Obsadzenie wakatu osobą o konserwatywnych poglądach miało dodać republikanom sił przed listopadowymi wyborami. Zamiast tego nominacja zamieniła się w koszmar.



Nominacja Bretta Kavanaugha miała być bułką z masłem. Sędziów Sądu Najwyższego wybiera Senat, gdzie republikanie mają zaledwie jednomandatową większość. To jednak wystarczy, aby zatwierdzić zaproponowanego przez prezydenta kandydata. Plan był więc taki, żeby Kavanaugh został zaprzysiężony jeszcze przed wyborami 8 listopada, co doskonale wypadłoby w oczach konserwatywnych wyborców.
Problem polega na tym, że nad kandydatem zaczęły się zbierać czarne chmury. Do prawdziwej burzy dojdzie jednak dopiero w czwartek, kiedy przed senacką komisją sprawiedliwości zasiądzie Christine Ford – wykładowczyni, która w ubiegłym tygodniu oskarżyła kandydata na sędziego Sądu Najwyższego o przemoc na tle seksualnym.
Sprawa Ford wzbudziła kontrowersje, bo miała miejsce na początku lat 80., kiedy byli nastolatkami. Kavanaugh podczas imprezy w czyimś domu miał razem z kolegą zaciągnąć Ford do sypialni, a następnie próbował zdjąć z niej kostium kąpielowy. Kiedy zagroziła, że będzie krzyczeć, zasłonił jej usta ręką. Oboje byli pod wpływem alkoholu.
Pikanterii sprawie dodaje to, że jak dotąd nie udało się znaleźć nikogo, kto potwierdziłby wersję Ford. Kolega, który miał być obecny przy zdarzeniu – Mark Judge – zaprzecza, jakoby w ogóle doszło do takiego incydentu. Dwie inne osoby, które wykładowczyni wskazała jako uczestników feralnej imprezy, również nie przypominają sobie takiej sytuacji.
Niejasności wokół sprawy Ford pozwoliły niektórym republikanom zbagatelizować zarzuty przeciw Kavanaughowi. Do niedzieli, kiedy „The New Yorker” opublikował kolejne rewelacje. Dziennikarze magazynu dotarli bowiem do innej kobiety, wobec której Kavanaugh miał się zachowywać nieprzyzwoicie.
Deborah Ramirez studiowała z kandydatem do Sądu Najwyższego na Uniwersytecie Yale. Sędzia miał się przed nią obnażyć na jednej ze studenckich imprez 35 lat temu, kiedy leżała pijana na podłodze. W rozmowie z gazetą kobieta wspomina, że ktoś wtedy zawołał: „Brett Kavanaugh właśnie wystawił Debbie penisa prosto w twarz”.
Reakcja ze strony demokratów była błyskawiczna. Już wczoraj Dianne Feinstein, liderka partii spod znaku osiołka, w Senacie wezwała izbę do wstrzymania nominacji sędziego do czasu wyjaśnienia wszystkich zarzutów kierowanych pod jego adresem. Chociaż nie przekreśla to Kavanaughowi drogi do Sądu Najwyższego – Donald Trump cały czas obstaje przy swoim kandydacie – może ją opóźnić do czasu wyborów. Republikanie zaś nie mają pewności, czy utrzymają większość w Senacie po 8 listopada.
Zbliżające się wybory sprawiają, że sprawa Kavanaugha to coś więcej niż tylko obyczajówka. 8 listopada bowiem Amerykanie wybiorą całą Izbę Reprezentantów (kongresmeni sprawują swoje mandaty dwa lata) oraz jedną trzecią Senatu (w izbie wyższej kadencja trwa sześć lat). Niektórzy kandydaci uczynili poparcie dla konserwatywnego sędziego ważnym elementem swoich kampanii.
Dopóki przeciw Kavanaughowi występowała jedna kobieta, mogli bagatelizować sprawę. Teraz jednak muszą się zastanowić, czy nie zrażą do siebie kobiecego elektoratu. W okręgach, gdzie kandydaci obu partii idą łeb w łeb, może to decydować o ostatecznym wyniku.
Z drugiej strony republikanie mieli te same obawy tuż przed wyborami prezydenckimi w 2016 r., kiedy wypłynęły taśmy, na których Trump deklaruje, że jeśli jest się sławnym, to można kobiety łapać gdzie się chce. Bob Woodward, legendarny amerykański dziennikarz, w wydanej dwa tygodnie temu książce „Strach” opisuje, że spora część Partii Republikańskiej postawiła wtedy na Trumpie krzyżyk. Partyjni mandaryni wymyślili nawet plan, zgodnie z którym biznesmen miał zrezygnować z ubiegania się o najwyższy urząd; zastąpiłby go Mike Pence, obecny wiceprezydent, w tandemie z Condoleezzą Rice, doradczynią ds. bezpieczeństwa narodowego George’a Busha.
Jak wiemy, Trump nie tylko nie zrezygnował z wyścigu, ale nawet go wygrał. Na notowania prezydenta niewielki wpływ zdają się mieć także późniejsze skandale z jego udziałem (jak sprawa kupowania podczas kampanii milczenia kobiet, z którymi biznesmen miał romans).
Nie zmienia to jednak faktu, że oskarżenia o niestosowne czy wręcz kryminalne zachowanie na tle seksualnym w USA często przekreśla polityczne kariery. Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat zmusiły one do rezygnacji przynajmniej kilku polityków na Kapitolu. Wśród nich byli m.in. demokraci: senator Al Franken oraz kongresmen John Conyers (złożył mandat w wieku 89 lat; był szóstym najdłużej pełniącym mandat kongresmenem w historii), a także republikanie: Pat Meehan i Trent Franks, obydwaj z Izby Reprezentantów.