Frekwencja miała być niska – ale wynik 27.5 jest stosunkowo niezły i lepszy niż w poprzednich wyborach do europarlamentu; PO miało zdobyć prawie połowę mandatów – ale osiągnęła nieco mniej, bo ponad 45%, co i tak jest wynikiem przyzwoitym; PiS spodziewał się jednej czwartej głosów, a uzyskał prawie trzydzieści procent, co jest wynikiem zdecydowanie lepszym od przewidywań.
Nie miało trudności z przekroczeniem 5% PSL, uzyskując prawie 8% poparcia, a SLD, z 12%, wypadło lepiej niż się spodziewano. Ogólnie, wybory potwierdziły, iż polski wyborca zdecydowanie popiera integrację europejską. Żadna z wielkich partii nie zajęła stanowiska „anty-europejskiego”, chociaż stanowisko PiS-u jest bliskie wałęsowej formule „jestem za, a nawet przeciw”, co zapewne pozbawiło głosów Libertas oraz Prawicę Rzeczpospolitej.
Ogółem – nie było większych przetasowań w układzie partyjnych sił
Zauważmy, że „polscy wyborcy” stanowią niewielką część uprawnionych do głosowania, bo niewiele ponad jedną czwartą. Warto zapytać, kim są ci, prawie trzy czwarte, którzy zdecydowali się nie wziąć udziału w wyborach. Wielu komentatorów odpowie, iż są to ludzie pozbawieni świadomości obywatelskiej. Mam jednak, co do takiej diagnozy pewne wątpliwości.Osobiście wyłączałem odbiornik radiowy, kiedy tylko zaczynano nadawanie programów wyborczych partii politycznych. Treści które nadawano można traktować jako obrazę ludzkiej inteligencji. Politycy niestety uważają nas za durniów.
Z kolei, przeciętny Polak nie ma szacunku do polityków, których uważają za niegodnych zaufania cwaniaków. To nie jest sytuacja, skłaniająca spełnienia obywatelskiego obowiązku, jakim jest oddanie głosu w wyborach.Według sondażu telefonicznego, który dla „Rzeczpospolitej” przeprowadził w dniach 3-4 czerwca GfK Polonia, 36% osób, które zdecydowały się nie głosować uzasadniło swą decyzję tym, że „nie ma partii, której program odpowiadałby mi”. Stanowi to 29% ogółu uprawnionych do głosowania, tj. więcej niż liczba tych, którzy w wyborach wzięli udział.
Podobny procent osób (35%) uznał, że nie warto głosować, bo „wynik wyborów jest przesądzony, mój głos i tak nic nie zmieni”. Wartość prognostyczna tego rodzaju sondaży nie jest wysoka. Na dodatek, respondenci mogli wskazywać na więcej niż jeden z pięciu wymienionych powodów. Nie zmienia to faktu, że diść niska frekwencja może świadczyć nie tyle o niskiej kulturze politycznej polskich obywateli, co: o nieprzejrzystości ustroju UE; wciąż ograniczonych kompetencjach europarlamentu; przekonaniu przeciętnego obywatela w Polsce, że kandydaci traktują mandat europosła raczej jako niezłą „fuchę” niż odpowiedzialne zajęcie.
Na dodatek, przyjęta ordynacja wyborcza powoduje, że głosując na wybraną osobę, głosujemy jednocześnie na całą listę, a na niej mogą być osoby, których nie chcielibyśmy poprzeć. A wreszcie, sposób układania list przez poszczególne partie, o czym media szeroko informowały, wskazywał na stosowanie naiwnej manipulacji, co zapewne nie zachęcało do głosowania.Być może więc, osoby niegłosujące, a w każdym razie część z nich, nie są pozbawione świadomości obywatelskiej. Nie wykluczam, że przy bliższym przyjrzeniu okaże się, iż jest to „sól ziemi naszej”. A nawet, jeżeli tak nie jest, to zapewne jest to zbiorowość zróżnicowana pod względem motywacji i nie zawsze lenistwo i obojętność przesądzają o absencji wyborczej.