We wrześniu 2018 r. Tramwaje Warszawskie ogłosiły przetarg na dostawę 213 tramwajów do warszawskiego taboru. Zamówienie dotyczyło 123 tramwajów (85 dwukierunkowych długości 33 m, 18 jednokierunkowych długości 33 m i 20 jednokierunkowych długości 24 m), z możliwością rozszerzenia dostaw o kolejne 90 tramwajów (po 45 jednokierunkowych i dwukierunkowych długości 33 m). Tramwaje z zamówienia podstawowego producent ma dostarczyć do końca października 2022 r., w ramach opcji – do końca października 2023 r.

Wśród najważniejszych kryteriów ofert znalazły się m.in. cena, rozwiązania techniczne, zużycie energii, ograniczenie emisji hałasu, a także okres gwarancji.

W przetargu wzięło udział m.in. konsorcjum Stadler Polska i Solaris Tram, którego ofertę odrzucono jeszcze w grudniu 2018 r. z uwagi na zaproponowane terminy niezgodne z wymaganiami przedstawionymi w przetargu. Propozycja kolejnego producenta, polskiej firmy Pesa Bydgoszcz, przekroczyła planowaną kwotę zakupu o prawie 500 mln zł i wyniosła 2,305 mld zł netto. W związku z tym na początku lutego prezydent Warszawy ogłosił zwycięską firmę – Hyundai Rotem Company, która zaproponowała za 213 tramwajów cenę 1,825 mld zł netto.

Jak jednak podkreślił w rozmowie z PAP rzecznik Tramwajów Warszawskich Maciej Dutkiewicz, cena nie była jedyną kwestią przeważającą zwycięstwo koreańskiej firmy. "Ważnymi kryteriami były również rozwiązania techniczne, takie jak: zużycie energii, ograniczenie emisji hałasu, plan utrzymania tramwaju czy okres gwarancji. We wszystkich tych kategoriach oferta Hyundai Rotem Company była oceniona wyżej lub na równi z ofertą Pesy" – powiedział Dutkiewicz.

Mimo tych zapewnień zarówno ze strony władz stolicy, jak i przedstawicieli Tramwajów Warszawskich to, że w przetargu koreańska firma pokonała polską wzbudziło wiele kontrowersji. Dlatego też w poniedziałek Pesa Bydgoszcz skierowała w sprawie przetargu odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. Głos w tej sprawie zabrał też m.in. sekretarz stanu w KPRM Łukasz Schreiber, który zwracał uwagę na to, czy "kapitał ma narodowość". Niezadowolenie z rozstrzygnięcia przetargu wyraził także wojewoda kujawsko-pomorski Mikołaj Bogdanowicz, który w minioną środę skierował list otwarty do prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Wyraził w nim opinię, że zwycięstwo koreańskiej firmy nad polską jest "co najmniej wątpliwe". W liście wskazał na "ogromne, potwierdzone wcześniejszymi kontraktami, doświadczenie w dostawach nowoczesnego taboru".

Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski w odniesieniu do tego tematu stwierdził we wtorek, że "na tym polegają przetargi, że wygrywa lepsza oferta". Podkreślił, że "oferta Hyundaia była tańsza o prawie pół miliarda złotych, a pod kątem warunków technicznych i pod względem jakości w stosunku do oferty Pesy oferta firmy koreańskiej była bardzo podobna, albo nawet lepsza". Trzaskowski przypomniał też, że Unia Europejska i Korea stanowią jednolity rynek, co wynika z traktatów europejskich oraz z umowy między UE i Koreą o równym traktowaniu przedsiębiorców. Dodał też, że "Hyundai sprzedaje swoje produkty w 36 krajach i specjalizuje się m.in. w pojazdach szynowych, więc trudno to komentować, żeby ich zwycięstwo było czymś dziwnym".

Maciej Dutkiewicz z TW podkreślił też w rozmowie z PAP, że "w przetargu porównuje się ceny brutto, tj. w przypadku oferenta spoza Polski dla celów porównania ofert dolicza się do cen netto należny podatek VAT". To oznacza – wskazał – że producenci spoza Polski nie mają żadnej przewagi wynikającej z podania w ofercie ceny netto w stosunku do producentów polskich.

"W przypadku podmiotów zagranicznych wystawiają one fakturę bez podatku VAT, który następnie Tramwaje Warszawskie mają obowiązek rozliczyć za dostawcę. Podatek VAT zostaje więc rozliczony w całości w Polsce" – zaznaczył rzecznik TW.

Dutkiewicz potwierdził również wpłynięcie odwołania Pesy. Jak poinformował, Krajowa Izba Odwoławcza ma 15 dni na przeprowadzenie pierwszej rozprawy rozstrzygającej przetargowy spór.