O rosyjskich sygnalistach i ich wpływie na system władzy mówi DGP adwokat z federacji AGORA Aleksandr Popkow.
Jak działa ruch, bo skala wskazuje, że można już chyba mówić o ruchu społecznym – rosyjskich sygnalistów? W jakich sferach są oni najbardziej aktywni? Czym różnią się od sygnalistów zachodnich?
Władzom udało się zniszczyć system medialny w Rosji. Zniewolić prasę na szczeblu centralnym i lokalnym. W zamian pojawiła się jednak alternatywa. Skutecznie posługująca się nowymi mediami sieć działających niezależnie od siebie sygnalistów i blogerów. Oni działają w najróżniejszych sferach, a ich liczba sukcesywnie rośnie. Najszybciej w regionie moskiewskim i krasnodarskim. To dotyczy takich sfer, jak edukacja, medycyna czy bezpieczeństwo. Niedawno głośno było o działalności tzw. ombudsmana policji Władimira Woroncowa, który nagłaśniał problemy swojej branży. Dużo dzieje się w edukacji i wśród personelu medycznego. Pojawili się też sygnaliści w państwowych korporacjach. Tak było w Aerofłocie, w którym jest stałe napięcie między pracownikami a kierownictwem firmy. Głośna była sprawa aktywisty Dmitrija Aleszkowskiego, który ujawnił na Twitterze informacje od pracowników Aerofłotu o zakazie używania w pracy urządzeń, którymi można rejestrować dźwięk i obraz. Zresztą niedawno podobne wymogi wprowadzono w wojsku.
Chodzi jak rozumiem o ograniczenie wypływu informacji. To po tym, jak w sieci pojawiły się zdjęcia z wojska Anatolija Czepigi, który brał udział w zamachu na Skripala. Rosja jest w lidze krajów, w których wszystko na zawsze jest tajne przez poufne, a czekista jest darzony niemal boskim kultem. Tymczasem sygnalistom udało się ustalić dane oficerów wywiadu wojskowego zaangażowanych w próbę zabójstwa Skripala. Czy to był moment, w którym władze zaczęły się ich obawiać?
Ta wieczna tajność miesza się w Rosji z kultem niechlujstwa, bezkarności i odpowiedzialności jedynie przed ojczyzną i Władimirem Putinem. Pracownik resortu siłowego robi, co chce. Jeśli do tego dołożymy niechlujstwo, łatwo o katastrofę. Siłowik może wszystko. Jest królem. Z drugiej strony dokumenty związane z ich działalnością, takie jak rachunki czy dane z paszportu – okazują się do zdobycia. Gdy sprawa zaczęła wychodzić na jaw, wszyscy zainteresowani brnęli w to niechlujstwo. Jak choćby ten słynny wywiad telewizyjny, w którym przekonywano, że obaj podejrzewani o próbę zabicia Skripala pojechali oglądać katedrę. Lepiej gdyby tego wywiadu w ogóle nie dawali. Po nim w Rosji od razu wszystko stało się jasne. To jest tak, jak z naszymi policjantami. Najpierw kogoś pobiją na ulicy, a później próbują przekonywać, że nic takiego nie miało miejsca i że to oni byli ofiarą.
Jak to się stało, że autorzy materiałów o Czepidze weszli w posiadanie dokumentów i wypisów z państwowych rejestrów?
W Rosji bazy danych można po prostu kupić. Tylko trzeba wiedzieć, od kogo. Poziom skorumpowania systemu jest tak duży, że zdobycie tych danych jest możliwe. Kwitnie handel informacjami na temat zadłużenia, posiadanych mieszkań czy majątku. Skoro można kupić takie informacje, to dlaczego nie np. dane paszportowe? Potem łączy się fakty. Nawet jeśli urzędnik czy ktoś inny wpływowy nie prowadzi swojej strony na Facebooku, VKontakte czy na Instagramie, to taką stronę ma jego żona czy dzieci. I tam pojawiają się zdjęcia na jachcie, na daczy czy w nowym aucie. Tak informacje zbiera ekipa Aleksieja Nawalnego. Rezultaty tych śledztw nie trafiają do pierwszego czy drugiego kanału telewizji publicznej. Żyją w mediach społecznościowych.
Jak działa i jak kończy rosyjski sygnalista?
W rosyjskim prawie są zapisy o ochronie osób, które ujawniają korupcję. Mamy ogólny zapis, że należy ich chronić, ale nie jest powiedziane jak. A poza tym to tylko teoria. W najlepszym razie ten, kto ujawnia, traci pracę. W najgorszym idzie siedzieć lub ginie. W Soczi działała nauczycielka Elena Nosowa. Przypominała, że przecież Soczi to miasto olimpijskie, gdzie często przyjeżdża prezydent Putin. Tymczasem brakuje stolików i krzeseł w klasach, a dzieci nie mają gdzie siedzieć. Nagrała, jakie są warunki w szkołach. Opublikowała to w mediach społecznościowych i po dwóch dniach od publikacji została zwolniona. Powodem miał być sprzeciw rodziców wobec jej działalności. Nosowa była jednak bojowa, a sprawa stała się głośna. Wróciła do pracy. Szkołę odremontowano. W mediach społecznościowych głośna była również sprawa pracowników fabryki samolotów w Taganrogu. W ubiegłym roku dochodziło tam do tajemniczych zatruć talem. Kierownictwo fabryki przez dwa miesiące nie chciało podjąć śledztwa w tej sprawie. Ostatecznie po nagłośnieniu przez sygnalistów problemem zainteresował się federalny komitet śledczy. Dokonano ekshumacji jednego ze zmarłych pracowników, a fabryka zaczęła wypłacać odszkodowania. Znacznie częściej bywa jednak gorzej. Znany jest przypadek młodego pracownika federalnej służby więziennej z obwodu tulskiego. Aleksiej Jermakow ujawnił przemyt narkotyków, alkoholu i telefonów komórkowych w zakładzie karnym. W efekcie sam został zwolniony ze służby pod zarzutem używania kannabinoidów.
Albo sprawa podmoskiewskiego starosty Aleksandra Szestuna, który nadepnął na odcisk ludziom służb specjalnych i współpracownikom prezydenta Putina.
Jego sprawa jest głośna do dziś. Był starostą podmoskiewskiego rejonu sierpuchowskiego, w którym z racji podstołecznego położenia są zawsze duże pieniądze. Ujawnił nazwiska wysoko postawionych pracowników FSB i administracji prezydenta, którzy byli uwikłani w schematy korupcyjne. Mer przedstawił fakty. I co gorsze nagrania, na których grożono mu i składano propozycje korupcyjne (groźby i żądania podania się do dymisji pochodziły od naczelnika zarządu administracji prezydenta ds. polityki wewnętrznej Andrieja Jarina i naczelnika Zarządu ”K„ FSB, czyli zarządu bezpieczeństwa ekonomicznego – Iwana Tkaczewa. Szestun publikował nagrania z rozmów z nimi – red.). Szestun zgodził się również na protesty lokalnej ludności przeciw lokalizacji w okolicy wysypiska śmieci (chodzi o serię głośnych protestów przeciwko intratnemu biznesowi śmieciowemu w tzw. podmoskowiu, który jest kontrolowany przez ludzi związanych z Kremlem. Do protestów dochodziło latem ubiegłego roku – red.). Od roku Szestun siedzi w areszcie śledczym w moskiewskim Lefortowie. Zarzuca mu się przekręty na rynku nieruchomości. Tymczasem Szestun ujawnił mechanikę obecnej władzy. Był groźny dla systemu.
DGP