Polityczna outsiderka wzbudziła na Słowacji nadzieję na odnowę uwikłanej w świat przestępczy polityki.
ikona lupy />
Dziennik Gazeta Prawna
Słowacka Erin Brockovich” – pisał o niej Reuters. Gwiazda, zaskoczenie – słowackie media również oszalały na punkcie Zuzany Čaputovej. Ta dotąd nieznana szerzej prawniczka i aktywistka społeczna otrzymała dwa tygodnie temu najwięcej głosów w pierwszej turze wyborów prezydenckich (ponad 40 proc.). Nawet jeśli nie zostanie głową państwa (w sobotę odbędzie się druga tura), to i tak już stała się politycznym fenomenem.
Porównanie do Brockovich, której dzięki zawziętości udało się wygrać z koncernem Pacific Gas and Electric Company zatruwającym środowisko, nie jest bezzasadne. Čaputová, która stanęła na czele obywatelskiego ruchu, także odniosła sukces w walce z dużą firmą: po 14 latach walki udało jej się nie dopuścić do utworzenia składowiska odpadów w Pezinoku, jej rodzinnym miasteczku na zachodzie kraju. – Miało mieć wysokość 4-piętrowego budynku – wspominała niedawno. Za swoje zaangażowanie otrzymała w 2016 r. Nagrodę Goldmanów, ekologicznego Nobla, za działanie na rzecz ochrony środowiska.
To był jej pierwszy sukces. Pewnie wtedy nie myślała o polityce. Ale do włączenia się do prezydenckiego wyścigu przekonało ją polityczne trzęsienie ziemi, które przeżyła Słowacja.

Uliczne hasła

W polityce pojawiła się w 2017 r. jako wiceszefowa Progresywnej Słowacji, nowej partii, która ma jednoczyć lewicę z prawicą i jest czasem porównywana do ruchu LREM francuskiego prezydenta Emmanuela Macrona.
Ugrupowanie i Čaputová nie miałyby szans na przebicie, gdyby nie wydarzenia z lutego zeszłego roku. Zamordowano wtedy wraz z narzeczoną dziennikarza śledczego Jána Kuciaka. Kiedy zaczęło wychodzić na jaw, że z ich śmiercią mogą mieć związek politycy, w tym z otoczenia premiera Roberta Fico, Słowacy masowo wyszli na ulice. Doszło do największych protestów od 1989 r., a Progresywna Słowacja idealnie wpisała się w ówczesne nastroje. Dzisiejsze hasła Čaputovej przypominają te, które przed rokiem na transparentach mieli wściekli Słowacy: „Sprawiedliwość dla wszystkich!”, „Postawmy się złu!”, „Nie boją się mnie, boją się nas”. – Čaputová daje w ten sposób do zrozumienia, że to, co się wydarzyło, było straszne. I że należy wymienić polityków, którzy są za te mordy odpowiedzialni. Zwraca uwagę jednak to, że jej kampania jest spokojna, nie ma w niej agresji – opowiada Roman Pataj, dziennikarz „Denika N”.
Nie bez znaczenia dla jej obecnej popularności jest także to, że podczas konfliktu o wysypisko śmieci toczyła spór z biznesmenem Mariánem Kočnerem. To właśnie on został niedawno aresztowany pod zarzutem zlecenia zabójstwa Kuciaka.

Nie uwierzyłbym w to

Chęć kandydowania Čaputová ogłosiła 29 maja 2018 r., ale początkowo poparcie dla niej nie sięgało nawet 10 proc. – Jeszcze w styczniu tego roku nie uwierzyłbym, że ma szanse – mówi nam Roman Pataj. I dodaje, że o jej obecnej popularności mogą świadczyć nie tylko ataki rywali, ale też ich forma. Czy ma magisterkę? Czy jest produktem marketingowym finansowanym z zagranicy? Skoro nie ma męża, to kto jest jej partnerem? Dlaczego się rozwiodła? – przeciwni jej politycy zadawali publicznie takie pytania.
Do mediów – tych bardziej ekstremalnych, ale na tyle wpływowych, że ich tezy były przedstawiane choćby w największym dzienniku „Sme” – przebiły się teorie, że Čaputová to produkt stworzony za pieniądze George’a Sorosa. Publikacje te sugerowały wręcz, że „operacja Čaputová” to intryga uknuta na długo przed śmiercią Kuciaka. Wskazywano, że ruch Progresywna Słowacja powstał jeszcze przed zabiciem dziennikarza, na czym nowa partia miała zbić kapitał polityczny. Jeden z posłów Smeru, partii od lat rządzącej Słowacją, opowiadał nawet, że stoją za tym „zachodnie siły”. A jednym z koronnych argumentów ma być to, że w 2016 r. na konto Čaputovej wpłynęło 157 tys. dol. Autorzy spiskowych teorii nie tłumaczyli już, że to pieniądze z Nagrody Goldmanów.

Blond ciocia Zuzia

Choć Čaputová nie gra na nucie feministycznej, przyznaje, że atakowana jest także za płeć. – Podczas spotkań z wyborcami słyszałam: „Kobieta w polityce? Eee, to nie zda egzaminu” – mówiła. Również rywalom puszczały nerwy i próbowali zrobić z kobiecości jej słaby punkt. – To baba, której jedyną działalnością jest jakieś lokalne składowisko. Chcą nam ukraść Słowację rękami „cioci Zuzi” z Pezinka – nie przebierał w słowach Ľuboš Blaha, poseł Smeru.
Media roztrząsały życie prywatne Čaputovej. I tylko jej, bo inni kandydaci o własne intymne sprawy nie byli nagabywani. Zainteresowanie budził choćby jej stan cywilny. Ale, jak widać, wyborcom w bardzo konserwatywnej Słowacji nie przeszkadza to, że ich potencjalna głowa państwa jest rozwódką z dwójką dzieci, niekryjącą, że ma „przyjaciela”. Początkowo nie ujawniała jego nazwiska, ale w końcu uległa presji – lub też uznała, że to będzie lepsze rozwiązanie – i pochwaliła się nim w mediach społecznościowych. W oczach przeciwników pikanterii dodaje to, że przyjaciel Čaputovej jest lekkoduchem artystą.
W popularnym czeskim show, w którym zgodziła się wziąć udział, Čaputová broniła się, że nie każda głowa państwa musi mieć męża. – Dobrze, ale co będzie podczas oficjalnych wizyt, czy pani przyjaciel będzie wyglądał zza kotary? I kto da gwarancję, że na następne spotkanie nie przyjdzie pani z innym – ironizował prowadzący. Chociaż Čaputová uspokajała, że na pewno sobie poradzi z taką sytuacją, sprawa może nie być wcale taka prosta, na co wskazuje doświadczenie innych państw, np. Francji. Między innymi dlatego Nicolas Sarkozy wziął ślub z Carlą Bruni, zanim został wybrany na prezydenta, ale już jego następca François Hollande zaskoczył nawet liberalnych Francuzów: podczas oficjalnych uroczystości i wizyt państwowych występował z kobietą, z którą żył na kocią łapę. Choć nie ułatwiał mu tego protokół dyplomatyczny i do końca sprawa budziła kontrowersje.
W tym samym show Čaputová przyznała, że najbardziej dla niej liczą się córki. I że zdanie 15- i 18-latki miało kluczowe znaczenie przy podejmowaniu decyzji o kandydowaniu. – Bez ich zgody bym nie wystartowała – mówiła.
Panuje przekonanie, że tym, co zjednuje ludzi, jest jej kobiecość i naturalność. – Jest nie tylko autentyczna w tym, co robi, ale także spokojna, wyważona, mądra i miła – wylicza Pataj. Dodając, że to podoba się wyborcom. Swoim wyglądem i zachowaniem odbiega od „rasowych” słowackich polityków.

Popularny biurokrata

Sukces Čaputovej jest tym bardziej nieoczekiwany, że od początku prezydenckiego wyścigu faworytem w nim był popierany przez rządzącą Smer Maroš Šefčovič. Ostatecznie przeszedł do drugiej tury, ale z wynikiem gorszym od Čaputovej o ponad 20 pkt proc.
Šefčovič to znany i bardzo popularny polityk – nie tylko w kraju, lecz także za granicą. Dyplomata i prawnik, od lat bryluje na brukselskich salonach. Od dekady jest unijnym komisarzem, od dwóch kadencji pełni funkcję wiceprzewodniczącego Komisji Europejskiej. Smer postawił na niego, ponieważ ugrupowaniu potrzebny był kandydat mało kojarzony z ostatnimi wydarzeniami na Słowacji.
Jeżeli w sobotę Šefčovič przegra, dobitnie to pokaże, że Słowacy są zmęczeni skandalami korupcyjnymi i niejasnymi powiązaniami polityków ze światem przestępczym. I będzie stanowić poważny sygnał ostrzegawczy dla Smeru, bo zbliżają się wybory parlamentarne. – Słowacja potrzebuje zmian. Zmian w sposobie rządzenia, zmian w kulturze politycznej – mówi DGP Lubomir Ondrejkovič z Progresywnej Słowacji. – Czuliśmy także, że nikt tu do tej pory nie reprezentował należycie progresywnych, liberalnych wartości europejskich – dodaje.
Čaputová jest prounijna, ale nie jest euroentuzjastką. – Jest zwolenniczką pogłębiania integracji europejskiej i współpracy w NATO, lecz mówi o tym bardzo ogólnie – podkreśla Jakub Groszkowski z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW). Jak zauważa, nie przekracza ona też granic jasno określonych w słowackiej debacie politycznej. Podobnie jak pozostali kandydaci jest przeciwna tworzeniu w kraju baz obcych wojsk. Chociaż przedstawia migrację jako europejski problem, wobec którego trzeba znaleźć wspólne rozwiązanie, krytykuje zaproponowane przez Brukselę kwoty migracyjne.
Ostro kontrastuje to z poglądami kandydatów antysystemowych czy wręcz faszyzujących: Mariana Kotleby i Štefana Harabina, którzy w pierwszej turze wyborów zdobyli łącznie jedną czwartą głosów. Obaj dążą do wyprowadzenia Słowacji z UE i NATO. – Wizja polityki zagranicznej, którą prezentują, jest zbieżna z linią Kremla, niemniej Słowacy głosują na nich przede wszystkim dlatego, że mają dość obecnych elit – komentuje analityk OSW.
Ale główna różnica między Zuzaną Čaputovą i Marošem Šefčovičem uwypukla się już w hasłach wyborczych: ona mówi o sprawiedliwej i walczącej ze złem Słowacji, jej rywal o silnej ojczyźnie.

Środkowoeuropejska outsiderka

Na razie jest wielką zagadką, jakie konsekwencje dla Słowacji będzie mieć ewentualne objęcie fotela prezydenta przez polityczną outsiderkę. Na pewno nieobecna dzisiaj w parlamencie Progresywna Słowacja powalczy o władzę w 2020 r. Czy ją przejmie? Olga Gyárfášová z Uniwersytetu Komeńskiego w Bratysławie uważa, że partia Čaputovej najprawdopodobniej nie stanie się dominującą siłą w przyszłym parlamencie. – Progresywna Słowacja może być za to częścią bardzo mocnej alternatywy dla obecnej koalicji Smeru i Słowackiej Partii Narodowej – podkreśla.
Zachodnie media w zwycięstwie Čaputovej dostrzegają szansę na liberalny zwrot w Europie Środkowej. – To na pewno będzie dowód na to, że nasz region nie ma tylko twarzy premiera Węgier Viktora Orbána i prezydenta Czech Miloša Zemana – mówi Ondrejkovič. – Jej zwycięstwo byłoby na przekór trendom w Europie Środkowej, która nie przepada za proeuropejskim i liberalnymi politykami – dodaje Roman Pataj.
Gyárfášová studzi emocje. Jak podkreśla, przełomowe będą dopiero wybory parlamentarne w przyszłym roku. – Potrzebujemy dwóch zwycięstw z rzędu, by potwierdzić trend – mówi. Gdyby tak się stało, pokazałoby to, że rozwój wypadków w krajach postkomunistycznych jest bardzo daleki od linearnego. – 20 lat temu Słowacja była najsłabszym ogniwem transformacji i pozostawała daleko w tyle za sąsiadami. Dzisiaj może się okazać, że jest na odwrót – zaznacza badaczka z Uniwersytetu Komeńskiego. Podobnie uważa Roman Pataj, który podkreśla, że Słowacy lubią prezydentów outsiderów, a o rewolucji można będzie mówić dopiero, jeżeli wybór Čaputovej pociągnie za sobą zmiany w rządzie.
Polityczny outsider na stanowisku prezydenta to u naszych południowych sąsiadów nie nowość. – Pięć lat temu Andrej Kiska też wszedł do polityki, nie mając doświadczenia – mówi Jakub Groszkowski. Urzędujący prezydent również nie jest kojarzony z żadną siłą polityczną, a po ostatnim kryzysie politycznym umocnił wizerunek przywódcy stawiającego na przejrzystość i uczciwość.
Kiska nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w polityce i z pewnością zdyskontuje swoje duże zaufanie w kolejnych politycznych rozgrywkach. Gyárfášová dostrzega jednak znaczącą różnicę pomiędzy Čaputovą a nim. – Po morderstwie Kuciaka oraz ujawnieniu przypadków związków oligarchicznych pojawiło się zapotrzebowanie na kogoś, kto nie boi się o tym otwarcie mówić. Podejście Čaputovej do tego jest o wiele mocniejsze niż Kiski. Co więcej, ma ona liberalne poglądy w kwestiach obyczajowych, co w naszej polityce jest dużym zaskoczeniem.
Badaczka z Uniwersytetu Komeńskiego zwraca również uwagę na styl potencjalnej prezydentki. – Ona neguje sposób, w jaki klasa polityczna uprawia obecnie politykę: jest autentyczna, otwarta, spójna, unika kłótni i ataków personalnych wobec swoich przeciwników – podkreśla.

Były premier i jego talent

Zwycięzcę prezydenckiego wyścigu czeka sporo pracy. Pierwszym wyzwaniem będzie zakończenie paraliżu Sądu Konstytucyjnego, do którego doprowadził Smer. Sędziów najwyższego organu sądowego wybiera prezydent spośród kandydatów wskazanych przez parlament. Posłom jednak dwukrotnie nie udało się wskazać kandydatów, bo Smer nie mógł się dogadać z dwiema koalicyjnymi partiami. Brak aż dziewięciu spośród 13 sędziów doprowadził Sąd Konstytucyjny do bezwładu. Pomimo tego Smer z obsadą wakatów postanowił poczekać właśnie do wyborów prezydenckich – w końcu miał je wygrać Šefčovič. Wszystko wygląda na to, że zwycięstwo Čaputovej pokrzyżuje plany tej partii. To będzie mocny cios dla byłego premiera Roberta Fico, który ustąpił po protestach wywołanych morderstwem Kuciaka. I chciał się udać na polityczną emeryturę, właśnie piastując stanowisko sędziowskie.
Smer ma jednak o wiele poważniejszy kłopot niż polityczna emerytura lidera. – Spadające zaufanie dla tego ugrupowania obserwujemy od lat. Początkiem tego procesu była przegrana szefa Smeru Roberta Ficy z Andrejem Kiską w wyborach prezydenckich pięć lat temu. Po wyborach parlamentarnych w 2016 r. Smerowi groziła utrata władzy. To, że tak się nie stało, jest dużą zasługą politycznego talentu Ficy. On w koalicji pogodził ogień z wodą: słowackich narodowców ze słowackimi Węgrami – podkreśla Jakub Groszkowski.
Dzisiaj Smer mogą czekać duże zmiany. Chociaż Fico ma coraz większy elektorat negatywny, to nie chce pożegnać się z władzą. W ugrupowaniu może więc dojść do przewrotu i próby odnowienia jego wizerunku.
Niezależnie od wyniku, jaki osiągnie Čaputová w sobotę w drugiej turze wyborów, jej zaskakująca, błyskawiczna kariera polityczna przejdzie do historii jako wyraz tęsknoty Słowaków za normalnością. I chociaż kompetencje słowackiej głowy państwa nie pozwalają na zbyt wiele, wybór Čaputovej na prezydenta może dopiero stać się początkiem politycznego przełomu u naszych południowych sąsiadów. A być może i całego regionu.
To baba, której jedyną działalnością jest jakieś lokalne składowisko śmieci. Chcą nam ukraść Słowację rękami „cioci Zuzi” z Pezinka – nie przebierał w słowach Ľuboš Blaha, poseł Smeru.