Prezydenci Rosji i USA, Dmitrij Miedwiediew i Barack Obama, uzgodnili w poniedziałek podstawowe parametry nowego traktatu, który ograniczy potencjały ofensywne obu krajów i który zastąpi wygasający 5 grudnia układ o redukcji broni strategicznych z 1991 roku (START-1).

Miedwiediew i Obama porozumieli się, że w ciągu siedmiu lat od wejścia w życie nowego traktatu Rosja i USA zredukują liczbę głowic bojowych do 1500-1675, a systemów przenoszenia - do 500-1110.

Ustalenia te obaj prezydenci zawarli w specjalnym memorandum, podpisanym na zakończenie ich blisko czterogodzinnych rozmów na Kremlu.

Miedwiediew i Obama nie poczynili natomiast konkretnych uzgodnień dotyczących obrony przeciwrakietowej. Zapowiedzieli jedynie, że rosyjsko-amerykański dialog w tej sprawie będzie kontynuowany. Miedwiediew przyznał, że Rosja i USA wciąż różnią się w sprawie tarczy antyrakietowej. Zauważył jednocześnie, że w stanowisku Waszyngtonu nastąpił postęp i że możliwe jest kompromisowe rozwiązanie tego problemu.

W ramach tej pierwszej Rosja zezwoli USA na maksymalnie 4,5 tys. przelotów rocznie, za które nie będzie pobierać opłat

Prezydent USA powtórzył w obecności gospodarza spotkania, że nie należy łączyć redukcji potencjałów strategicznych z kwestią obrony przeciwrakietowej.

Ważnymi rezultatami moskiewskiego szczytu są też umowy o tranzycie wojskowym do Afganistanu, dwustronnej współpracy wojskowej i powołaniu amerykańsko-rosyjskiej komisji prezydenckiej ds. rozwoju współpracy, która zastąpi istniejącą w czasie prezydentur Borysa Jelcyna i Billa Clintona komisję Gore-Czernomyrdin.

W ramach tej pierwszej Rosja zezwoli USA na maksymalnie 4,5 tys. przelotów rocznie, za które nie będzie pobierać opłat.

Na wspólnej konferencji prasowej Miedwiediew określił rozmowy z Obamą jako bardzo pożyteczne i szczere. Oświadczył, iż uzgodnił ze swoim amerykańskim partnerem, że tak będą rozmawiać również w przyszłości. Obama ocenił z kolei, że rozmowy były bardzo owocne. Za ich najważniejsze wyniki uznał uzgodnienia dotyczące redukcji potencjałów ofensywnych i nierozprzestrzeniania broni jądrowej.

Przed rozmowami z Miedwiediewem Obama złożył wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Parku Aleksandrowskim, przed Murem Kremlowskim

Prezydent USA poruszył także temat Gruzji i podkreślił, że należy respektować suwerenność i integralność terytorialną tego kraju.

Przed rozmowami z Miedwiediewem Obama złożył wieniec przed Grobem Nieznanego Żołnierza w Parku Aleksandrowskim, przed Murem Kremlowskim. W czasie trzydniowej wizyty w Rosji - pierwszej w charakterze szefa państwa - Obamie towarzyszy małżonka Michelle wraz z córkami.

Komentatorzy są podzieleni w ocenie poniedziałkowych uzgodnień dotyczących redukcji broni nuklearnej.

Richard Pipes, znawca historii Rosji i były dyrektor wydziału Europy Wschodniej w Radzie Bezpieczeństwa Narodowego USA, wyraził opinię, że umowa nie ma większego znaczenia.

"Redukcja rakiet z liczby, która jest w stanie zniszczyć cały świat, do nieco mniejszego poziomu jest bez znaczenia"

"Redukcja rakiet z liczby, która jest w stanie zniszczyć cały świat, do nieco mniejszego poziomu jest bez znaczenia. Dopiero całkowita eliminacja broni nuklearnej byłaby realnym osiągnięciem, ale to nie jest możliwe. Redukcje nie zniechęciły takich państw jak Iran czy Korea Północna do zbrojeń atomowych i sprzedaży rakiet innym krajom" - powiedział PAP Pipes.

"Przede wszystkim takie porozumienie jest konieczne, ponieważ obecny traktat regulujący liczbę tych broni wygasa w grudniu i trzeba go jakoś przedłużyć. Porozumienie jest dobre dla obu państw. Leży w interesie USA, ponieważ staramy się przekonać niektóre kraje, by zrezygnowały z broni atomowej, więc redukcja naszej jest tu dobrym argumentem. Poza tym utrzymywanie takiej broni jest bardzo kosztowne" - ocenił z kolei w rozmowie z PAP Larry Korb, były podsekretarz stanu w Pentagonie, obecnie ekspert w Center for American.

Szef komisji spraw zagranicznych rosyjskiej Dumy (niższej izby parlamentu) Konstantin Kosaczow nazwał wyniki pierwszego dnia wizyty "bardziej niż imponującymi". Podkreślając, że strony "zbliżyły stanowiska", Kosaczow przyznał, że najwięcej różnic pozostało w sprawach tarczy. "Jednak dobre jest już to, że nie ma dążenia do postawienia drugiej strony przed faktem dokonanym" - dodał.