Jeśli rząd federalny nie uruchomi kolejnego pakietu pomocowego, to Stany Zjednoczone staną w obliczu masowych bankructw małych przedsiębiorstw.
Z tego co mówią republikanie z Senatu, nie zanosi się na to, by ustawa przyznająca pomoc drobnym firmom w ogóle powstała. Eksperci ostrzegają, że przy takim scenariuszu recesja jest gwarantowana, a amerykańska gospodarka może już nigdy nie wrócić do kształtu sprzed pandemii.
Dotąd upadło w Ameryce od początku kryzysu sanitarnego wiele restauracji, sklepów i innych niedużych przedsiębiorstw. Ale dzięki zastrzykowi gotówki z Waszyngtonu dla ich właścicieli i pracowników o wiele więcej ocalało. Jeden z głównych programów rządowych Paycheck Protection Program, wart kilkaset miliardów dol., jest jednak na wyczerpaniu.
National Bureau of Economic Research (NBER), organizacja non profit badająca amerykańską gospodarkę, przeprowadziła głęboką analizę wpływu pandemii na small business w Ameryce. W okresie od lutego do kwietnia tego roku zniknęło w USA 3,3 mln (czyli 22 proc.) małych firm.
„Spadek liczby właścicieli firm był największy w historii, a straty były odczuwalne w prawie wszystkich branżach” – można przeczytać w raporcie. Szczególnie mocno ucierpiały firmy prowadzone przez Afroamerykanów. Ich liczba skurczyła się aż o 41 proc. Z kolei wśród właścicieli o latynoskich korzeniach o 32 proc., a azjatyckich o 26 proc. „Symulacje wskazują, że ze względu na branże, w których działały te firmy, były częściowo narażone na większe ryzyko strat” – pisze NBER. W sumie biznes prowadzony przez imigrantów w USA skurczył się w badanym okresie o 36 proc. Co ciekawe, ubyło także 25 proc. firm prowadzonych przez kobiety.
„Wnioski z badania dotyczące pierwszych strat małych przedsiębiorstw mają istotne konsekwencje polityczne i mogą zapowiadać długoterminowe konsekwencje dla rynku pracy i nierówności ekonomicznych” – przestrzegają autorzy badania. Dlaczego kryzys proporcjonalnie bardziej uderzył w mniejszości i imigrantów? Aby otrzymać pożyczkę, należało mieć dostęp do infrastruktury bankowej. A mniejsze firmy, szczególnie prowadzone przez imigrantów, składają swoje oszczędności raczej w parabankach, w związku z czym ich dostęp do pomocy z banków jest utrudniony.
Ostatni poważny pakiet pomocowy uchwalono w maju. Opiewał on na ok. 3 bln dol. i przewidywał transzę bezpośrednich transferów pieniężnych dla Amerykanów. Zarabiający poniżej 75 tys. dol. rocznie otrzymali ponownie 1,2 tys. dol. Gospodarstwo domowe uzyskało maksymalnie środki w wysokości 6 tys. dol. Jednorazowe bezpośrednie transfery pieniężne dla Amerykanów wprowadzono już we wcześniejszym rekordowym, wartym ponad 2 bln dol. pakiecie stymulacyjnym przegłosowanym przez Kongres w marcu.
W majowym pakiecie ustaw demokraci zaproponowali też utrzymanie aż do stycznia 2021 r. dodatkowych 600 dol. tygodniowo do podstawowej kwoty zasiłku dla bezrobotnych. To powodowało, że łączna wartość dodatkowej pomocy przekracza w większości amerykańskich stanów łączną wartość zasiłków dla bezrobotnych wypłacanych przed pandemią.
Tymczasem w połowie sierpnia Donald Trump podpisał cztery rozporządzenia wykonawcze, by rozwiązać patową sytuację, jaka powstała między mającymi przewagę w Izbie Reprezentantów demokratami a zdominowanym przez republikanów Senatem w sprawie kolejnego etapu walki z wywołanym pandemią koronawirusa kryzysem gospodarczym. Od razu pojawiły się wątpliwości, czy prezydent miał w ogóle prawo je wydać. Jednak gdy w grę wchodzi reelekcja, Trump nie ogląda się na procedury.
Pierwsze rozporządzenie wykonawcze przedłuża zasiłki dla bezrobotnych, którzy utracili pracę z powodu COVID-19, ale nowe czeki będą opiewały tylko na 400 dol. Drugie odracza konieczność zapłacenia podatku dla osób zarabiających poniżej 100 tys. dol. rocznie. Kolejne wprowadza moratorium na eksmisję lokatorów niepłacących czynszu, ale jednocześnie uruchamia pomoc finansową dla właścicieli budynków mieszkalnych. Ostatnie wprowadza ulgi dla osób spłacających kredyty studenckie.
Konstytucjonaliści są zgodni, że kompetencje w zakresie wydawania takich decyzji ma wyłącznie Kongres. Dlatego demokraci mogą z tym pójść do sądu. Choć niekoniecznie opłaca się im to politycznie, bo wszystkie cztery decyzje są wśród Amerykanów popularne. Jeżeli jednak nie wejdą na drogę prawną, może utrwalić się precedens, że prezydent nie musi się oglądać na władzę ustawodawczą w żadnej sprawie.
Całe polityczne zamieszanie sprowadza się jednak do tego, że władze stanowe, niezależnie od barw partyjnych, oraz demokraci z Kongresu chcą jak największej pomocy państwa w walce z koronawirusem. Biały Dom dąży natomiast przede wszystkim do tego, by gospodarka jak najszybciej wróciła do normy, a o pomocy Amerykanom myśli selektywnie i doraźnie. Głównie w kontekście nadchodzących wyborów.