Szef Kancelarii Premiera Michał Dworczyk, pytany w porannej rozmowie Radia Zet o to, czy zdążył zwrócić swoje "nagrody i premie" do Caritasu, odparł, że jest to "indywidualna, dobrowolna decyzja każdego z polityków". Jak mówił, decyzja kierownictwa o zwrocie nagród "dotyczy kierunku", natomiast indywidualnym wyborem jest to, czy się do tego kierunku zastosuje.
Pytany, czy sam zwrócił nagrodę, Dworczyk powiedział, że ma to zrobić w poniedziałek. Na uwagę, że do tej pory tego nie zrobił, Dworczyk odparł: "Dlatego że musiałem wziąć pożyczkę". "Mam już z czego przelać" - dodał.
W internetowej części programu Dworczyk został zapytany o wysokość kredytu. "Musiałem 20 tys. zł z kredytu na ten cel zaangażować" - powiedział. Jak dodał, w sumie musi oddać 30 tysięcy zł. Jak powiedział, pozostałe 10 tys. pokrył ze sprzedaży samochodu. "Taka jest sytuacja, trzeba to zrealizować" - podsumował Dworczyk, podkreślając, że trzeba ponosić konsekwencje "funkcjonowania w danym miejscu".
W lutym, w odpowiedzi na interpelację Krzysztofa Brejzy (PO) z grudnia ub.r., przedstawiono tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów w wysokości od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).
Informacja o nagrodach wywołała oburzenie m.in. opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też akcję "Konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.
Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Na początku kwietnia prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu przekażą swoje nagrody na cele charytatywne.