Nie ma powrotu do podnoszenia wieku emerytalnego. Trzeba szukać innych rozwiązań na rzecz zmian w systemie emerytalnym - zadeklarował w czwartek lider PSL i kandydat na prezydenta Władysław Kosiniak-Kamysz.

Kosiniak-Kamysz w radiowej Jedynce powiedział, że kiedy był ministrem pracy, podjął decyzję o podwyższeniu wieku emerytalnego na podstawie analiz demograficznych, z których wynikało, że na jednego emeryta przypadają cztery osoby pracujące, zaś w 2035 będą to już dwie osoby pracujące. Przyznał, że po wyborach w 2015 r., kiedy wyborcy sprzeciwili się temu pomysłowi, postanowił uszanować ich decyzję.

"Nie ma powrotu do podnoszenia wieku emerytalnego. Trzeba szukać innych rozwiązań na rzecz zmian w systemie emerytalnym. Dzisiaj będzie dyskusja o emeryturach stażowych na podstawie projektu obywatelskiego, który złożyliśmy. Pierwsza propozycja zakłada emerytury dla osób, które mają 40 lat udokumentowanego stażu pracy, zaś druga, poselska i zmodyfikowana po konsultacjach z OPZZ-em, czyli 35 lat dla kobiet i 40 lat (stażu pracy - PAP) dla mężczyzn, przy czym kobiety muszą mieć ukończone 55 lat, zaś mężczyźni 60" - wyjaśnił.

Lider PSL spytany o to, kto będzie płacił za przyszłe emerytury dla osób samozatrudnionych, odpowiedział, że to "dobrowolność wyboru". "Coraz więcej osób pracuje w tej formule. Trzeba znaleźć sposób, jak ulżyć przedsiębiorcom samozatrudnionym, kiedy stracą pracę, ponieważ wtedy nie będą żadnych składek odprowadzać. Warto odprowadzać składki przynajmniej przez 20 lat dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn, żeby była stabilność przynajmniej emerytury minimalnej. W ogóle powinna się odbyć dyskusja o programie emerytalnym - czy być może powinny być np. emerytury obywatelskie, bo za 10-15 lat młode pokolenie emerytalne będzie miało dużo większe obciążenie" - uzasadnił.

Pytany czy coś by zmienił, gdyby został prezydentem, Kosiniak-Kamysz powiedział, że obecnie w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi, Polska jest zbyt "jednostronna". "Głównym gwarantem bezpieczeństwa jest NATO, choć to prawda, że USA jest tam głównym mocarstwem. Kontynuowałbym jednak w tym zakresie politykę zagraniczną, zaś zmieniłbym inną rzecz - pozycję Polski w Unii Europejskiej, która wciąż jest tam na antypodach, marginalizowana. Walczyłbym by była w top 5 państw Unii Europejskiej. Polska powinna o tyle skorzystać na brexicie, że zajmie miejsce Wielkiej Brytanii w Unii" - zaznaczył.