Dotarłem do dokumentu potwierdzającego egzekucję około 200 osób, których dotąd nie było na znanych nam listach ofiar katyńskich - powiedział historyk Tadeusz Kisielewski podczas sobotniego spotkania na Warszawskich Targach Książki.

Historyk uważa, że w sprawie zbrodni katyńskiej nie wiemy jeszcze wszystkiego i wciąż pojawiają się nowe informacje. Kisielewski dotarł do dokumentu potwierdzającego, że w 1940 r. sowiecka służba bezpieczeństwa NKWD zamordowała w Smoleńsku 220 Polaków, którzy nie figurują na znanych listach.

Byli to polscy duchowni, nie tylko katolicy, ale też protestanci, imam tatarski, kilku grekokatolików. W dokumencie zawarta również jest informacja o miejscu ich pochówku - zamordowani leżą w kilku zbiorowych mogiłach na terenie Smoleńska, na terenie jednej z nich znajduje się obecnie park, na terenie innej wzniesiono pomnik ofiar faszyzmu. Dokument, o którym mowa, zdobył latem 1940 roku wywiad Związku Walki Zbrojnej (później przekształconego w AK) od NKWD - najprawdopodobniej za łapówkę. Dokument uzyskany od NKWD był nieznany historykom przez 69 lat. Przechowywany był w archiwum pułkownika Jana Cieślaka, byłego oficera wywiadu ZWZ, a następnie jego syna Andrzeja.

Kisielewski był w stanie zlokalizować miejsca pochówku polskich ofiar dzięki zeznaniom, jakie uzyskał Oleg Zakirow, były major KGB (następcy NKWD), który w lipcu 1989 r. rozpoczął prywatne śledztwo w sprawie zbrodni katyńskiej. O tym, gdzie leżą Polacy, opowiadali mu bezpośredni sprawcy zbrodni, a także kierowcy smoleńskiego NKWD w latach 40. - Jegor Poliakow i Piotr Klimow. Oleg Zakirow rozmawiał z nimi w 1989 r., zanim jeszcze jego zwierzchnicy zakazali mu zajmować się sprawą. Zakirow ustalił także, że nieznane do tej pory polskie ofiary mogą leżeć w Lesie Katyńskim, choć nie w żadnym z ośmiu odkrytych przez Niemców wielkich zbiorowych mogiłach. Jego zdaniem niektóre ofiary mogły być grzebane na tajnym cmentarzu koło smoleńskiego więzienia. W ostatnich dziesięcioleciach istnienia Związku Sowieckiego było to więzienie dla psychicznie chorych przestępców. W zbiorowych mogiłach w tych miejscach chowani byli zresztą także mordowani przez sowiecką służbę bezpieczeństwa obywatele ZSRR. Kisielewski dowiedział się też od innego funkcjonariusza NKWD, że w 1940 roku studenci medycyny wykopywali ze skweru na południu Smoleńska zwłoki i wykorzystywali je do medycznych doświadczeń.

"Po katastrofie Smoleńskiej, która wstrząsnęła także rosyjską opinią publiczną, szanse na otwarcie rosyjskich archiwów są większe niż kiedykolwiek. Jednak dokumenty dotyczące sprawy katyńskiej są także w archiwach innych krajów - można się ich spodziewać na przykład w archiwach brytyjskich i amerykańskich.

Kisielewski uważa też, że Sowieci nakręcili film szkoleniowy podczas rozstrzeliwania polskich oficerów w Katyniu, który miał być w latach 50-tych przekazany Korei Północnej jako instrukcja, jak postępować z jeńcami wojennymi - uważa Kisielewski powołując się na zbadane przez siebie akta CIA. Zdaniem historyka kopia tego filmu mogła zachować się w utajnionej części materiałów ze śledztwa, prowadzonego w sprawie zbrodni katyńskiej przez Rosjan.

"Rosjanie przekazali dotąd Polakom 67 tomów śledztwa prowadzonego przez rosyjska prokuraturę w sprawie mordów polskich oficerów w Katyniu, tyle że te akurat tomy nie były utajnione. Polscy badacze znają już ich zawartość. Tajemnicą natomiast pozostaje to, co kryją pozostałe 116 tomów tego umorzonego w 2004 roku śledztwa" - mówił Kisielewski. Badacz przypuszcza, że zapewne będzie tam można znaleźć nazwiska tych ponad 30 polskich oficerów, którzy zgodzili się na współpracę z NKWD.

"Bardziej prawdopodobne jest jednak, że Rosjanie utajniając akta dochodzenia chronią rodziny bezpośrednich oprawców. W NKWD bardzo często stanowisko przechodziło z ojca na syna, ci ludzie ciągle pracują w KGB. Może też chodzić o fakt, że polski IPN nie zgodził się w na zakwalifikowanie sprawy katyńskiej jako zbrodni wojennej żądając uznania przez Rosjan tego mordu za ludobójstwo. Z punktu widzenia Rosjan sprawa przedstawia się następująco - kwalifikacja tej sprawy jako zbrodni wojennej ograniczyłoby listę poszkodowanych do Polaków. Uznanie jej za ludobójstwo stworzyłoby precedens, który w Rosji zaowocowałby posypaniem się setek tysięcy pozwów ze wszystkich stron dawnego imperium sowieckiego, które usiane było takimi grobami zbiorowymi jak w Katyniu" - mówił Kisielewski.

Spotkanie z Tadeuszem Kisielewskim miało miejsce trzeciego dnia odbywających się Pałacu Kultury i Nauki Warszawskich Targów Książki i związane było z promocją najnowszej książki historyka zatytułowanej "Gibraltar i Katyń", którą niedawno opublikowało wydawnictwo Rebis.