Polacy głosują poza granicami kraju. W USA, ze względu na różnicę czasu, zaczęto już przeliczać głosy, w Europie, tak jak w kraju, trwają wybory.

Polacy, którzy w Chicago głosowali w sobotę w wyborach prezydenckich, podkreślali, że czują odpowiedzialność za losy kraju i wskazywali na swój obywatelski obowiązek.

Zakończyły się wybory w Chicago

W sobotę o godz., 20 czyli o 3 w niedzielę czasu polskiego zamknięto lokale wyborcze i rozpoczęło się przeliczanie głosów. W okręgu konsularnym konsulatu generalnego RP w Chicago (stan Illinois) utworzonych zostało 9 placówek wyborczych, w tym jedna w stanie Michigan.

Jeden z punktów do głosowania mieścił się w Parafii św. Jacka w Chicago. Tam do głosowania zarejestrowało się ponad 2 tys. osób.

"Mimo, że jestem długo na emigracji ciągle czuję się Polakiem i sprawy w kraju są dla mnie ważne" - stwierdził pan Marek, który w Stanach Zjednoczonych przebywa od 18 lat.

Mieszkająca w Chicago od ponad 20 lat Maria Arendarczyk, na pytanie: dlaczego głosuje? Odpowiada: "To przecież jest mój obowiązek i mam nadzieję, że dobrze wybiorę".

"Te wybory są ważne, bo dochodzi do nich w szczególnych okolicznościach i wszyscy ponosimy odpowiedzialność za to co się w Polsce będzie działo" - powiedział Mieczysław Boczek, który w Chicago mieszka od 30 lat.

Ryszard Zalewski, w Chicago od 18 lat, który zamierza powrócić do Polski, powiedział, że "chce mieć jakiś na to wpływ na to się będzie działo w przyszłości".

Głosujący w sobotę w Chicago podkreślali, że mimo iż do wyborów prezydenckich zarejestrowało się ponad 18 tys. osób - niemal trzykrotnie więcej niż podczas ostatnich wyborów prezydenckich - to i tak liczba ta nie jest satysfakcjonująca, bo uprawnionych do oddania głosu Polaków - ich zdaniem - jest dużo więcej.

"Wiele osób rejestrowało się samodzielnie korzystając z internetu" -powiedział Grzegorz Morawski zastępca konsula generalnego RP w Chicago. Morawski, który był członkiem komisji wyborczej mieszczącej się po raz pierwszy w siedzibie Związku Narodowo Polskiego, ocenił, że dzięki zwiększeniu do 8 ilości punktów do głosowania na terenie Chicago, udało się uniknąć kolejek do urn. "Głosowanie przebiegało sprawnie i bez problemów" - dodał.

W okręgu konsularnym konsulatu generalnego RP w Chicago do wyborów zarejestrowało się 18 700 osób. Okręg obejmuje stany: Arkansas, Illinois, Indiana, Iowa, Kansas, Luizjana, Michigan, Minnesota, Missouri, Nebraska, Dakota Północna, Dakota Południowa, Wisconsin.



Głosowanie na wschodnim wybrzeżu USA zakończone

O godz.20 (czasu lokalnego) zakończyło się głosowanie w USA w polskich wyborach prezydenckich w stanach wschodniego wybrzeża, w tym w Waszyngtonie i największym obok Chicago skupisku Polaków w Ameryce, w metropolii nowojorskiej.

Według wstępnych informacji podanych przez komisję wyborczą, w Waszyngtonie głosowało ponad 700 osób - 90-95 procent zarejestrowanych do głosowania (757). Była to znacznie wyższa frekwencja niż w poprzednich wyborach.

W Waszyngtonie i w pozostałych miastach wschodnich stanach USA głosowanie zakończyło się o godz. 20. (czasu miejscowego). Działały tam dwa okręgi wyborcze - Waszyngton i Nowy Jork.

Podlegały im lokale wyborcze (komisje obwodowe) w tych miastach, a także w Miami, Filadelfii, New Brittain i Bostonie, oraz w Passaic w stanie New Jersey.

Głosowanie w pozostałych okręgach w USA - w Chicago i Los Angeles (ten ostatni obsługuje wiele miast na zachodzie USA) - trwa dłużej ze względy na różnicę czasu.

Włochy - Rzym, Mediolan, po raz pierwszy Neapol

Kilka tysięcy Polaków, przebywający czasowo i na stałe we Włoszech odda głosy w wyborach prezydenckich w Rzymie, Mediolanie i Neapolu. Punkt wyborczy w tym ostatnim mieście został utworzony po raz pierwszy.

Na stałe mieszka we Włoszech około 90 tysięcy Polaków. W Rzymie, gdzie głosowanie odbywa się w gmachu ambasady RP, na wybory zapisało się ponad 2100 osób. W Mediolanie około 1000 Polaków przyjdzie do siedziby Konsulatu Generalnego.



Po raz pierwszy Polacy z południa Włoch - wielu naszych rodaków mieszka w Kampanii i Kalabrii - głosować będą mogli w Neapolu, gdzie przyjęto zgłoszenia od około 140 osób. Obwodowa Komisja Wyborcza została tam utworzona w siedzibie organizacji polonijnej Stowarzyszenie Przyjaźni Polsko-Włoskiej w Kampanii. Jest to, jak się podkreśla, wyjście naprzeciw grupie polskich obywateli z dużych obszarów południa Włoch.

Kanada: Polacy głosowali w sześciu konsulatach

Polskie wybory prezydenckie w Kanadzie odbyły się już w sobotę. Polacy mogli głosować w sześciu konsulatach: w Ottawie, Toronto, Montrealu, Vancouver, Edmonton i Calgary. Ze względu na liczbę zainteresowanych w Toronto utworzono dwie komisje.

W konsulacie w stolicy Kanady, Ottawie, uprawnione do głosowania były 433 osoby, ostatecznie jednak głosować przyszło 380 osób - powiedziała PAP konsul Monika Zuchniak-Pazdan. Oddano 376 ważnych głosów, 4 były nieważne.

Konsul powiedziała PAP, że pierwszy wyborca pojawił się przed konsulatem już o 5.30 rano, zaś ostatnia osoba chciała zagłosować jeszcze o 20.20, czyli już po zamknięciu lokali wyborczych.

W konsulacie w Montrealu frekwencja wyborcza wyniosła 83 proc. - na 614 zarejestrowanych wyborców ostatecznie przyszło głosować 538.

Według informacji z komisji wyborczej w Montrealu przekazanych PAP, pierwszy wyborca przyszedł pięć minut przed otwarciem lokalu wyborczego. Ostatnia osoba weszła do konsulatu kilka sekund przed zamknięciem - był to wyborca, który zapomniał paszportu i zdążył wrócić z dokumentem w ciągu 25 minut. Dużo osób głosowało rano, przed wyjazdem na weekend. Sporo osób przyszło też po uroczystości zakończenia roku szkolnego.

W konsulacie w Toronto zarejestrowało się najwięcej wyborców: w dwóch komisjach wyborczych na listach uprawnionych do głosowania widniało ponad 4,5 tysiąca nazwisk.

Konsul generalny w Toronto Marek Ciesielczuk powiedział PAP, że już przed szóstą czekało około 20-30 osób, zaś tuż przed 20 weszły jeszcze ostatnie dwie osoby. Wbrew temu, czego się spodziewano, największa frekwencja była do godziny 14.

Zdaniem Ciesielczuka, Polacy pamiętali o kolejkach, w których trzeba było stać, by oddać głos w poprzednich wyborach prezydenckich i dlatego wyborcy woleli przyjść wcześniej. Jednak jeszcze kilkanaście minut przed 22 pojawił się Polak, który sądził, że można głosować do północy.

Do chwili nadania tej depeszy nie były jeszcze dostępne informacje z konsulatów w Vancouver, Edmonton i Calgary. Z wcześniejszych informacji wynikało, że w tych trzech miastach mogło się zarejestrować kilkaset osób.

Niemcy: Duże zainteresowanie wyborami prezydenckimi wśród Polaków

Polacy mieszkający i przebywający w Niemczech głosują w niedzielnych wyborach prezydenckich w jedenastu obwodach. Wyborom towarzyszy bardzo duże zainteresowanie; w konsulacie generalnym w Monachium chętni do oddania głosu musieli czekać nawet do godziny.

W całych Niemczech na listy wyborców wpisało się ponad 19 tysięcy osób. Polacy w Berlinie mogą głosować w dwóch punktach: w ambasadzie polskiej oraz w siedzibie Instytutu Polskiego. Dzięki zwiększeniu liczby lokali wyborcy nie muszą czekać w kolejkach.

Jak poinformował PAP przewodniczący komisji wyborczej w ambasadzie Tadeusz Śniadecki, głosowanie przebiega sprawnie, a do godz. 14 frekwencja wyniosła ok. 50 proc. "Jak zawsze przychodzą też osoby, które nie mogą oddać głosu, bo nie dopisały się wcześniej do spisu wyborców i nie mają zaświadczenia o prawie do głosowania. Było kilkadziesiąt takich przypadków" - dodał Śniadecki.

Najwięcej chętnych do głosowania - ok. 7000 - zgłosiło się w obwodach podlegających konsulatowi generalnemu w Kolonii. Po raz pierwszy powołano komisje wyborcze we Frankfurcie nad Menem oraz Dortmundzie, w siedzibie Polskiej Misji Katolickiej. W samej Kolonii utworzono dwie komisje. Według konsul generalnej Róży Kozłowskiej zarówno we Frankfurcie, jak i w Kolonii głosowanie przebiega sprawnie, a frekwencja do godz. 15 wyniosła ok. 60-70 proc.

Kozłowska nie kryła rozczarowania, że w Dortmundzie na listy wyborców zgłosiło się jedynie 1400 osób, choć w Zagłębiu Ruhry żyje kilkaset tysięcy mieszkańców o polskim pochodzeniu.



Największy tłok panował w konsulacie generalnym w Monachium, gdzie do spisu wyborców dopisało się ponad 3500 osób. Do godziny 19 głosowało 950 osób, w tym kompania Wojska Polskiego.

"W chwilach największego natężenia wyborcy musieli czekać w kolejce nawet do godziny" - powiedział PAP przewodniczący obwodowej komisji wyborczej w Monachium Jerzy Kupiński. Jak dodał, oczekujący wykazywali jednak zrozumienie tej sytuacji i nie doszło do żadnych incydentów.

Obwody do głosowania utworzono również w Stuttgarcie, Hamburgu, Bremie i Lipsku.

Wielu żyjących w Niemczech Polaków, którzy zdecydowali się oddać głos w niedzielnych wyborach prezydenta RP, przyznaje, że interesuje się sprawami Polski, pomimo często wieloletniego pobytu za granicą.

"Wciąż zamierzamy wrócić do Polski, dlatego chcemy mieć wpływ na to, kto będzie rządził tym krajem" - powiedziała pochodząca z Łodzi Ewa Gloc, która głosowała wraz z mężem w ambasadzie polskiej w Berlinie.

Żyjący w Niemczech od 20 lat Józef Maciejewski zaznaczył, że bardzo interesuje się polityką w Polsce. "Nawet może bardziej niż wielu moich rodaków w kraju - powiedział. - Głosuję, bo zależy mi na tym, co dzieje się w Polsce".

Także mieszkająca od 30 lat za granicą Agata Vogel-Duczyńska podkreśla, że czuje się związana z Polską i zawsze bierze udział w wyborach polskich władz. "Chcę przyczyniać się do tego, by zachodziły takie zmiany, jakie uważam za stosowne" - powiedziała.