Minister finansów i gospodarki Francji Bruno Le Maire podkreślił w czwartek konieczność "sprecyzowania" ustaleń ze spotkania szefa KE Jean-Claude'a Junckera z prezydentem USA Donaldem Trumpem dotyczących handlu. Dobrze, że trwa dialog UE-USA - dodał.

"Francja zawsze mówiła, że należy unikać wojny handlowej, ponieważ z niej wychodzą tylko przegrani - powiedział w rozmowie z AFP Le Maire. "Dlatego dobrze, że wrócono do dialogu z Amerykanami w kwestiach handlu" - podkreślił minister, domagając się jednak "sprecyzowania" kroków, jakie ustalono w czasie środowych rozmów Junckera z Trumpem.

Le Maire zaznaczył przy tym, że "dobre dyskusje na temat handlu muszą być oparte na jasnych zasadach i nie powinny być prowadzone pod presją". AFP zauważa, że wypowiedź ta stoi w wyraźnym kontraście z reakcją rządu Niemiec, który rozmowy w Waszyngtonie nazwał "konstruktywnymi".

Jednocześnie francuski minister kolejny raz podkreślił, że jego kraj odrzuca możliwość negocjowania całościowego porozumienia handlowego między Unią Europejską a Stanami Zjednoczonymi, gdyż ograniczenia takiego rozwiązania pokazały zarzucone w 2016 roku negocjacje w sprawie TTIP - porozumienia o strefie wolnego handlu między USA a UE.

Zaznaczył również, że życzyłby sobie, by dyskusje toczyły się m.in. wokół dostępu do amerykańskich rynków zamówień publicznych, które - jego zdaniem - są "w dużej mierze zamknięte" dla europejskich firm. "Każda strona - zarówno Amerykanie, jak i Europejczycy - powinni znaleźć coś dla siebie w toku tych rozmów" o handlu - oznajmił Le Maire w oświadczeniu wydanym przez jego biuro, podkreślając, że "każda umowa handlowa musi być oparta na wzajemności". Zaznaczył ponadto, że Waszyngton powinien wykazać się gestem dobrej woli, zwłaszcza w kwestii nałożonych przez Trumpa ceł na unijną stal i aluminium. Od tej decyzji rozpoczął się spór handlowy, a rozmowy Jucker-Trump były próbą jego rozwiązania.

Po spotkaniu Junckera z Trumpem szef Komisji Europejskiej ogłosił, że zawarto "porozumienie", które z kolei zdaniem amerykańskiego przywódcy ma "zredukować biurokrację w handlu". Konkretne szczegóły serii decyzji dotyczących rolnictwa, przemysłu i energii nie są na razie znane.

Trump ponadto ogłosił, że relacje USA i UE wkraczają w "nową fazę" - Unia zgodziła się na "natychmiastowe" zwiększenie importu amerykańskiej soi i gazu skroplonego (LNG) oraz obniżenie taryf w sektorze przemysłowym. Uzgodniono też, iż USA i UE będą starały się wypracować politykę "zero taryf, zero subsydiów" na dobra przemysłowe spoza sektora motoryzacji. Przywódcy podjęli również decyzję o utworzeniu specjalnej grupy roboczej, która będzie się zajmowała kwestiami handlu, a Waszyngton wstrzyma się z nakładaniem kolejnych taryf na czas rozmów.

Państwa unijne, szczególnie te nastawione na eksport, jak Niemcy, są zaniepokojone polityką handlową Trumpa. Wprowadzone przez USA wysokie cła importowe na stal i aluminium już zagrażają dziesiątkom tysięcy miejsc pracy w UE.

UE co roku importuje z USA towary o wartości 250 mld euro, natomiast wysyła za ocean dobra warte ponad 370 mld euro. Wynoszący około 120 mld euro rocznie deficyt po stronie USA jest przyczyną niezadowolenia Trumpa i jego protekcjonistycznych inicjatyw.