Komentatorzy zauważają, że przywódca centroprawicowego stronnictwa Republikanie Laurent Wauquiez, "nie zostawiając suchej nitki" na polityce szefa państwa, "dał całą w prawo". W swej kampanii wyborczej z 2017 roku Macron przedstawiał się jako ponadpartyjny, centrowy "kandydat postępu".
Szef skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej Jean-Luc Melenchon wezwał natomiast swych rodaków, by przygotowali się do wiosennych wyborów europejskich i w nich "sprawili cięgi" Macronowi, głosując "przeciw Europie liberalnej, przeciw Europie (kanclerz Niemiec) Angeli Merkel".
Partia Socjalistyczna, również bardzo krytyczna wobec Macrona, wciąż jest - zdaniem obserwatorów - rozbita.
Komentatorzy są zgodni, że - jak pisze w poniedziałek Geoffroy Clavel na portalu Huffington Post - "podzielone i osłabione początkiem pięciolatki (kadencji Macrona) partie polityczne starają się odbić od dna".
Clavel zauważa, że "nie będzie otwarcia sezonu dla partii prezydenckiej" La Republique En Marche! (LREM). I tłumaczy, że ugrupowanie to "wyszło wycieńczone z lipcowej sesji parlamentarnej, gdy afera Benalli (prezydenckiego ochroniarza, który miał nadmierne wpływy w Pałacu Elizejskim) oddaliła w nieskończoność sztandarową reformę, jaką miała być rewizja konstytucji".
Wobec osłabienia partii rządzącej Guillaume Tabard z dziennika "Le Figaro" dostrzega możliwość "prawicowej alternatywy". Komentator prawicowej gazety, która długo i zdecydowanie popierała prezydenta, przyznaje, że krytyka wyrażana przez szefa Republikanów i "uznana za przesadną w okresie euforii" bezpośrednio po wyborze młodego prezydenta, nabiera mocy "w godzinie wątpliwości i pierwszych rozczarowań".
Tym bardziej - zaznacza Tabard - że "przywódca Republikanów atakuje nie tyle osobę, co działanie głowy państwa, dołączając w ten sposób do dużej części opinii publicznej". Publicysta "Le Figaro" zauważa, że to głównie wśród wyborców prawicowych, a nawet tych z centrum, popularność "głowy państwa brutalnie spada". I jako przyczynę tego podaje wzrost podatków, spadek siły nabywczej obywateli i wzrost wydatków publicznych.
Marion Mourgue również na łamach "Le Figaro" zauważa, że Wauquiez, który w swym przemówieniu ogłosił "koniec mirażu Macrona", "w sposób jasny i zdecydowany zamierza mu się przeciwstawić".
Na siedem miesięcy przed wyborami europejskimi Wauquiez, zdecydowanie żądając zatrzaśnięcia drzwi przed migrantami, ustawił się w roli rzecznika - jak sam mówił - "Francuzów, którzy nie chcą stać się cudzoziemcami we własnym kraju". Niektórzy komentatorzy chwalili w niedzielę Wauquieza za "klarowność spojrzenia", inni zaś wskazywali, że "doszlusowuje do skrajnej prawicy".
Olivier Faye twierdzi jednak w dzienniku "Le Monde", że "światło na końcu tunelu, w które wierzy Laurent Wauquiez, jest jeszcze bardzo daleko". Zdaniem komentatora "osłabienie prezydenta" nie wystarczy przywódcy Republikanów. "Nie da się bowiem ukryć" - jak pisze Faye - że od Wauquieza odeszli przedstawiciele innych prądów w partii, a "jego otoczenie jest coraz bardziej jednolite i składa się wyłącznie z przedstawicieli +twardej prawicy+".
Zdaniem "Le Monde" przywódca Francji Nieujarzmionej Melenchon "cierpliwie buduje koalicję gniewu przeciw Macronowi". Na stronie internetowej tygodnika "Le Point" czytamy, że Melenchon uważa UE za "przyczynę wszelkiego zła naszych czasów i (w wyborach europejskich) chce sprawić cięgi Macronowi".
Komentatorzy niewiele miejsca poświęcili dwóm imprezom zorganizowanym w weekend przez Partię Socjalistyczną (PS), gdyż dosyć zgodnie uważają, że boryka się ona z ogromnymi problemami. "PS ma trudności ze znalezieniem dla siebie miejsca w opozycji, gdyż wciąż jest na etapie rekonwalescencji" i stoi przed "zasadniczymi wyborami strategicznymi" - tłumaczył w radiu France Info politolog Bruno Cautres. Według eksperta partia "przechodzi niewątpliwie przez najważniejszy okres swego istnienia", gdyż stawką jest "po prostu to, czy przeżyje".