Władze północnokoreańskie i turkmeńskie również stosują poważną profilaktykę antyepidemiczną.
Państwa powyżej 5 mln mieszkańców oficjalnie wolne od wirusa / DGP
Korea Płn. i Turkmenistan bywają nazywane najbardziej zamkniętymi państwami świata. Oba państwa są oficjalnie wolne od koronawirusa, choć środki, po jakie sięgają, wskazują, że to nieprawda. Według stanu na wczoraj spośród 195 państw członków i obserwatorów ONZ w 172 odnotowano przypadki zakażenia SARS-CoV-2. Większość pozostałych to małe, odizolowane i niepopularne wśród turystów kraje wyspiarskie. W 10 mieszka powyżej miliona ludzi, w ośmiu – powyżej 5 mln. Na pierwszym miejscu pogrążony w wojnie Jemen. Tuż za nim KRLD.
Pjongjang był jedną z pierwszych stolic, które zamknęły granice. W styczniu wstrzymano przyjmowanie zagranicznych turystów, a miejscowa agencja KCNA pisała o wprowadzeniu stanu nadzwyczajnego. W lutym zamknięto szkoły, a studentom zakazano opuszczania akademików. W połowie marca ogłoszono budowę nowego szpitala w stolicy. Korea Płn. korzysta też z pomocy zagranicznej w postaci maseczek i środków do dezynfekcji.
Władze wciąż utrzymują, że nie stwierdzono ani jednego przypadka wirusa. Oficjalnie wierzy im także Światowa Organizacja Zdrowia. Mimo że tysiące ludzi objęto kwarantanną, a powszechnym zjawiskiem jest tam transgraniczny handel z Chinami – nielegalny, ale odbywający się z cichym przyzwoleniem władz. 20 marca KCNA podała, że z kwarantanny zwolniono ponad 4 tys. ludzi i wszyscy mieli okazać się zdrowi.
Południowokoreańskie media twierdzą, że to nieprawda. „JoongAng Ilbo” już w lutym pisał o pierwszym przypadku w Pjongjangu, a skupiający się na analizie doniesień z KRLD „Daily NK” – o pięciu zgonach w graniczącym z Chinami Sinŭiju. Ta ostatnia gazeta informowała o fali zakażeń w wojsku; miało umrzeć 180 żołnierzy. To by potwierdzało doniesienia z USA o generalnym ograniczeniu aktywności armii. Jednakże Pjongjang przeprowadził kolejne testy rakietowe.
Podobna sytuacja panuje w Turkmenistanie. Na łamach państwowej gazety „Altyn Asyr” próżno szukać wzmianek o epidemii, ale władze wprowadziły daleko idące ograniczenia. Zamknięto restauracje i obiekty rozrywki. Niektóre firmy państwowe wysłały pracowników na bezpłatne urlopy. W poniedziałek rozgrywki wstrzymała piłkarska Ýokary Liga, która rozpoczęła sezon raptem dwa tygodnie wcześniej. Władze milcząco cofnęły zakaz zakładania maseczek w miejscach publicznych.
Ograniczono możliwość podróżowania i zamknięto stolicę przed przybyszami z prowincji. Według portalu TurkmenNews, samoloty lecące do niej lądują w odległym o 470 km Türkmenabacie. Podróżnym mierzy się temperaturę, a w przypadku gorączki wysyła na kwarantannę. Jak podaje państwowa agencja Türkmenaragatnaşyk, prezydent nakazał przejście gazet do internetu. „Wirusy mogą być przekazywane także za pośrednictwem papieru” – czytamy w omówieniu słów Gurbangulego Berdimuhamedowa.
To jedna z raptem dwóch depesz agencji, w której słowo „koronawirus” pojawia się w turkmeńskim kontekście. Propaganda unika jakichkolwiek odniesień do SARS-CoV-2. Berdimuhamedow radził za to sięgnięcie po środki medycyny ludowej służące „profilaktyce różnych chorób zakaźnych”. Jak podaje rozgłośnia Azatlyk, Turkmeni rzucili się na poganka rutowatego, uznawanego w Polsce za środek odurzający, którego w Turkmenistanie suszy się i spala, okadzając dymem pomieszczenia. Cena zioła zwanego ýüzärlik skoczyła ośmiokrotnie.
„Chroniki Turkmienistana” podają, że o połowę wzrosła cena baranich głów, z których zupa także ma chronić przed wirusem. Mieszkańcy opowiadają o wzroście cen. Na bazarach ma brakować jaj, mąki i oleju. We wtorek prezydent nakazał urzędnikom zadbać o zaopatrzenie ludności i przyspieszyć rozwój e-handlu. Niezależnie od oficjalnego dementi, źródła Azatlyku twierdzą, że kilka osób zachorowało w regionach graniczących z silnie dotkniętym epidemią Iranem.