Minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto zarzucił w środę Wysokiemu Komisarzowi Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka (UNHCHR) Zeidowi Ra'adowi al-Husseinowi, że ten wypowiedział wojnę premierowi Węgier Viktorowi Orbanowi.

Była to reakcja na wtorkową wypowiedź Husseina, że nie wycofuje się z wyrażonej w lutym opinii, iż Orban jest rasistą i ksenofobem.

Szijjarto ocenił, że al-Hussein wypowiedział wojnę Orbanowi i węgierskiej polityce migracyjnej, ale rząd w Budapeszcie „podejmuje rękawicę” i stoczy walkę z Husseinem niezależnie od tego, jak absurdalne zarzuty będzie wysuwać wobec Węgier. „Nie wpuścimy na Węgry ani jednego nielegalnego imigranta” – zapewnił szef dyplomacji.

Jak podkreślił, Węgry, stojąc na gruncie swej suwerenności, zastrzegają sobie prawo do decydowania, kogo wpuścić do kraju, a kogo nie. „Nikt nie może nam nakazywać, byśmy byli wielokolorowi, i wypraszamy sobie, by ktokolwiek nazywał nas z tego powodu rasistami” – dodał minister.

Szijjarto ocenił, że Hussein postąpił w sposób nielicujący z powagą swego stanowiska, bo „międzynarodowy urzędnik mający znakomitą pensję z wpłat krajów członkowskich nie może się tak zachowywać i tak mówić, nie może toczyć walki z demokratycznie wybranym premierem”. „Podtrzymuję swoje stanowisko: Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Praw Człowieka powinien podać się do dymisji” - dodał.

Hussein wykluczył we wtorek taką możliwość. Zarzucił też Orbanowi, że "podsycanie nienawiści jest jego znakiem firmowym", oraz oświadczył, że "rasistowska retoryka" szefa węgierskiego rządu "jest coraz bardziej urojeniowa".

Otwierając 26 lutego 37. sesję Rady Praw Człowieka, Hussein ocenił, że "ucisk jest w modzie, wraca państwo bezpieczeństwa, a podstawowe wolności są zagrożone". Dodał, że w Europie "ksenofobi i rasiści pozbawieni są jakiegokolwiek poczucia wstydu", i jako przykład podał Orbana. Wcześniej w lutym węgierski premier powiedział: "Nie chcemy być wielokolorowi w takim sensie, że nas wymieszają, że inni wymieszają nasz kolor, nasze własne tradycje, naszą własną kulturę narodową, nie chcemy tego".

Z Budapesztu Małgorzata Wyrzykowska (PAP)