Według prognoz koniec problemów z rzeką ma w I kw. tego roku popchnąć PKB naszych sąsiadów o dodatkowe 0,55 pkt proc.
Jest szansa na szczęśliwe zakończenie zaskakującej historii sprzed pół roku, kiedy to najważniejsza niemiecka rzeka prawie wyschła. Wtedy ekstremalnie niski stan wody wywołał bardzo poważne perturbacje w gospodarce naszego zachodniego sąsiada, przybliżając ją w stronę recesji. Dziś Ren znów jest pełen wody i ma to pomóc w ponownym ożywieniu rynku.
Tak przynajmniej uważa amerykański bank JP Morgan. Jeden z jego analityków, Greg Fuzesi oszacował negatywny wpływ suchego Renu na niemiecki PKB na -0,3 pkt proc. w III kw. i -0,4 pkt proc. w IV kw. 2018 r. Za to początek tego roku ma przynieść odwrócenie sytuacji. Koniec problemów z Renem ma w I kw. tego roku popchnąć niemieckie PKB do przodu o dodatkowe 0,55 pkt proc. Jeśli ta prognoza się sprawdzi Niemców czeka całkiem miła niespodzianka w danych za I kw.
Druga połowa 2018 r. była dla nich fatalna. Wcześniej przez parę lat dochód narodowy rósł w każdym kwartale w tempie ponad dwuprocentowym rok do roku. W III kwartale roczne tempo wzrostu spadło do 1,1 proc., a w IV do zaledwie 0,6 proc. Jeśli więc wyliczenia analityka JP Morgan są prawidłowe, to w tamtym okresie bez problemów z Renem Niemcy zdołaliby utrzymać chociaż jednoprocentowe tempo wzrostu. Nie była to najważniejsza przyczyna spowolnienia – wywołały je przede wszystkim problemy z eksportem i obawy związane z rosnącym na świecie protekcjonizmem, a także zawirowania sektora motoryzacyjnego z nowymi zasadami pomiaru emisji spalin. W tak trudnym momencie dodatkowe problemy z główną rzeką były ostatnią rzeczą, jakiej niemiecka gospodarka potrzebowała.
Przewóz towaru barką po Renie jest o 40 proc. tańszy niż koleją
Dlaczego Ren jest dla niej taki ważny? W Polsce rzeki nie mają dla gospodarki większego znaczenia. Jednak w Niemczech jest inaczej. Z ekonomicznego punktu widzenia to najważniejsza rzeka Europy. Łączy Szwajcarię i jej przemysł farmaceutyczny, Alzację i jej przemysł wydobywczy, niemieckie Zagłębie Ruhry z Rotterdamem, czyli największym portem w Europie.
Absolutnie kluczowe jest to, że zdaniem Niemieckiego Federalnego Instytutu Hydrologicznego przewóz towaru barką po Renie z Rotterdamu do Bazylei w Szwajcarii jest aż o 40 proc. tańszy niż przewóz tego samego towaru drogą kolejową. Niższy koszt transportu to głównie zasługa ładowności barek. Największe z nich są w stanie przewozić na przykład ponad 18 tys. baryłek benzyny lub oleju napędowego. Jedna tona diesla to 7,4 baryłki, czyli na jednej barce mieści się grubo ponad 2400 ton paliwa. To tyle, co mniej więcej w stu cysternach. Barka oczywiście porusza się wolniej niż pociąg, ale rachunku ekonomicznego to zasadniczo nie zmienia. Transport Renem dla wszystkich firm znajdujących się w jego pobliżu jest niezwykle opłacalny.
To sprawia, że Ren jest rzeką „uprzemysłowioną”. Jest ona kluczowym elementem logistyki dla fabryk Daimlera czy Bayera. Tuż nad jej brzegami usytuowanych jest kilka sporych rafinerii, fabryki ThyssenKruppa, wiele zakładów chemicznych, z tymi największymi na świecie włącznie – zakładami firmy BASF w Ludwigshafen. Spółka ta niedawno poinformowała, że przez problemy z Renem straciła w ubiegłym roku 250 mln euro. To dodatkowe koszty związane po pierwsze z koniecznością skorzystania z droższych środków transportu, a po drugie czasowego ograniczenia produkcji. Wszystkie firmy nad Renem musiały zrobić to samo z dwóch powodów. Po pierwsze, po wyschniętej rzece nie mogły pływać barki, więc ten sposób transportu był na parę miesięcy zupełnie niedostępny, a przez kolejnych kilka dostępny tylko częściowo. Po drugie, wiele fabryk zlokalizowanych nad rzeką wykorzystuje wodę z Renu do wewnętrznych systemów chłodzenia. Ograniczony pobór wody musiał oznaczać ograniczenia w produkcji.
To dlatego spadek wody w Renie do poziomów niezwykle niskich w październiku ubiegłego roku tak bardzo zaszkodził niemieckiej gospodarce. Rekord padł 22 października. Wtedy w punkcie pomiaru Kaub między Koblencją a Moguncją było 25 cm wody. Transport barkami po rzece przestaje być możliwy, gdy poziom wody spada poniżej 70–90 cm. Ren był niższy w niektórych miejscach przez kilka miesięcy. Rzeka wyschła z powodów klimatycznych. Po pierwsze, latem 2018 r. mieliśmy suszę, która dawała się we znaki także polskim rolnikom.
Drugi powód jest poważniejszy i dotyczy topnienia i zmniejszania się powierzchni lodowców w Alpach. Ren wypływa z jednego z nich. Ze względu na efekt cieplarniany zasila on rzekę co roku w coraz mniejsze ilości wody.
Dziś w Kaub jest około 450 cm wody, czyli sytuacja wróciła do normy. Barki znów można ładować do pełna. Ale skoro problem jest związany z globalnym ociepleniem, to może się powtarzać coraz częściej. Władze koncernu BASF apelowały ostatnio o inwestycje w infrastrukturę na rzece – tamy, sztuczne zbiorniki i śluzy, dzięki którym rzeka mogłaby być spławna także w okresach suszy, a gospodarka naszego najważniejszego partnera byłaby lepiej chroniona przed wpływem zmian klimatycznych.
W najbliższym czasie jednak, dzięki przywróceniu po kilku miesiącach przestoju żeglugi po rzece, Ren powinien wywierać na niemiecką gospodarkę wpływ jak najbardziej pozytywny.