To pierwsze od czasu pomarańczowej rewolucji wybory prezydenckie. Według sondaży powyborczych Janukowycz zdobył od 31,5 do 37,6 głosów, a Tymoszenko - od 26,4 do 27,2 proc.

Zaledwie od 5,1 do 6 proc. poparcia uzyskał urzędujący prezydent Wiktor Juszczenko, którego do władzy wyniosła pomarańczowa rewolucja 2004 roku. Juszczenko pokonał wtedy w powtórce drugiej tury Janukowycza, którego sztab oskarżono o fałszerstwa.

W związku z tym, że żaden z kandydatów nie otrzymał ponad 50-procentowego poparcia, 7 lutego dojdzie do drugiej tury wyborów, w której Janukowycz zmierzy się z Tymoszenko.

Trzecie miejsce zajął były prezes Narodowego Banku Ukrainy Sergij Tihipko z 13,08 proc. głosów, a czwarte - były przewodniczący parlamentu Arsenij Jaceniuk (6,8 proc.). Dopiero piątą pozycję uzyskał obecny prezydent Wiktor Juszczenko, który zgromadził zaledwie 4,87 proc. głosów.

Według CKW, frekwencja wynosiła 66,68 proc.

Rywale już szykują pazury

W opublikowanym w nocy oświadczeniu Tymoszenko podkreśliła, że "Janukowycz, który reprezentuje kręgi kryminalne, nie ma żadnych szans".

Janukowycz ograniczył się do stwierdzenia, że jego rywalka wydaje się "być przygnębiona" obecną sytuacją. "Dzisiejszy dzień był referendum nad ekipą +pomarańczowych+. Ludzie ich osądzili i ten osąd był sprawiedliwy" - skomentował.

Już w niedzielę wieczorem Tymoszenko zaapelowała do wyborców ze środowisk narodowo-demokratycznych o udzielenie jej poparcia w walce z Janukowyczem. "Nie pozwolę, by nasz kraj zszedł z drogi demokracji. Ukraina była i pozostaje państwem europejskim. Janukowycz nie ma szans" - oświadczyła.

Poprosiła m.in. o poparcie wyborców prezydenta Juszczenki, a także zwolenników byłego prezesa banku narodowego Serhija Tihipki i byłego przewodniczącego parlamentu Arsenija Jaceniuka, którzy zajęli w niedzielę odpowiednio trzecie i czwarte miejsce.

Tuż przed zakończeniem głosowania przedstawiciele społecznego Komitetu Wyborców Ukrainy (KWU) w Kijowie powiedzieli, że wybory zostaną uznane za ważne, gdyż odbywają się, jak powiedział szef KWU Ołeksandr Czernenko, "bez większych naruszeń prawa".

Wybory były dobrze przygotowane

Dobrze ocenił przygotowanie komisji wyborczych Paweł Kowal, szef misji obserwacyjnej z ramienia Parlamentu Europejskiego (PE). Eurodeputowany podkreślił, że misja obserwacyjna, w której uczestniczy, odwiedza poszczególne lokale wyborcze bez zapowiedzi.

O tym, że bez zakłóceń odbywało się głosowanie w Autonomicznej Republice Krymu poinformowała PAP posłanka Barbara Bartuś (PiS), członkini misji obserwacyjnej z ramienia Zgromadzenia Parlamentarnego Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE).

Politycy podkreślają, że Polska uszanuje każdy demokratyczny wybór Ukraińców, a eksperci nie przesądzają na razie, kto po drugiej turze zasiądzie w fotelu prezydenckim w Kijowie.

Obecne wybory prezydenckie na Ukrainie nie wywołują takiego wrzenia jak poprzednie, co świadczy o tym, że demokracja w tym kraju jest ugruntowana - ocenił Jacek Kucharczyk, prezes zarządu Instytutu Spraw Publicznych (ISP) w Warszawie. Zaznaczył, że niezależnie od tego, kto zostanie zwycięzcą ukraińskich wyborów prezydenckich, Polska i Unia Europejska będą musiały prowadzić z nim dialog.

Polska podkreśla strategiczne partnerstwo z Ukrainą

Minister w Kancelarii Prezydenta Mariusz Handzlik zadeklarował w niedzielę, że Polska będzie współpracowała z każdym, demokratycznie wybranym prezydentem Ukrainy.

Podkreślił, że strategiczne partnerstwo między Polską a Ukrainą nie będzie zależało od konkretnych osób sprawujących urząd prezydenta, ale będzie się opierało na fundamencie wspólnych interesów i wizji obu krajów. Podkreślił, że Ukraina pozostaje dla naszego kraju "ważnym partnerem i przyjacielem".

Zaznaczył, że wszyscy kandydaci ubiegający się o fotel prezydencki mieli możliwość zaprezentowanie swoich programów podczas kampanii wyborczej. "Uczciwe i demokratyczne wybory są jedną z największych zdobyczy pomarańczowej rewolucji" - powiedział Handzlik.

Polska musi uszanować każdego prezydenta wybranego przez ukraiński naród - powiedział w niedzielę PAP szef klubu PSL Stanisław Żelichowski, komentując sondażowe wyniki wyborów prezydenckich.

Pierwsza tura wyborów prezydenckich na Ukrainie była starciem poglądów politycznych, a druga będzie wyborem mniejszego zła - ocenia dr Rościsław Kramar. Zdaniem ukrainisty z Uniwersytetu Warszawskiego, trudno prognozować wyniki II tury.

Ekspert z Ośrodka Studiów Wschodnich Paweł Wołowski ocenia, że w niedzielnej pierwszej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie Julia Tymoszenko uzyskała zaskakująco dobry wynik i zachowała bardzo duże szanse na zwycięstwo w II turze.

Specjalizującą się w najnowszej historii Ukrainy i stosunkach polsko-ukraińskich Bogumiła Berdychowska uważa, że bez względu na to, kto zostanie prezydentem Ukrainy, nie trafi ona w rosyjską strefę wpływów.

W tej grze o przejęcie elektoratu kandydatów, którzy odpadli - zdaniem Berdychowskiej - większe potencjalne możliwości ma Janukowycz. Publicystka jednak nie przekreśla szans Tymoszenko, bo - jak mówi - elektorat tych, którzy odpadli, jedynie do pewnego stopnia będzie kierować się ich wskazaniami. Dodała, że w przedwyborczych sondażach Tymoszenko była "niedoszacowana".

Prysł mit pomarańczowej rewolucji: ówcześni oponenci, czyli Wiktor Janukowycz i Wiktor Juszczenko dzisiaj ze sobą de facto współpracują, a najwięksi bohaterowie pomarańczowej rewolucji, czyli Wiktor Juszczenko i Julia Tymoszenko są ze sobą najbardziej skłóceni - powiedział w niedzielę PAP Tadeusz Iwiński (Lewica).