W tym roku w Europie modne staną się małżeństwa z rozsądku. Takie są świeżo upieczone koalicje w Austrii i Hiszpanii.
Obydwie mają wiele wspólnych cech. Na ich czele stoją młodzi liderzy – Austriak Sebastian Kurz w tym roku skończy 34 lata, Hiszpan Pedro Sanchez 48 lat. Są efektem przyspieszonych wyborów, zaczęły rządzić w styczniu i obydwie są pierwsze w historii. W obydwu znaczący odsetek tek rządowych przypadł kobietom. I z obydwoma wiąże się nadzieje na odrobinę spokoju politycznego po okresie zawieruchy.
Bardziej egzotyczny związek rozpocznie dzisiaj drugi tydzień rządów w Austrii pod wodzą kanclerza Sebastiana Kurza. Najmłodszemu szefowi rządu na świecie udało się bowiem zmontować koalicję konserwatystów z zielonymi – coś, co dotychczas nad Dunajem uważano za mało prawdopodobne, jeśli wręcz nie za niemożliwe. Od trwałości tej kombinacji alpejskiej będzie zależała stabilność austriackiej polityki, która znajdowała się w chaosie od maja ub.r., kiedy rozpadł się poprzedni gabinet Kurza.
To zarazem dość poważny eksperyment w zakresie budowania politycznego konsensusu. Koalicjantów bowiem, choć mają wiele wspólnego, sporo też dzieli, zwłaszcza w takich obszarach jak polityka migracyjna oraz bezpieczeństwo wewnętrzne. Zieloni jednak zgodzili się, aby działki te zostały pod kuratelą Austriackiej Partii Ludowej (ÖVP; macierzystego ugrupowania Kurza), a nawet wyrazili zgodę na opracowanie „nowej strategii imigracyjnej”, która obejmuje takie pomysły jak prewencyjne zatrzymania osób ubiegających się o azyl uznanych za „politycznie niebezpieczne”. Koalicjanci chcą również podnieść granicę wieku, poniżej której dziewczynkom w szkołach nie będzie wolno nosić chust, z 10 do 14 lat.
Oba nowe rządy są efektem przyspieszonych wyborów
Konserwatyści w zamian zgodzili się na pakiet działań środowiskowych obejmujący m.in. propozycję, aby do 2030 r. całość energii elektrycznej w Austrii była produkowana z odnawialnych źródeł (co nie będzie trudne, biorąc pod uwagę, że już teraz stanowią one większość w miksie energetycznym), a 10 lat później, żeby kraj stał się neutralny węglowo. W 300-stronicowej umowie koalicyjnej znalazł się również zapis o wprowadzeniu rozwiązań, dzięki którym podrożeją bilety lotnicze – aby zachęcić do przesiadki na bardziej przyjazną środowisku kolej.
Kurz podsumował zawarte z Zielonymi porozumienie stwierdzeniem, że „chroni granice oraz środowisko”, chociaż więcej jest tam jednak elementów z programu konserwatystów. I nawet jeśli obie strony na razie deklarują chęć współpracy, to trudno powiedzieć, na ile ta pierwsza w historii turkusowo-zielona koalicja okaże się być trwała. Na pewno dobrze zwiastuje jej spadek notowań skrajnie prawicowej Wolnościowej Partii Austrii (w ostatnich wyborach stracili 20 mandatów w 183-miejscowej Radzie Narodowej, czyli izbie niższej austriackiego parlamentu). Historycznie bowiem wolnościowcy, rosnąc w siłę, ściągali na prawo również ÖVP, co mogłoby teraz doprowadzić do kolizji z Zielonymi.
Ciekawe też, na ile stabilnością odznaczy się też drugi, świeżo upieczony (pierwszy tydzień rządów) egzotyczny związek, a mianowicie koalicja w Hiszpanii pod wodzą premiera Pedro Sancheza. Na pierwszy rzut oka partnerzy wykazują spore pokrewieństwo, bo szef rządu wywodzi się z socjaldemokracji, a wspiera go znajdujący się bardziej na lewo Pablo Iglesias stojący na czele ugrupowania Unidas Podemos. Związek jest jednak nietypowy nie tylko dlatego, że Iglesias do niedawna absolutnie wykluczał wejście w jakikolwiek układ z Sanchezem. To też pierwsza koalicja w Hiszpanii od powrotu do demokracji pod koniec lat 70.
Nietypowy jest również fakt, że koalicja jest mniejszościowa. Znaczy to tyle, że aby forsować swoje pomysły w Kongresie Deputowanych – izbie niższej Kortezów Generalnych, czyli hiszpańskiego parlamentu – Sanchez musi liczyć na głosy maleńkich ugrupowań, tj. Nacjonalistycznej Partii Basków oraz pięciu innych, z których jedna dysponuje dwoma mandatami, a cztery mają po jednym. Co więcej, uzyskanie przez młodego polityka niezbędnego do rozpoczęcia rządów wotum zaufania wymagało cichego poparcia ze strony popierającej tendencje separatystyczne Republikańskiej Lewicy Katalonii, co prawica już obwołała zdradą.
Podobnie jak w Austrii z nowym rządem wiązane są nadzieje na odrobinę stabilności politycznej, której Madryt nie zaznał od połowy 2018 r., kiedy upadł rząd Mariano Rajoya – polityka, który przeprowadził kraj przez kryzys zadłużeniowy. Sanchez, któremu udało się odsunąć konserwatystę od władzy i przejąć ster, większość czasu na stanowisku szefa rządu spędził jako premier przejściowy, zwołując po drodze dwie rundy wyborów parlamentarnych (w kwietniu oraz listopadzie ub.r.), z których żadna nie wyłoniła partii z silną większością.