Rosja wysłała za nim list gończy. Zarzuca mu wyprowadzanie z kraju dużych sum pieniędzy i domaga się jego wydania.
Prawnik Anatolij Blinow był prawą ręką Borisa Bieriezowskiego, w czasach gdy ten „meblował głowę” prezydenta Jelcyna, a przez to de facto rządził Rosją. Krótko po przejęciu władzy przez Władimira Putina w 1999 r. Blinow wciąż miał dojścia do najważniejszych osób w państwie. Uchodził za rieszałę (rozwiązywacza problemów) i wchoża (mającego dostęp do decydentów).
Gdy na osiem lat trafił do kolonii karnej, a później do więzienia, Rosja o nim zapomniała. Mimo że jest powiernikiem tajemnic z okresu budowania rosyjskiego kapitalizmu i pierwszych lat rządów Putina. I mimo to, że zna kulisy sprawy najsłynniejszego oficera FSB Aleksandra Litwinienki, z którym blisko współpracował, zabitego w 2006 r. w Wielkiej Brytanii radioaktywnym polonem. Dziś Blinow walczy o azyl w Polsce. A Rosja stara się o jego powrót do kraju, obiecując uczciwy proces. Prawnik w Urzędzie ds. Cudzoziemców (UdsC) stara się o ochronę międzynarodową. W ubiegły czwartek Blinow miał się stawić na warszawskim lotnisku i oddać w ręce Straży Granicznej, bo w Rosji wystawiono za nim list gończy. W ostatniej chwili udało się wstrzymać procedurę.

Kontrowersyjni partnerzy

Prawniczy życiorys i problemy Anatolija Blinowa są ściśle związane z Bieriezowskim. Epoka oligarchy zakończyła się wraz z dojściem do władzy Putina, który uznał, że dawny współpracownik Borysa Jelcyna zbyt dobrze orientuje się w mechanizmach władzy i należy się go pozbyć (to Bieriezowski wymyślił operację „sukcesja”, zakładającą wykreowanie Putina na stanowisko premiera, a następnie prezydenta). Oligarcha stracił telewizję ORT i udziały w naftowym koncernie Sibnieft.
Samemu Blinowowi pozostały dobre relacje z przedstawicielami świata mediów i biznesu dawniej współpracującego z Kremlem, a po 2000 r. skłóconego z Putinem. Wśród nich był znany dziennikarz ORT, którego wynajmowano do brudnych zleceń na przeciwników politycznych, zmarły w maju Siergiej Dorienko. Ten sam, który w sierpniu 2000 r. krytycznie ocenił na antenie sposób, w jaki Putin zarządzał kryzysem wokół zatonięcia okrętu podwodnego „Kursk”. To Dorienko w 2007 r. przekazał agencji AP i dziennikowi „Wall Street Journal” nagranie z 1998 r., na którym Litwinienko wraz z kilkoma innymi funkcjonariuszami FSB opowiadają, jak dostawali od szefów zlecenia zabójstw ważnych oligarchów i polityków rosyjskich.
Kolejny kontrowersyjny znajomy Blinowa to oligarcha Badri Patarkaciszwili, zmarły na zawał w Londynie w 2008 r. były partner biznesowy Bieriezowskiego, przeciwnik i rywal polityczny gruzińskiego prezydenta Micheila Saakaszwilego. Patarkaciszwili jest bohaterem ujawnionych przez media nagrań z 2007 r., na których słychać, jak oferuje 100 mln dol. szefowi wydziału operacji specjalnych MSW Irakliemu Kodui za przejście na jego stronę po wyborach prezydenckich w Gruzji w 2008 r.
Do elekcji doszło po fali protestów przeciw Saakaszwilemu, które miał finansować Patarkaciszwili. Biznesmen startował w wyborach pod hasłem „walki z faszystowskim reżimem”, zajmując trzecie miejsce z 7 proc. głosów. Do buntu w MSW jednak nie doszło. – Byłem prawnikiem pracującym dla Bieriezowskiego i jego rodziny. To on rekomendował mnie do rady nadzorczej Gazprom Media. Do tej spółki należą kanały telewizyjne NTW i TNT oraz radio Echo Moskwy – mówi DGP Blinow.
W latach 1999–2004 pracował w wielu spółkach miliardera. O Gazprom Media zrobiło się głośno, gdy po odejściu Jelcyna doszło do procesu, który określono mianem ponownego podziału własności w państwie. Polegał on na przejmowaniu przez ludzi służb interesów z rąk oligarchów, którzy nie chcieli złożyć hołdu nowej władzy. Prawnik spektakularnie zakończył pracę w Gazprom Media. Wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że Kreml niszczy niezależne media i chce je podporządkować władzy.
Na polecenie Bieriezowskiego reprezentował w sądzie pozwanych nadawców TV6, NTW i czołowych dziennikarzy ORT. Większość nie była kryształowo czysta. Przez lata pełnili raczej funkcję cyngli, tyle że na zlecenie ekipy, która właśnie odchodziła do historii. „Postępowania przeciwko stacjom zostały wszczęte z powództwa moskiewskiej Dumy i osobiście mera Moskwy Jurija Łużkowa. Ponadto, żeby uniknąć przywłaszczenia ORT przez Kreml, sporządzałem dokumenty dotyczące przekazania części akcji ORT wiodącym dziennikarzom rosyjskim” – napisał Blinow w uzasadnieniu wniosku o ochronę międzynarodową, jaki na początku 2019 r. trafił do polskiego UdsC.
Gdy w 2002 r. gazeta „Wiedomosti” przyznała mu tytuł profesjonalisty roku, był już publicznym krytykiem Putina. Na cenzurowanym znalazł się prawdopodobnie nie tylko ze względu na to, że był blisko Bieriezowskiego. Wspierał także Litwinienkę. – Udzielałem pomocy prawnej jego rodzinie, gdy znajdował się w areszcie śledczym – opowiada Blinow. Litwinienko trafił do moskiewskiego Lefortowa za rzekome znęcanie się nad jednym z zatrzymanych. Został uniewinniony. Postawiono mu jednak kolejne zarzuty, za co znów został zatrzymany. Po długiej batalii opuścił areszt i postanowił uciec z Rosji. – Pomagałem mu wyjechać do Turcji – przekonuje Blinow.

Śmierć patrona

Ostatecznie oficer FSB, otruty w londyńskiej restauracji izotopem polonu 210, oskarżył Putina o zlecenie zabójstwa. Na początku 2016 r. BBC ujawniło wyniki brytyjskiego śledztwa, z którego wynikało, że morderstwo faktycznie zatwierdził sam prezydent. Bieriezowski także już nie żyje, a okoliczności jego śmierci do dzisiaj budzą wątpliwości. Oficjalna wersja to samobójstwo, bo oligarcha został znaleziony z pętlą na szyi w posiadłości w Ascot. Koroner Peter Bedford w rozmowie z BBC nie chciał jednoznacznie rozstrzygnąć, czy miliarder zabił się sam.
– Po wymuszonej emigracji Bieriezowskiego uczestniczyłem w sporządzaniu dokumentów niezbędnych do złożenia wniosku o azyl polityczny, a także reprezentowałem go w sądach moskiewskich, usiłując obronić przed atakami struktur państwowych na pozostałe na terytorium Rosji aktywa mojego klienta. Łącznie z majątkiem jego rodziny i dzieci – tłumaczy Blinow. Dzisiaj to on szuka ochrony międzynarodowej w Polsce. Jeśli wróci do Rosji, najpewniej zostanie aresztowany.
W rosyjskim liście gończym, którego kopią dysponujemy, czytamy, że władze oskarżają go o wyprowadzenie z kraju ok. 1 mln dol. Sam Blinow twierdzi, że zarzuty zostały sfabrykowane. Zarówno te o wyprowadzenie dużych sum z Rosji, jak i wcześniejsze, za które przesiedział niemal osiem lat w areszcie. – Przez cały okres śledztwa byłem przetrzymywany w areszcie, przewożono mnie z więzienia do więzienia. Poddawali mnie prawie codziennym indagacjom, żądając, abym zeznawał przeciwko Bieriezowskiemu i złożył odpowiednie pisemne oświadczenie – opowiada Blinow.

„Dowody” z dziecięcego łóżeczka

Pierwszym zarzutem było podrobienie weksla w banku należącym do Bieriezowskiego. Blinow twierdzi, że w sprawie nigdy nie pojawił się oryginał weksla jako dowód, a jedynie kopia. – Był on podpisany przez dyrektora banku. Dyrektora dostarczano do sądu jako świadka prosto z zakładu psychiatrycznego. Potwierdził swój podpis. Mnie zarzucono, że wymusiłem podpis na wekslu i przystawiłem do niego pieczątkę banku. Pieczątka została odnaleziona w łóżeczku dziecięcym w moim domu, kiedy byłem zatrzymywany. Została mi podrzucona. W sądzie nie było oryginału weksla, ale na podstawie jego kopii zostało udowodnione, że przystawiona pieczęć była zupełnie inna. To był efekt ekspertyzy, która wykluczyła, że pieczęć znaleziona u mnie w domu i ta z kopii weksla są tożsame – twierdzi prawnik.
Drugi zarzut dotyczył tego kredytu, który jego kancelaria prawna wzięła w banku Bieriezowskiego. Prokuratura przekonywała, że Blinow oszukał bank i nigdy nie zamierzał go spłacić. Trzeci również wiąże się z bankiem i dotyczy rzekomo nielegalnej sprzedaży akcji. W sumie dostał dwa wyroki. Za weksel prokuratura chciała 18 lat pozbawienia wolności, sąd skazał go na sześć lat. Za drugi zarzut wnioskowano o 15 lat, dostał 10. – Później sąd wyższej instancji zmienił wyrok na w sumie osiem lat więzienia. Opuściłem je cztery miesiące przed upływem tego okresu, bo Komitet Śledczy oczyścił mnie z zarzutu dotyczącego kredytu – opowiada prawnik. Stracił jednak prawo wykonywania zawodu i zaczął działać w branży turystycznej.
Wtedy zaczął odbierać telefony od urzędników rosyjskiego MSW. – Chcieli ode mnie comiesięcznej łapówki za możliwość spokojnej pracy i prowadzenia interesów. Zwrócił się do mnie człowiek, któremu miałem dawać pieniądze. Był pośrednikiem wysłanym z MSW. Złożyłem skargę do biura wewnętrznego ministerstwa. Pośrednik został aresztowany na trzy lata, podobnie dwóch pułkowników z MSW. Wszyscy przyznali się do winy. Pułkownicy dostali wyroki czterech lat w zawieszeniu – opowiada Blinow. Dysponujemy kopiami wyroków dla obu oficerów, które potwierdzają jego wersję.

Nowe zarzuty od starych kolegów

Z próbą ułożenia sobie życia w Rosji były już wówczas prawnik dał sobie spokój w 2017 r. – Wybrałem Polskę – mówi i dodaje, że odnalazł w rodzinie korzenie polskie. – Mam tylko obywatelstwo rosyjskie i dysponowałem dokumentem czasowego pobytu na Litwie, ale on już jest nieważny – tłumaczy. Z tego względu UdsC postanowił pozbyć się Rosjanina z Polski i przekazać jego sprawę władzom w Wilnie. Blinow starał się o prawo pobytu w Polsce, ale jego wniosek do dzisiaj nie został rozpatrzony.
Dlatego zgodnie z przepisami miał trafić do kraju, w którym ostatni raz legitymował się takimi papierami. Na razie zostanie w Polsce, a jego sprawą zajmie się Wojewódzki Sąd Administracyjny. Chce ochrony międzynarodowej i zgody na pobyt ze względów humanitarnych. W Rosji znów grozi mu więzienie. Koledzy skazanych pułkowników z MSW wystawili za nim list gończy. Tym razem chodzi o biznes turystyczny i wspomniane wcześniej wyprowadzenie z Rosji dużych sum pieniędzy.
– Zarzucają mi, że środki w walucie obcej wyprowadzałem z kraju i one nie wróciły do Rosji. Moja firma pracowała w ten sposób, że biuro mieliśmy w Moskwie, ale rachunki bankowe w Austrii. Z tego konta opłacaliśmy klientom hotele czy przejazdy. Służby twierdzą, że żadnych usług nie świadczyłem, więc pieniądze powinny wrócić do Rosji – tłumaczy i podkreśla, że paragraf na to można znaleźć jedynie w rosyjskim kodeksie. Czas na przekazanie Blinowa mija 20 lutego przyszłego roku. Jeśli do tego nie dojdzie, Polska nie będzie mogła już przerzucić jego sprawy na Litwę i rozpoznanie wniosku o ochronę spadnie na nas. ©℗