wytknięto, że jego zachowanie obliczone było na zabezpieczenie interesów Sobiesiaka i Koska, a nie ekonomicznego interesu państwa. W dokumencie zaznaczono, że polecenie przygotowania, a następnie podpisanie i skierowanie na ręce wiceministra finansów Jacka Kapicy pisma z dnia 30 czerwca 2009 r. (wycofanie się z dopłat) należy uznać za działanie na szkodę interesu publicznego.

"W tym też zakresie minister Drzewiecki dopuścił się co najmniej niedopełnienia swoich służbowych obowiązków, a tym samym swoim zachowaniem wyczerpał znamiona ustawowe przestępstwa nadużycia władzy" - ocenili posłowie PiS.

Jak podkreślili, w przedsięwzięciach, które Sobiesiak i Kosek podejmowali w ramach swojej bezprawnej działalności lobbingowej, pomagał im wydatnie Chlebowski. "Niektóre zachowania Chlebowskiego, w tym stwierdzenia wypowiadane przez niego w trakcie rozmów telefonicznych prowadzonych z R. Sobiesiakiem, pozwalają uznać, że mamy do czynienia z podejrzeniem popełnienia przez Z. Chlebowskiego przestępstwa nadużycia władzy" - napisali w zdaniu odrębnym posłowie PiS.

W dokumencie czytamy też, że przeciek o akcji CBA mógł przede wszystkim nastąpić z Kancelarii Premiera. Zdaniem Kempy do przecieku doszło w następującej sekwencji: Mariusz Kamiński - Donald Tusk - Mirosław Drzewiecki - Marcin Rosół - Magdalena Sobiesiak - Ryszard Sobiesiak. "Była tu jednak duża nieostrożność premiera w postępowaniu i obejściu z tym materiałem" - podkreśliła posłanka.

Politycy PiS nie stawiają jednak żadnych wniosków w sprawie Chlebowskiego, gdyż - jak zaznaczają - prokuratura już prowadzi w jego sprawie postępowanie. Kempa powiedziała, że w zdaniu odrębnym jedynie sugerują, aby prokuratura przeanalizowała zeznania Chlebowskiego pod kątem poświadczenia nieprawdy.

W raporcie posłów PiS znalazł się także spis uchybień, których - ich zdaniem - dopuścił się przewodniczący komisji Mirosław Sekuła. "Trzeba oddać tło, w jakich warunkach pracowała ta komisja" - wyjaśnia Kempa.

Część niejawna materiału Kempy i Dery dotyczy skrzynki mailowej Marcina Rosoła. Posłowie chcą, by podczas rozpatrywania przez Sejm sprawozdania z prac komisji, na części niejawnej posłowie poznali jej zawartość.

W dokumencie podkreślili, że działania Rosoła, jako szefa gabinetu politycznego ministra sportu, zdecydowanie wykraczały poza przysługujący mu zakres uprawnień. "Wysłanie zaś maila w ramach służbowej korespondencji z wiceministrem Skarbu Państwa z ministerialną rekomendacją dla Magdaleny Sobiesiak było nadużyciem władzy, czyli przestępstwem z art. 231 Kodeksu karnego" - ocenili.

Posłowie PiS uważają, że zeznania złożone przed komisją przez Grzegorza Schetynę na temat jego kontaktów i przebiegu spotkań z Sobiesiakiem są niewiarygodne. Ich zdaniem fakt ten powinien "skutkować odpowiedzialnością karną".

W zdaniu odrębnym Dery i Kempy jest też ocena prac nad ustawą hazardową w okresie rządów PiS. Zeznania wszystkich świadków związanych kiedyś lub obecnie z ich ugrupowaniem uznane zostały za "całkowicie wiarygodne, logiczne, spójne, wzajemnie zgodne oraz znajdujące potwierdzenie w istniejącej dokumentacji oraz zeznaniach pozostałych świadków". W konkluzji podkreślono, że "nie stwierdzono żadnych przypadków niestandardowego i niejasnego postępowania przy tworzeniu przepisów prawa" w V kadencji Sejmu.

W załączniku do zdania odrębnego zamieścili zawiadomienie do prokuratury, w którym są zarzuty wobec premiera Donalda Tuska i szefa jego kancelarii Tomasza Arabskiego. Posłowie PiS zarzucają premierowi i szefowi jego kancelarii, że "dopuścili się przestępstwa nadużycia władzy poprzez przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków".

Chodzi o uprawnienia, jakie Arabski przyznał sekretarzowi Kolegium ds. Służb Specjalnych Jackowi Cichockiemu. Szef KPRM w swoim zarządzeniu napisał, że Cichocki wykonuje "w szczególności zadania związane z realizowanymi przez Kancelarię Prezesa Rady Ministrów kompetencjami Prezesa Rady Ministrów dotyczącymi nadzoru i koordynacji działalności ABW, AW, CBA, SKW i SWW". Zdaniem posłów PiS, nie miał on do tego prawa.

Kolejne ze zdań odrębnych przygotował szef komisji Mirosław Sekuła wraz z Jarosławem Urbaniakiem (PO). Jak mówił w piątek dziennikarzom Sekuła, 290-stronicowe zdanie odrębne jest nieco zmodyfikowaną wersją projektu raportu, który wcześniej przedłożył komisji. Dodał, że uwzględnił w nim jednak niektóre poprawki, które zostały przyjęte podczas środowego posiedzenia.

Sekuła i Urbaniak przywrócili m.in. usunięty z raportu, w wyniku przyjętych poprawek, fragment, w którym komisja uznała, że "całokształt postępowania Mariusza Kamińskiego (...) miał na celu dyskredytację premiera Donalda Tuska". Napisali w nim też ponownie, że źródłem przecieku o akcji CBA, nie była Kancelaria Premiera, ale właśnie CBA.

Sekuła w projekcie raportu, nad którym pracowała komisja, uznał m.in., że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć ocenił, że Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie i - jak napisał - komisja "nie daje wiary" słowom Mirosława Drzewieckiego.

Z kolei w wersji ostatecznie przyjętej przez śledczych można przeczytać, że choć politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu ws. ustawy hazardowej, to ich zeznania są momentami mało wiarygodne. Według raportu, źródłem przecieku o akcji CBA mogło być zarówno Biuro, jak i kancelaria premiera.



Franciszek Stefaniuk w swoim zdaniu odrębnym zwrócił po raz kolejny uwagę, że cały materiał z prac komisji powinien być przekazany w całości prokuraturze i Najwyższej Izbie Kontroli. "Niech się wreszcie zacznie profesjonalna procedura wyjaśniająca tę sprawę" - stwierdził w rozmowie z PAP.

Stefaniuk zwraca też uwagę, że mimo iż komisja tak dużo czasu poświęciła kwestii dopłat, to tak naprawdę nie ma rzetelnej analizy, czy ich wprowadzenie byłoby rzeczywiście korzystne dla budżetu państwa.

Sekuła zapowiedział, że jeszcze w piątek podpisze raport z prac śledczych wraz z dołączonymi do niego czterema zdaniami odrębnymi i przekaże dokumenty marszałkowi Sejmu Grzegorzowi Schetynie.