Premier Donald Tusk powiedział, że jest za publikowaniem dokumentów dotyczących okoliczności katastrofy samolotu Tu-154, jeżeli nie szkodzi to śledztwu.

Premier powiedział dziennikarzom, że z góry założył, iż należy jak najszybciej "ujawniać wszystko, co możliwe, co nie zaszkodzi śledztwu"; decydując o ujawnieniu transkrypcji rozmów z kokpitu, kierował się opinią prokuratury. "Po rozpoczęciu badania i śledztwa jestem rzecznikiem tego, aby ujawniać polskiej opinii publicznej przejmować materiały tak szybko, jak tylko jest to możliwe" - powiedział Tusk. "To badanie powinno być najbardziej przejrzyste z dotychczasowych" - zaznaczył.

"Zdecydowałem o ujawnieniu tego materiału i każdego następnego, jeśli będą takie okoliczności, nie dlatego, aby ten materiał coś komuś wyjaśniał, tylko dlatego, żeby przerwać - często motywowane polityczną intencją, złą intencją - spekulacje albo rozwiewać dwuznaczną atmosferę tajemnicy" - dodał. Powiedział, że nie dotarły do niego żadne zastrzeżenia do rzetelności stenogramu rozmów z kabiny Tu-154.

"Mam wrażenie, że jeśli chodzi o stenogramy i kopie z materiału źródłowego, czarne skrzynki, do tej pory działamy szybciej, niż to jest przewidziane w konwencjach i dotychczasowej praktyce" - powiedział.

Zaznaczył, że strona polska ma "także pewne swoje możliwości potwierdzania wierności kopii z oryginałami i rzetelności postępowania ze strony rosyjskiej". "Do tej pory muszę powiedzieć, że ten sprawdzian wypada pozytywnie, nie mamy żadnych powodów sądzić, aby polska strona była manipulowana" - podkreślił.

"Upublicznienie nagrań odbyło się zgodnie z konwencją chicagowską"

Odnosząc się do zastrzeżeń rosyjskiej prasy i opozycji w sprawie ujawnienia transkrypcji rozmów w kokpicie, premier powiedział, że opozycja do tej pory pytała, dlaczego materiały nie są ujawnianie, a po ich publikacji stawia pytanie, dlaczego je ujawniono. Zapewnił, że upublicznienie nagrań odbyło się zgodnie z konwencją chicagowską i porozumieniem z Rosjanami.

"Korzystamy z aneksu 13. do konwencji chicagowskiej - jeśli ważny interes publiczny jest ważniejszy niż ewentualne straty dla badania czy śledztwa wynikające z publikacji, to dany kraj może to zrobić" - powiedział.

Pytany o wrażenia z lektury transkrypcji odparł, że nie jest komentatorem ani ekspertem, a inni politycy "wygłosili już dość komentarzy", interpretowanie tego zapisu nie jest zadaniem posłów ani działaczy partyjnych. Politykom wypowiadającym się w sprawie zalecił "wstrzemięźliwość", oceniając, że "ostatnia rzecz, jaka jest potrzebna w tej kwestii, to polityka".