Wymarzony polski wyborca to wyborca infantylny, który cały polski świat widzi w dwóch kolorach: pisowskim i antypisowskim. Dla tych histeryzujących stad zagrożeniem są ci, którzy nie idą za narracją wojny polsko-polskiej. Ale obie te formacje zabiłyby za sprowadzenie do realnych wymiarów wagi argumentów o okupacji polskiej ziemi przez obcych (przedtem PO, teraz PiS).
Magazyn DGP / Dziennik Gazeta Prawna
Realnie działo się wiele niedobrego w latach rządów poprzedniej koalicji (bywały i roztropne posunięcia). Jeszcze gorzej jest teraz. Aby w Polsce działo się – kiedyś – lepiej, to obie te główne formacje polityczne muszą dokonywać nie tylko krytyki przeciwników, ale również krytyki własnych błędów, aby chociaż niektórych uniknąć w przyszłości. Nie dokonują. Bo przecież jest wojna. A na wojnie, jak to na wojnie, nie czas na mędrkowanie. Czas na myślenie będzie po ostatecznej wygranej. Ale nie teraz.
Nie trudno zrozumieć, że PiS i anty-PiS nie spieszy się z zakończeniem śmiertelnych zapasów. Pasmo porażek intelektualnych obecnego rządu (bywają i sukcesy) jest na tyle duże, że aż prosiłoby się o solidną refleksję w duchu „byliśmy głupi”.
Te ostatnie słowa, stanowiące tytuł głośnego wywiadu Grzegorza Sroczyńskiego z Marcinem Królem w „Gazecie Wyborczej”, powinny być także mottem zjazdu programowego PiS, podobnie zresztą jak PO i PSL, nie mówiąc o SLD. Zamiast tego przekazy partyjne brzmią „Hajda na Moskala”. Przy czym Moskalem może tu być każdy...
Nie ułatwiajmy życia politykom i ich klakierom pracującym czasem w mediach. Nie wyłączajmy funkcji analitycznej rozumu tylko dlatego, że ten czy inny szkodliwy matoł w rządzie albo w Sejmie nas irytuje. Polityka jest przede wszystkim sztuką wybierania najmniej szkodliwych dla kraju projektów politycznych, a dopiero w drugiej kolejności kondensatorem złych emocji.