Dzisiaj mija 30 lat od rozpoczęcia obrad Okrągłego Stołu, czyli negocjacji między delegacjami komunistycznych władz i opozycji, które doprowadziły do przeprowadzenia w czerwcu 1989 r. częściowo wolnych wyborów. Warto się przyjrzeć tej rocznicy z innej perspektywy niż spór, który na temat wydarzeń tamtej zimy toczą obecne elity polityczne.
Otóż Okrągły Stół stworzył zalążek porządku, który od początku stał w sprzeczności z bardzo lewicową w duchu rewolucją pierwszej Solidarności, której uświęceniem było 21 postulatów Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego oraz ich emancypacyjne i prospołeczne przesłanie. Dlatego trzeba dziś przypomnieć, co 39 lat temu mówili przywódcy strajku i jak to się ma do zainicjowanej podczas obrad w Pałacu Namiestnikowskim transformacji.
Lech Wałęsa w wywiadzie dla „Polityki” w październiku 1980 r. powiedział: „Jesteśmy Polakami. I to odpowiedzialnymi Polakami”. Przede wszystkim Polakami, a dopiero potem robotnikami, związkowcami. Przez ostatnie trzy dekady każdemu budowniczemu masowej wyobraźni chodziło przede wszystkim o Polskę. To naturalne, że prawica w latach 90. zawsze mówiła o patriotyzmie i ojczyźnie. Ale Unia Wolności i SLD jej wtórowały. W Balcerowiczowskiej narracji zawsze przeważała skala makro. Że gdy Polska będzie na plusie, to na plusie będą wszyscy. To automatycznie uciszało wszelkie rozmowy o nierównościach.
Leszek Miller z Aleksandrem Kwaśniewskim także mówili głównie o Polsce w Unii Europejskiej i nigdy nie rezygnowali z bogo ojczyźnianej symboliki. Ten pierwszy do dziś tłumaczy, że nie miał wyboru, bo potrzebował poparcia episkopatu przed referendum w sprawie wejścia do UE. Dziś jednak warto na spór o Polskę po 30 latach transformacji spojrzeć z perspektywy tamtego sierpnia i zdefiniować ją np. jako przestrzeń, w której ludzie się szanują. Profesor Timothy Snyder przestrzega, że dzisiaj, tak samo jak przed dekadami, bez używania patriotycznych haseł o władzę się nie powalczy. Teraz, skoro pojawił się moment przejściowy, trzeba drążyć temat, żeby nie oddać go walkowerem złowrogim siłom.
39 lat temu dziennikarze „Polityki” zapytali innych przywódców strajku o to, jakie proponują wyjście z gospodarki, w której państwo jest niemal jedynym właścicielem. Bogdan Borusewicz i Andrzej Gwiazda opowiedzieli się stanowczo przeciwko reprywatyzacji. Pierwszy na dużym poziomie ogólności wskazał na uspołecznienie, drugi – na tworzenie quasi-koncernów ze sprawnym, profesjonalnym zarządem, których akcjonariuszami byliby pracownicy. Streszczać historii transformacji i przekształceń własnościowych nie trzeba.
Tu pojawia się ważne słowo: niesprawiedliwość. Okrągły Stół spowodował, że bardzo rzadko krytycznie odnoszono się do niesławnego „świętego prawa własności”. Celowała w tym Unia Wolności i Henryka Bochniarz, swego czasu kandydatka UW na prezydenta. Potem odziedziczyła to Platforma Obywatelska. Weźmy choćby dziką reprywatyzację. Litera prawa w kwestii odzyskiwania znacjonalizowanego mienia jest dość ambiwalentna. Próba przeprowadzenia reformy sądownictwa przez Prawo i Sprawiedliwość z pomocą młota pneumatycznego otworzyła jednak dyskusję o naprawdę złych wyrokach i krzywdzie setek tysięcy wyrzuconych na bruk ludzi. Bo to sędzia, kierując się własną racjonalnością, decydował, czy uwzględnić roszczenia liczącego sobie 137 lat człowieka, zameldowanego w jakiejś bananowej republice.
„Polityka” rozmawiała z pięciorgiem ludzi Solidarności. Wśród nich była jedna kobieta, pielęgniarka z przystoczniowej przychodni Alina Pieńkowska. I chociaż nieśmiało między wiersze próbowała wsadzić kwestię kobiecą, została uciszona przez pozostałą czwórkę. Porządek transformacyjny o kobiety nie zadbał, nie pomagał w walce o należne alimenty czy ochronę przed sprawcą przemocy domowej. Czas powrócić do nieobecnego w pookrągłostołowym porządku bardziej równościowego języka, który troską obejmie kobiety, osoby niepełnosprawne, uchodźców. I człowieka pracy.
„Na Wybrzeżu robotnicy rozbili pokutujący w oficjalnych gabinetach i elitarnych salonach stereotyp robola. Robol nie dyskutuje – wykonuje plan. Jeżeli chce się, żeby robol wydał głos, to tylko po to, aby przyrzekł i zapewnił” – pisał w swoim pamiętniku z pobytu w Stoczni Ryszard Kapuściński. A po 1989 r. robotnik znowu utracił społeczny szacunek. Strajk 1980 r. był budowany na gniewie wynikającym z upokorzenia. Później przyszły postulaty socjalne. Dziś trzeba znowu walczyć z upokorzeniem, wynikającym choćby ze złych warunków pracy czy niesprawiedliwości instytucji.
W czasie karnawału pierwszej Solidarności „Polityka” zrobiła eksperyment z udostępnieniem łam czytelnikom i poprosiła, żeby ci podzielili się swoimi poglądami i emocjami. Taki ówczesny Facebook. „Mamy sytuację, jaką mamy: jest jakby jeden worek z wielkim napisem »opozycja«. W tym worku wszystko: ludzie o skrystalizowanych poglądach, ludzie, którzy chcą, żeby ich utwory były drukowane i czytane, a także ludzie, którzy chcą jedynie naprawy gospodarki i stosunków międzyludzkich w ramach istniejącego porządku rzeczy” – napisała w ramach tej wolnej trybuny pani Maria Myślak z Warszawy. W 1989 r. zwyciężył tylko jeden z opozycyjnych żywiołów: liberalizm.
Elity, które transformacja uprzywilejowała, dalej bronią osiągnięć III RP, często bezrefleksyjnie. W tym sensie, że – cytując profesora Marcina Króla ze słynnego wywiadu udzielonego Grzegorzowi Sroczyńskiemu – mówiły „byliśmy głupi”, ale poza tę jałową konstatację nie wychodzą. Jak będą zatem wyglądać obchody rocznicy Okrągłego Stołu? Tak samo jak 4 czerwca – nijak. Cywilizacyjny skok, jakiego dokonała Polska w latach 90., został osiągnięty poprzez zubożenie dużej części społeczeństwa i likwidację zakładów pracy. Emocje, które towarzyszyły przemianom, potrafił wykorzystać choćby Andrzej Lepper, a dziś głównym dyrygentem społecznego gniewu jest Jarosław Kaczyński. W tej grze chodzi jednak o prosty rewanżyzm. O 21 postulatach, z których wiele do dziś nie zostało zrealizowanych, nikt zdaje się dzisiaj nie pamiętać.