Na południu Polski poziom wody w rzekach opada, jednak sytuacja na zalanych terenach nadal jest dramatyczna; w przyszłym tygodniu spodziewane są kolejne opady - powiedział o powodzi premier dziś na konferencji prasowej.

Dzisiaj ważniejsze od władzy publicznej są służby bezpośrednio zaangażowane w ratowanie ludzi i dobytku, i ich rekomendacje będą dla nas kluczowe - powiedział w sobotę premier Donald Tusk, który zapoznał się z sytuacją powodziową we Włocławku.

Premier zapowiedział, że jeśli ze strony służb ratowniczych padnie postulat ogłoszenia stanu klęski żywiołowej, to decyzja w tej sprawie zapadnie "w ciągu godziny". Podkreślił jednak, że liczą się "nie nasze wyobrażenia czy czasami amatorskie rady różnych ludzi dobrej woli" - "tylko wyłącznie profesjonaliści i służby zaangażowane w ratowanie w jakimś sensie będą autorami rekomendacji i ich będziemy słuchać".

Szef rządu zaznaczył, że uwikłanie się w konflikt w czasie ewakuacji, próba używania przymusu w jej trakcie, utrudni ją, a nie ułatwi. "Strażacy (...) muszą ratować ludzi" - zaznaczył.

"Dlatego będziemy do skutku (...) namawiać ludzi, rozumiejąc ich obawy o dobytek, żeby nie lekceważyli niebezpieczeństwa i żeby na wezwanie do ewakuacji wykonywali polecenia służb. Przygotowane są szkoły, przygotowane są miejsca na wypadek ewakuacji, w tym czarnym wariancie do ponad 30 tys. ludzi - liczymy na to, że potrzeby ewakuacyjne będą mniejsze" - powiedział premier.

W sobotę w południe dopływ wody w Wiśle do zapory wynosił 6000 tys. m sześc. na sekundę, a zrzut 5700

Oceniając dotychczasowe skutki powodzi, szef rządu przypomniał, że spośród dwunastu odnotowanych do tej pory ofiar śmiertelnych żywiołu, w żadnym przypadku do tragedii nie doszło z powodu odmowy ewakuacji.

"Zapora włocławska była budowana jako obiekt energetyczny, a nie retencyjny, choć i taką rolę spełnia. Możemy z całą odpowiedzialnością zapewnić, że nic obecnie nie zagraża tej budowli i nie ma powodu do niepokoju, obaw o jej wytrzymałość - takiego zdania są wszystkie osoby odpowiedzialne za stan zapory" - powiedział marszałek Sejmu Bronisław Komorowski, który towarzyszył premierowi podczas wizyty we Włocławku.

W sobotę w południe dopływ wody w Wiśle do zapory wynosił 6000 tys. m sześc. na sekundę, a zrzut 5700. Jak poinformował premier, wytrzymałość konstrukcji tamy obliczano na "dobrze ponad 8 tys. metrów sześciennych".

"Te przepływy, jakich się spodziewamy, według prognoz oscylują w granicach 7 tys. metrów sześciennych. Musiałoby się stać coś nieprzewidzianego i strasznego, by dojść do tych ryzykownych ilości wody" - dodał Donald Tusk.

Premier pozytywnie odniósł się do inicjatywy PiS, które zdecydowało, by zaplanowaną na sobotę konwencję wyborczą Jarosława Kaczyńskiego zmienić w koncert charytatywny na rzecz ofiar powodzi. "Każda pomoc jest dobra i na pewno wszyscy chętnie się do tego przyłączą; hojność jest jak najbardziej wskazana" - pokreślił.

Kolejne obfite opady deszczu w przyszłym tygodniu

Szef MSWiA Jerzy Miller zapowiedział, że choć w najbliższych dniach ciągłe opady nie są przewidywane w żadnym województwie, południowo-wschodnia Polska musi się przygotować na kolejne obfite opady deszczu w przyszłym tygodniu.

Minister dodał, że kolejne duże opady deszczu mają zacząć się od przyszłego czwartku, ale - jak podkreślił - szczegółowe prognozy będą znane we wtorek. "Pamiętajmy też, że wały są nasiąknięte. Dlatego bardzo prosimy, by ze względu na opadanie wody nikt nie wierzył, że jest bezpieczny. Nie można czuć się bezpiecznie, gdy woda sięga wałów, jest wysoko" - zaznaczył minister.



Analizując szczegółowo sytuację powodziową w Polsce poinformował, że na Wiśle w ciągu ostatniej doby woda opadała - do miejscowości Gusin włącznie. W Puławach stan jest niższy o ok. 30 cm, w Sandomierzu - ok. 40 cm. Jak podkreślił Miller, fala ma kształt dzwonu - szybko narasta, długo utrzymuje się wysoko, następnie szybko opada. "Poziom wody opada, ale nie należy oczekiwać, że zalany teren będzie szybko zwrócony" - zaznaczył.

Na Odrze poziom wody obniża się, do Oławy włącznie - w Nysie Kłodzkiej o 20 cm, w Opolu o 24 cm.

Miller podkreślił, że bardzo trudna sytuacja jest na Warcie, gdzie spadki są minimalne. Poinformował, że zbiornik retencyjny Jeziorsko jest całkowicie wypełniony, co oznacza, że nie można już regulować ilości wody, która z niego wypływa. Powiedział również, że na wyższą falę musi się przygotować Poznań, stabilizuje się natomiast sytuacja w Kaliszu.

Dodał, że w piątek najbardziej ucierpiało woj. lubelskie. Gmina Wilków została tam zalana w 80 proc., ewakuowano 7 tys. osób. "Wał zaskoczył szybkim pęknięciem nie tam, gdzie go broniono, straż pożarna straciła tam 6 samochodów, w nocy 11 osób ewakuowano śmigłowcami, przez całą noc pracowały amfibie i łodzie. Prawdopodobnie wszystkich uratowano" - mówił Miller. Dodał, że woda przesuwa się w kierunku Łazisk, mieszkańcy proszeni są o ewakuację.

Kolejnym problemem, na który zwrócił uwagę minister, są osuwiska, które dotykają tereny podgórskie, niszcząc domy.

Na terenach zalanych zaczyna się sprzątanie

Miller poinformował, ze na terenach zalanych zaczyna się sprzątanie - bardzo zaawansowane jest w woj. śląskim, a także w Małopolsce i na Podkarpaciu - poza kilkoma gminami, gdzie trwa jeszcze walka z żywiołem.

Dodał, że sprzęt oraz służby stopniowo przesuwane są tam, gdzie jest najtrudniejsza sytuacja. Samorządy dostały pieniądze na prowadzenie akcji ratowniczej, ponad 152 mln zł przekazane zostało poszkodowanym.

Na terenach zalanych śmierć poniosło 12 osób, jednak - jak zaznaczył Miller - nie można stwierdzić jednoznacznie, że wszystkie są ofiarami powodzi.