Politycy wybrali własny interes, a nie interes obywateli - tak szef klubu PO Grzegorz Schetyna ocenia środową decyzję klubów PiS, PSL i Lewicy, by nie wprowadzać pod obrady Sejmu przygotowanego przez Platformę projektu noweli ustawy o wyborze prezydenta, ułatwiającego głosowanie w II turze.

Propozycja PO zakładała, że obywatele głosując w I turze wyborów otrzymywaliby w lokalu wyborczym zaświadczenie umożliwiające im głosowanie w II turze poza miejscem zamieszkania. Wybory odbędą się 20 czerwca, ich ewentualna druga tura 4 lipca.

W porannym głosowaniu większość posłów nie zgodziła się na wprowadzenie do porządku obrad tego projektu nowelizacji. Za tym, by Sejm zajął się projektem opowiedziało się 184 posłów, 207 było przeciw, nikt nie wstrzymał się od głosu. Za wprowadzeniem projektu pod obrady opowiedziało się 175 posłów PO, 4 niezrzeszonych, 3 - SdPl i 2 - DKP. Przeciwko było 138 posłów PiS, 35 - Lewicy, 24 - PSL oraz po 4 niezrzeszonych i koła Polska Plus oraz po 1 z kół SdPl i DKP.

"Bardzo źle się stało, że politycy wybrali własny interes, a nie interes obywateli, mieszkańców, wyborców (...) Źle się stało, że (powstała) taka dziwna koalicja polityczna, nienaturalna, która podejmuje decyzje przeciwko ludziom, przeciwko tak naprawdę zasadzie demokracji - że frekwencja jest czymś najważniejszym, że dostęp i możliwość oddania głosu jest czymś najważniejszym" - powiedział Schetyna w środę dziennikarzom w Sejmie.

Schetyna podkreślił, że jego klubowi zależało na tym, "by w trudnym okresie wakacyjnym ułatwić dostęp do zaświadczeń umożliwiający głosowanie poza miejscem zamieszkania".

"Mieliśmy opinie konstytucjonalistów, różnych ludzi, którzy potwierdzali, że jest to możliwe, m.in. prof. Piotra Winczorka i prof. Marka Chmaja. Pokazywali, że to nie zmienia materii ustawowej ordynacji, a pomaga, udostępnia, umożliwia łatwiejszy dostęp do zaświadczenia, czyli tak naprawdę do głosowania, czyli zrealizowalibyśmy w ten sposób obywatelskie prawo do oddania głosu" - uważa Schetyna.

PSL tłumaczy - nie można zmieniać ordynacji przed wyborami

Z kolei przewodniczący klubu PSL Stanisław Żelichowski powiedział PAP, że jego klub miał ekspertyzy prawne potwierdzające orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, że na pół roku przed wyborami nie można zmieniać ordynacji wyborczej. "W związku z tym, że Sejm jest fabryką prawa, to skąd pójdzie przykład, że prawa trzeba przestrzegać, jak nie z Sejmu? Jeśli takie są reguły gry, to trzeba się do nich dostosować" - dodał.

Wiceszef klubu Platformy Rafał Grupiński powiedział z kolei, że jest zaskoczony postawą koalicjanta. "To błąd, jeśli chodzi o naszego koalicjanta, w tej sprawie PSL powinien być z nami" - uważa Grupiński.

"Być może zdecydowała kalkulacja, że mieszkańcy wsi są w trakcie swoich prac letnich, więc i tak nigdzie na wakacje nie wyjeżdżają, więc z punktu widzenia ich elektoratu nie było to dla nich decydujące" - dodał polityk PO.

Żelichowski zapewnił jednak, że ludowcy "całym sercem" popierają pomysł koalicjanta, ale należy go wprowadzić w kolejnych wyborach prezydenckich, a nie na dwa tygodnie przed tegorocznymi.

PiS i SLD mówią o próbie manipulacji

Te same argumenty przytaczają politycy PiS i SLD, ale dodają do nich jeszcze zarzuty pod adresem PO o próbę manipulacji wynikiem wyborów.

"PO po prostu boi się, że jej elektorat wyjedzie na wakacje, nie zagłosuje na Bronisława Komorowskiego i tym samym da szanse na wygraną Jarosławowi Kaczyńskiemu. Jeżeli PO się boi, to niech wygra w pierwszej turze lub tak prowadzi kampanię wyborczą, żeby wyborcy Bronisława Komorowskiego wzięli sobie na wakacje zaświadczenie upoważniające do głosowania poza miejscem zamieszkania" - powiedział PAP sekretarz klubu Lewicy Wacław Martyniuk.

Jak dodał, nie wolno dostosowywać ordynacji wyborczej do prywatnych potrzeb politycznych.

Również Adam Hofman (PiS) ocenia, że propozycja PO jest efektem analizy struktury swojego elektoratu. "Nie od dziś posłowie PO trąbią larum, że ich wyborcy wyjadą w lipcu na wakacje i w związku z tym uznali, że należy im dać kartki, żeby mogli zagłosować gdzie tylko chcą" - powiedział PAP Hofman.

Poseł stwierdził, że nie można zmieniać reguł gry, gdy wyścig już się rozpoczął. "Wybory nie mogą być manipulacją pod elektorat, wybory powinny wprowadzać takie same zasady dla wszystkich" - podkreślił.



Wiceszef klubu PO uważa, że "nie jest to pierwszy raz, kiedy część polityków stawia przeszkody obywatelom w poszerzaniu ich praw i udogodnień jeśli chodzi o głosowanie". "Przypomnę choćby kwestię wprowadzenia do ordynacji usprawnień dla niepełnosprawnych czy pełnomocnika wyborczego" - dodał Grupiński.

W ocenie wiceszefa klubu PO, brak proponowanych przez PO zmian pozostawia "mitręgę urzędniczą dla każdego, kto chce załatwić możliwość głosowania w miejscu, gdzie będzie z rodziną na wakacjach".

Według niego, może to wpłynąć na frekwencję. "Jesteśmy ludźmi ciężko pracującymi, więc często trudno wygospodarować dwie czy trzy godziny by pójść do urzędu, po to by załatwić karteczkę" - dodał polityk PO.

Pytany, czy nie byłby to precedens zmiany ordynacji wyborczej na miesiąc przed głosowaniem, Grupiński ocenił, że "to nie była zmiana, która zmieniała charakter głosowania, czy mogła mieć wpływ na wynik głosowania". Według niego, było to "uproszczenie dla obywateli w pobieraniu druku urzędowego, które nie miało wpływu na ordynację jako taką".