ABW nie chciała przyjrzeć się sprawie, ale prokuratura sprawdza, kto stoi za wykorzystaniem wizerunku Teresy Czerwińskiej i najpopularniejszego polskiego piłkarza – wynika z informacji DGP
Polacy na tle UE są narodem sceptycznym wobec informacji, które znajdą na Facebooku i Twitterze. Choć przeszło 1/3 traktuje media społecznościowe jako kanały wiarygodne, to 43 proc. nie ufa znalezionym tam treściom. To dobra informacja dla Teresy Czerwińskiej, byłej minister finansów, a obecnie członka zarządu NBP, i najlepszego polskiego piłkarza Roberta Lewandowskiego. Połączyły ich fałszywe strony internetowe, stylizowane na znane portale, jak ten należący do dziennika ekonomicznego „Puls Biznesu” czy Onet. Linki do nich można było znaleźć na Facebooku, a całość była reklamą najpopularniejszej kryptowaluty na świecie, bitcoina, a właściwie platformy służącej do zakupu cyfrowego pieniądza.
– Fake newsy podszywające się i wyglądające jak oryginalne portale to nowość i pewnie już stały punkt w wyborach jesiennych do Sejmu – komentują eksperci portalu Polityka w sieci. Niedawno kilka stron WWW zostało przejętych przez hakerów i pojawiły się na nich fałszywe informacje o ewakuacji ludzi z obszarów zagrożonych działaniami militarnymi. Trafiły na strony prawdziwych mediów i wyglądały wiarygodnie.
„Minister finansów Teresa Czerwińska zainwestowała 6 mln euro w nową firmę, która może cię wzbogacić (jeśli urodziłeś się w latach 1950–1990)!” – taki nagłówek zachęca do kliknięcia w tekst. Obok można zobaczyć pasek z tekstami wzięty z Onetu.
Fałszywe artykuły zaczęły się pojawiać tuż przed odejściem Czerwińskiej z fotela szefa resortu finansów. Można się z nich dowiedzieć, że minister udzieliła wywiadu Rose Hill, dziennikarce brytyjskiego tabloidu, w którym mówi: „Widzimy trudne czasy gospodarcze i na takie rozwiązanie czekali ludzie. Nigdy w historii nie mieliśmy okazji, aby ludzie mogli łatwo wykorzystać ogromne bogactwo w tak krótkim czasie”.
Do tego jest stworzony anglojęzyczny wpis samej Czerwińskiej z jej rzekomego profilu na Facebooku i informacja, że w wywiadzie dla magazynu „Forbes”, „ujawniła, że połowa jej przychodów z działalności w 2017 r. pochodziła z inwestycji w system Bitcoin”. Artykuł opatrzony jest zdjęciami minister, wypowiedziami szczęśliwców, którzy tak pomnożyli swój majątek dzięki kryptowalucie i zachęcie, aby się spieszyć. Wszystko to jest reklamą platformy do obrotu cyfrowymi walutami.
Resort finansów zapewnia, że wizerunek został wykorzystany bezprawnie. Sprawa trafiła do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, do Zespołu Reagowania na Incydenty Bezpieczeństwa Komputerowego CSIRT GOV. Nie spotkała się z zainteresowaniem.
– W otrzymanej odpowiedzi poinformowano, iż przedmiotowe zdarzenie nie jest incydentem bezpieczeństwa komputerowego o znamionach ataku w cyberprzestrzeni. W związku z odrzuceniem zgłoszenia przez ABW w MF odbyło się spotkanie z przedstawicielem Komendy Stołecznej Policji. Ustalono, że w tej sprawie prowadzone jest już postępowanie w Prokuraturze Okręgowej w Warszawie – dowiedzieliśmy się.
W sprawę zaangażował się także NBP, w którym dziś pracuje Czerwińska. Bank centralny zapewnia, że wezwał autorów i administratorów stron „do natychmiastowego zaprzestania bezprawnego wykorzystywania nazwiska i wizerunku Pani Teresy Czerwińskiej w działalności portali, w tym polegającej na promowaniu ryzykownych instrumentów finansowych”. Na razie bezskutecznie, bo link z artykułem jest wciąż aktywny.
NBP zresztą od wielu miesięcy prowadzi krucjatę przeciwko kryptowalutom i giełdom, które prowadzą obrót nimi, i ostrzega przed zagrożeniami, jakie płyną z tego typu inwestycji.
Wizerunek Roberta Lewandowskiego ma większy potencjał marketingowy niż była minister finansów. Piłkarz występuje w wielu reklamach i wielu jego fanom może się wydawać, że pomnaża swoje pieniądze dzięki bitcoinowi. Szczególnie że fałszywa strona z jego wypowiedziami powołuje się na wywiad, jakiego udzielił na ten temat „Pulsowi Biznesu”.
„Może słyszeliście o nowej platformie inwestycyjnej dla kryptowalut o nazwie Bitcoin Profit. Ten system pozwala zwyczajnym osobom w Polsce, Niemczech oraz Danii zdobyć fortuny w ciągu nocy. Możecie być sceptyczni, gdyż brzmi to zbyt pięknie, aby było prawdziwe. Rozumiem to, bo moje wrażenie było identyczne, gdy powiedział mi o tym mój zaufany znajomy. Ale po tym, jak osobiście zobaczyłem kwoty, które zarabiał, sam musiałem tego spróbować” – mówi Lewandowski w wywiadzie dla „PB”, który nigdy się nie odbył. Dziennik podał, że treści są fałszywe i że redakcja dostaje sporo informacji od czytelników, że takie reklamy pojawiają się w sieci.
Modus operandi wykorzystania Lewandowskiego jest bliźniaczy do tego, co spotkało Teresę Czerwińską. Obok „PB” pojawia się także Kuba Wojewódzki i jego program, co ma uwiarygadniać całą sprawę, oraz logotypy kilku innych redakcji, m.in. „Newsweeka”, „Faktu” czy „Gazety Polskiej”.
– Wizerunek Roberta Lewandowskiego został wykorzystany bez naszej wiedzy. Firma, która się tego dopuściła, łamie prawo i wprowadza opinię publiczną w błąd. Nigdy także nie udzielał wywiadów czy innych wypowiedzi na potrzeby tej firmy i jej reklamy – mówi nam Tomasz Zawiślak, współpracownik piłkarza. I zapewnia, że sprawa również trafiła do prokuratury oraz że podjęto czynności prawne zmierzające do usunięcia stron internetowych. Nadal jednak pojawiają się one, a żeby zyskać na wiarygodności, na jednej z nich jest pełen przedruk wywiadu, jakiego Lewandowski udzielił w listopadzie 2017 r. dla „Plus Minus”, weekendowego wydania dziennika „Rzeczpospolita”. Ta sama strona zawiera również treści, w których promuje on kryptowalutową platformę.