11. Polish Film Festival Los Angeles jest na półmetku. Pokazane zostały już prawie wszystkie filmy fabularne, w tym tegoroczny zwycięzca konkursu głównego „Wszystko, co kocham” w reż. Jacka Borcucha. Wiele emocji wśród amerykańskiej widowni wzbudził pokaz specjalny „Katynia” Andrzeja Wajdy. Na projekcję czekają dokumenty, w tym nominowany do Oscara „Królik po berlińsku” Bartosza Konopki.

„Wybuch wulkanu na Islandii sprawił nam sporo problemów – mówi Vladek Juszkiewicz, dyrektor festiwalu – Goście z Polski mieli przylatywać do Los Angeles od 19 kwietnia. Sytuacja zmusiła nas do przekładani ich przylotów. Na szczęście sporej grupie udało się dotrzeć na festiwal”.

Wśród polskich gości festiwalu znaleźli się m. in.: Mateusz Damięcki, Eryk Lubos, Lesław Żurek, Borys Szyc i Paweł Borowski.

„Polscy twórcy: aktorzy i reżyserzy przyjeżdżają na festiwal głównie po to, by brać udział w spotkaniach z publicznością po pokazach ich filmów – mówi Łukasz Będkowski, współorganizator festiwalu – Amerykanie są bardzo zainteresowani problematyką polskich filmów, niektórzy bardzo dobrze znają nasze kino, zadają dużo pytań. Od lat główną uwagą do naszego kina jest przesycenie go negatywnymi emocjami. Amerykanie często pytają: czemu wasze filmy są takie smutne? – dodaje Będkowski.

Z dużym zainteresowaniem publiczności spotkał się po raz kolejny „Katyń”. Film Andrzeja Wajdy był już pokazywany na festiwalu dwa lata temu. Pokaz tegoroczny zorganizowany został w związku z tragedią w Smoleńsku. „Ten film, poza swoją artystyczną siłą, w tej chwili nabrał nowego znaczenia: tłumaczy przyczyny kolejnej tragedii” – mówi Juszkiewicz.

Obecny na festiwalu Lesław Żurek (role główne w filmach „Mniejsze zło” i „Mała Moskwa”), zwraca uwagę na amerykańskich dziennikarzy: „Na festiwalowe pokazy przychodzą dziennikarze filmowi, niekiedy na kolejnych pokazach można spotkać te same osoby, które ewidentnie interesują się polskim kinem i znają je bardzo dobrze. To właśnie oni i przedstawiciele Polonii zadają najwięcej pytań. Pytania amerykańskich dziennikarzy są bardzo analityczne – kontynuuje Żurek – Nie jest dla nich istotne, jak pracowało mi się z aktorem „A” czy aktorem „B”, tylko np. starają się porównywać kolejne filmy danego twórcy, śledzą zmiany w jego twórczości i nawiązują do Polskiej Szkoły Filmowej. Tak było właśnie po pokazie filmu „Mniejsze zło” Janusza Morgensterna. Media interesuje także tło historyczne polskich filmów: pytają o Solidarność i sposób jej pokazywani w naszym kinie czy sprawę obecności wojsk radzieckich w Polsce – temat poruszony po pokazie „Małej Moskwy” – kończy Żurek.



Do konkursu głównego stanęło pięć filmów: „Generał Nil” Ryszarda Bugajskiego, „Zero” Pawła Borowskiego, „Wojna polsko-ruska” Xawerego Żuławskiego, „Mała Moskwa” Waldemara Krzystka oraz „Wszystko, co kocham” Jacka Borcucha. I to właśnie film Borcucha zdobył główną nagrodę Hollywood Eagle przyznaną przez amerykańskie jury. Film opowiada o trudnej miłości młodych ludzi rozgrywającej się na tle burzliwych zmian politycznych lat 80-tych.

Spośród ponad dwudziestu fabuł, pokazywanych na festiwalu, największym zainteresowaniem cieszył się nagrodzony film Jacka Borcucha, a także „Moja krew” Marcina Wrony, zwycięzca festiwalu w Gdyni „Mała Moskwa” Waldemara Krzystka i „Zero” w reż. Pawła Borowskiego. Widzowie, po obejrzeniu tego ostatniego, wielokrotnie zabierali głos podczas dyskusji tylko po to, żeby pogratulować twórcom. Padło także pytanie, kiedy film trafi do amerykańskiej dystrybucji. Jak na razie pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

Na festiwalu zaprezentowano również „Limousine” w reż. Jerome’a Dassier’a z Agnieszką Grochowską i Christopherem Lambertem w rolach głównych. Widzowie filmu, który ciągle nie doczekał się polskiej premiery, chociaż od jego realizacji minęły już dwa lata, zwracali uwagę na muzykę i zdjęcia. Na czwartkowym pokazie obecny był autor zdjęć, wybitny amerykański operator Bill Butler. Po pokazie Butler podkreślał, że spotkał się w Warszawie z bardzo dobrym przyjęciem, chwalił także profesjonalizm polskiej ekipy i aktorów. Bill Butler jest autorem zdjęć do m.in. : „Lotu nad kukułczym gniazdem”, „Szczęk”, „Grease” czy serii „Rocky”.

Hollywood Eagle Documentary Award otrzymał na festiwalu film „Yodok stories” Andrzeja Fidyka, który pokonał m.in. nominowanego do Oscara „Królika po berlińsku”. Film Fidyka opowiada o losach uciekinierów z północnokoreańskich obozów koncentracyjnych.

Pokazy w głównym kinie festiwalowym na Sunset Boulevared dobiegły końca w czwartek. W piątek rozpoczęły się pokazy filmów dokumentalnych w słynnym Egyptian Theatre oraz kolejne pokazy filmów fabularnych w kinie Regency South Coast Village w Santa Ana.

Również w piątek odbył się pokaz filmu „Miasto z morza” Andrzeja Kotkowskiego na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Morskich (LA Harbor International Film Festival).

„Wśród czekających jeszcze na pokazy dokumentów jest wiele szkiców postaci – mówi Juszkiewicz – będziemy pokazywać m.in. biografie: Agnieszki Holland w reż. Wiesława Dąbrowskiego, „Komeda – muzyczne ścieżki życia” w reżyserii Niemki Cladii Buthenhoff-Duffy, „Chopin’s afterlife” Ophry Yerushalami. Kolejną grupą dokumentów są filmy historyczne, odnoszące się głównie do czasów wojny i komunizmu są to m.in.: „Upadek imperium” Andrzeja Titkowa, „Polskie orlęta nad pakistańskim niebem” Anny Pietraszek czy „Królik po berlińsku” Bartosza Konopki. Sądzę, że z dużym zainteresowaniem może się spotkać polski dokument o Robercie Kennedym „Amerykanin w PRL-u” w reż. Piotra Morawskiego i Ryszarda Kaczyńskiego.

11. Polish Film Festival Los Angeles potrwa do 2 maja.

Więcej informacji i program na: www.polishfilmLA.org.