Sejm we wtorek wieczorem nie zgodził się na odrzucenie w pierwszym czytaniu noweli Kodeksu wyborczego dot. wyborów do Parlamentu Europejskiego; trafił on do dalszych prac w komisji. Odrzucenia projektu chciały kluby opozycyjne.

Za odrzuceniem projektu opowiedziało się 166 posłów, przeciwko było 221, wstrzymał się 1 poseł.

Pierwsze czytanie złożonego przez PiS projektu zmian w Kodeksie wyborczym odbyło się w Sejmie we wtorek po południu. Zgodnie z projektem w wyborach do PE każdy okręg wyborczy ma mieć przypisaną konkretną liczbę - co najmniej trzech - posłów wybieranych do europarlamentu.

Obecnie nie ma określonej liczby europosłów wybieranych w konkretnym okręgu; głosowanie w wyborach do PE odbywa się według systemu proporcjonalnego, w którym głosy oddane na poszczególne listy przeliczane są na mandaty metodą d’Hondta w skali całego kraju. Dopiero po ustaleniu liczby mandatów przypadających poszczególnym komitetom rozdziela się je pomiędzy poszczególne listy kandydatów, zaś mandaty uzyskują kandydaci, którzy na danej liście otrzymali największą liczbę głosów.

W czasie wtorkowej debaty w Sejmie wszystkie kluby opozycyjne opowiedziały się za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu.

Poseł PO Mariusz Witczak stwierdził, że jak PiS "bierze się za ordynację wyborczą, to to się musi skończyć katastrofą". "Niestety takie mamy z wami doświadczenia" - zwrócił się do ugrupowania rządzącego. Według polityka Platformy, wprowadzenie zaproponowanych zmian "musi skończyć się katastrofą dla obywateli i polskiej demokracji". "Intencje państwa są od zawsze w sprawie ordynacji jasne. Chodzi o to, żeby napisać ordynację w taki sposób, żeby zawsze przepisy ordynacji faworyzowały PiS" - powiedział Witczak.

Tomasz Jaskóła (Kukiz'15) mówił, że obserwuje "pewnego rodzaju teatr" PO-PiS-u, ponieważ na nowych zasadach w wyborach do PE skorzystają dwie największe partie, czyli PiS i PO. Zaznaczył, że po wprowadzeniu zmian realny próg wyborczy będzie się kształtował na poziomie 15-20 proc. Polityk Kukiz'15 ocenił też, że propozycje nowych przepisów są niekonstytucyjne.

Szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer mówiła, że "nikt nie ma wątpliwości, że ten projekt ustawy ma na celu dwie rzeczy: z jednej strony zabetonowanie całej prawej strony, w ten sposób, żeby nikomu nie przyszło nawet do głowy, żeby stworzyć własne ugrupowanie, własną listę, czy własny pomysł na działalność, a z drugiej strony duży desant polityków PiS do PE". Przekonywała, że ten projekt ordynacji do PE "nie ma nic wspólnego z demokracją" i doprowadzi do sytuacji "duopolu".

Projekt krytykował też Piotr Zgorzelski (PSL). Według niego zgłoszenie tych propozycji pokazuje, że trwa "bitwa władzy o kodeks wyborczy" i że PiS "zaczęło majstrować przy kolejnej partii Kodeksu wyborczego". Przekonywał, że w wyniku propozycji PiS nie poprawi się przejrzystość przepisów wyborczych, natomiast chodzi o to, że autorzy projektu chcą dokonać zmian związanych z okręgami i podziału mandatów.

Natomiast poseł PiS Andrzej Matusiewicz podkreślił podczas debaty, że dotychczasowy stan prawny w zakresie wyborów do Parlamentu Europejskiego "powoduje znaczące różnice w potencjale głosów w poszczególnych okręgach wyborczych - w systemie przeliczania głosów, uprzywilejowywał okręgi wyborcze o dużej liczbie osób uprawnionych do głosowania". Jak dodał, PiS uważa, że ustalenie limitu co najmniej trzech posłów wybieranych w okręgu wyborczym, jest zmianą właściwą. Ocenił, że proponowane przepisy "umożliwiają rzeczywiste odwzorowanie zależności pomiędzy liczbą uprawnionych do głosowania, a liczbą posłów wybieraną w danym okręgu wyborczym".