Z zarzutami Platformy nie zgadza się senator PiS Jan Maria Jackowski, który zapewnił w rozmowie z PAP i IAR, że wybór obu sędziów nastąpił zgodnie z prawem. "Opozycja próbuje w każdy możliwy sposób torpedować reformę wymiaru sprawiedliwości. Krajowa Rada Sądownictwa działa w oparciu i w ramach prawa, w związku z powyższym procedury, które są stosowane, są zgodne z obowiązującymi przepisami" - zapewnił senator.
Prok. Jarosław Duś z Prokuratury Krajowej został w zeszły czwartek rekomendowany przez KRS do Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego. Dr. hab. Kamila Zaradkiewicza, dyrektora Departamentu Prawa Administracyjnego Ministerstwa Sprawiedliwości, KRS rekomendowała we wtorek. Poparcia Zaradkiewiczowi udzielił obecny na posiedzeniu Rady minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (przeciwna jego kandydaturze była m.in. posłanka PiS Krystyna Pawłowicz).
"PiS konsekwentnie z naruszeniem prawa i wszelkich zasad przejmuje sądy. Wczoraj mieliśmy kolejny pokaz bezczelności, arogancji wobec prawa, kiedy widać było bezpośrednią ingerencję prokuratora generalnego, który dbał o swoich kolegów, o swoich współpracowników, by ci stali się członkami Sądu Najwyższego" - powiedział wiceszef klubu PO Andrzej Halicki na środowej konferencji prasowej. Wyraził przy tym pogląd, że Prawo i Sprawiedliwość przejmuje sądy, by "zapewnić sobie bezkarność".
Odnosząc się do rekomendacji dla Zaradkiewicza, Halicki ocenił, że w tej sprawie złamana została procedura wyboru. "Aż trzy razy trzeba było wybierać dr. Zaradkiewicza, żeby był wybrany skutecznie. Można powiedzieć, że osobista interwencja ministra Ziobry była niezbędna, bo inaczej nawet członkowie obecnego składu KRS nie akceptowali tej kandydatury" - podkreślił wiceszef klubu PO.
Halicki wytknął Zaradkiewiczowi, że wielokrotnie zmieniał poglądy, m.in. w sprawie tego, czy wyroki Trybunału Konstytucyjnego są ostateczne - inne głosił w czasie kiedy był pracownikiem TK, a inne, kiedy popadł w konflikt z ówczesnym prezesem Trybunału prof. Andrzejem Rzeplińskim.
Poseł PO Arkadiusz Myrcha wskazywał natomiast, że prok. Duś to jeden z najbliższych współpracowników ministra Ziobry, a przy jego wyborze doszło do naruszenia prawa. "Z przepisów ustawy (o SN) wynika, że aby zostać sędzią Sądu Najwyższego wymagany jest 10-letni staż pracy. Pan prokurator takiego stażu nie ma - brakuje mu pół roku. Pozwoliło to jednak KRS zaliczyć, w sposób zupełnie kuriozalny, stan spoczynku w którym kiedyś znajdował się pan prokurator Duś, jako aktywny okres jego pracy" - mówił polityk PO.
Przypomniał ponadto, że w przeszłości prok. Duś prowadził śledztwo w sprawie dr. Mirosława G., byłego szefa Kliniki Kardiochirurgii szpitala MSWiA w Warszawie (postawiono mu w sumie 50 zarzutów, w tym zarzut zabójstwa w zamiarze ewentualnym; skazany został ostatecznie za część zarzutów o charakterze korupcyjnym).
Prok. Duś - jak mówił Myrcha - stawiał ponadto zarzuty w tzw. aferze gruntowej (sprawa, która dotyczyła korupcji przy o odrolnieniu gruntu, doprowadziła do dymisji ówczesnego wicepremiera i ministra rolnictwa Andrzeja Leppera; w marcu 2015 r. Sąd Okręgowy w Warszawie skazał w związku z tą sprawą - za przekroczenie uprawnień - na trzy lata pozbawienia wolności m.in. b. szefa CBA, a obecnie koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, ułaskawionego ostatecznie przez prezydenta Andrzeja Dudę).
Zdaniem Myrchy Jarosław Duś to "prokurator do zadań specjalnych", który teraz w Izbie Dyscyplinarnej SN będzie realizował "polityczne zamówienia" Zbigniewa Ziobry. "Takie to właśnie osoby - mierne, bierne, ale wierne minister Ziobro kieruje do Sądu Najwyższego" - ocenił poseł Platformy.