Wciąż prowadzimy dialog, który może powstrzymać wprowadzenie od czerwca amerykańskich ceł na stal i aluminium – mówi w wywiadzie dla DGP Cecilia Malmström, unijna komisarz ds. handlu
Czy amerykańskie cła to początek wojny handlowej, która będzie stopniowo rozlewała się po świecie i angażowała kolejne kraje?
Mamy nadzieję, że uda nam się uniknąć wojen handlowych. Jesteśmy w stałym dialogu z krajami, na które te cła mogą mieć największy wpływ. Oczywiście jesteśmy zdania, że nie powinny one dotyczyć Unii Europejskiej. Nasz eksport stali i aluminium nie jest zagrożeniem dla wewnętrznego bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Dlatego Unia powinna być z nich całkowicie i bezwarunkowo wyłączona. O tym rozmawiamy z amerykańskimi partnerami. Wojny handlowe są złe i bardzo trudno je wygrać.
Czy jest szansa na zmianę polityki USA w tej kwestii i kiedy sprawa powinna się rozstrzygnąć?
Tego do końca nie wiemy. Taryfy mają wejść w życie od 1 czerwca tego roku. Mam nadzieję, że do tego czasu znajdziemy rozwiązanie. W międzyczasie oczywiście przygotowujemy się do podjęcia własnych działań, w tym również związanych z cłami. Chciałabym, aby to nie było konieczne, bo wciąż mamy dwa tygodnie na dialog i jest on prowadzony właściwie codziennie.
Jeśli nie będzie jednak porozumienia, a USA wprowadzą cła, to jakiego wpływu na gospodarkę UE możemy się spodziewać?
Cła na stal i aluminium dotkną niektórych krajów dość mocno.
Kto powinien się obawiać najmocniej?
Na przykład Polska, czyli producenci stali i aluminium, które oczywiście są dla naszej gospodarki ważne. Zresztą to negatywne oddziaływanie już widzimy, ponieważ cła są wprowadzone w wielu krajach na świecie i obserwujemy, jak to wpływa na rynki oraz handel tymi surowcami. Musimy więc być gotowi do wprowadzania działań ochronnych, jeśli okaże się to konieczne.
O jakich działaniach ochronnych mówimy?
Takich, które pozwolą nam zadbać o unijny przemysł, czyli na przykład o cła na stal oraz aluminium, które trafiają do UE z krajów trzecich. W przypadku Stanów Zjednoczonych mamy już długą listę produktów – zawierającą setki pozycji – które mogą być objęte wyższymi taryfami. Od towarów spożywczych po dobra z branży technologicznej, sprzęt maszynowy. Lista jest uzgodniona w ramach całej unijnej 28. Współpracujemy w tym zakresie bardzo ściśle nie tylko z wszystkimi krajami członkowskimi, robimy to również w pełnej zgodności ze Światową Organizacją Handlu. Nadal mam nadzieję, że nie będziemy musieli nic robić, ale jeśli zajdzie taka konieczność, to jesteśmy gotowi.
Czy to, co się dzieje dzisiaj w globalnym handlu, będzie miało wpływ na podpisywane i negocjowane przez UE umowy o wolnym handlu?
Mam nadzieję, że do końca roku wejdzie w życie umowa z Japonią, której negocjacje zakończyliśmy. Sfinalizowane są również rozmowy z Wietnamem i Singapurem, Meksykiem. Jesteśmy na finalnym etapie negocjacji z czterema krajami Mercosur. Mam też nadzieję, że jeszcze tej wiosny lub latem rozpoczniemy rozmowy z Australią i Nową Zelandią. To pokazuje, że pracujemy nad wieloma tego typu umowami i mamy w tym obszarze sukcesy, czego przykładem jest umowa z Kanadą z ubiegłego roku.
Skoro z USA mamy pod górkę, to może otwiera się historyczny moment na podjęcie próby wynegocjowania umowy o wolnym handlu z Chinami.
Na pewno nie dojdzie do tego w bliskiej przyszłości. Teraz koncentrujemy się na rozmowach o porozumieniu inwestycyjnym pomiędzy Chinami a UE. Na razie jednak postępy są niewielkie, chociaż liczymy, że uda się w te negocjacje tchnąć nowe życie, bo sprawa jest istotna i naszym celem jest zapewnienie równego traktowania inwestycji po obu stronach. Unia jest otwarta, ale naszym firmom ciężko przebić się w Chinach.
Już dwa lata funkcjonuje umowa o wolnym handlu z Ukrainą. Jakie są jej efekty? Czy Komisja Europejska dokonała jakichś ocen?
To sukces. Obroty handlowe pomiędzy UE a Ukrainą zwiększyły się, co zbliżyło Unię i ten kraj. Potencjał jest jeszcze większy, ale Ukraina ma po swojej stronie wiele rzeczy do zrobienia. Współpracujemy, aby im w tych reformach i zmianach instytucjonalnych pomóc, aby umowa mogła służyć szczególnie małym i średnim ukraińskim przedsiębiorstwom.