Hindusi obchodzą Śiwaratri, święto ku czci boga Śiwy. Do Paśupatinath w Nepalu, jednej z najważniejszych świątyń hinduizmu, przybyło ok. 1,3 mln pielgrzymów. Dotąd w czasie Śiwaratri mogli palić marihuanę, lecz w tym roku policja zapowiedziała aresztowania.

Na wysokiej platformie między niewielkimi świątyniami grupa wędrownych ascetów rozpaliła ognisko. W dole, na brzegach rzeki Bagmati, płoną tysiące podobnych ognisk. Kamienny most łączy ghaty pogrzebowe ze świątynią Paśupatinath, najważniejszym po indyjskim Waranasi miejscu pielgrzymkowym dla wyznawców boga Śiwy.

„To nasze święto, dzisiaj ogrzewamy Śiwę i łączymy się z nim paląc nasze czilum (krótkie fajki)” - mówi PAP Lal Baba, zaciągając się dymem z fajki wypełnionej haszyszem. Jak co roku 52-letni Lal przybył z Waranasi do nepalskiej świątyni położonej w granicach miasta Katmandu. Organizatorzy szacują, że w tym roku pojawi się 1,3 mln pielgrzymów, w tym 4 tys. sadhu, wędrownych ascetów.

„Czy macie trochę prasadu?” - przerywa ascecie zniecierpliwiony, dwudziestoparoletni mężczyzna. Tradycyjnie „prasad” jest poświęconą ofiarą dla bogów w postaci ryżu, którą spożywają hindusi. Jednak podczas Śiwaratri prasad może być również marihuaną lub haszyszem, które pali się w krótkich fajkach.

„Mamy, ale tylko dla siebie” - odpowiada Lal Baba, uważnie przyglądając się młodzieńcowi, który zaraz odchodzi do sąsiedniej grupy. „Po pierwsze był niegrzeczny, a po drugie dziwnie się zachowywał” - tłumaczy Lal, dodając, że organizatorzy święta przestrzegali ascetów przed sprzedażą tych używek.

W ostatnich dwóch dniach policja aresztowała 39 osób za sprzedaż lub palenie marihuany. Wśród zatrzymanych jest dwóch wędrownych ascetów. Święto ochrania 3 tys. policjantów, 1,5 tys. funkcjonariuszy jednostek paramilitarnych policji oraz 50 funkcjonariuszy z Centralnego Biura Śledczego, którzy pracują po cywilnemu.

„Zwracamy uwagę na ludzi, którzy zbierają się wokół ascetów, od których mogliby kupić marihuanę, i nawet poprosiliśmy ascetów, żeby nie dzielili się lub nie sprzedawali nielegalnych narkotyków” - powiedział dziennikowi "The Himalayan Times" inspektor Jogindar KC.

„Jako sadhu (wędrowny asceta) możemy palić marihuanę, bo w ten sposób oddajemy cześć Śiwie. Ale nie możemy jej oddawać lub sprzedawać, jak w poprzednich latach” - potwierdza w rozmowie z PAP 48-letni Nirmal Baba, asceta z Biharu w Indiach.

„Wcześniej policja patrzyła na to przez palce. Wiadomo, że na terenie kompleksu świątynnego raz w roku można było palić w noc Śiwaratri” - dodaje Gyanu Shrestha, 24-letni student z Katmandu. „Podobno ta akcja ma nas chronić przed nałogiem i złym wpływem zachodniej kultury ” - śmieje się, dodając, że choć nielegalne, narkotyki są raczej łatwo dostępne.

„Marihuana i haszysz były legalne w Nepalu do 1973 r.” - tłumaczy PAP Susan Burns z USA, która na początku lat 70. przybyła do Katmandu z grupą znajomych. Susan pokochała Nepal i wciąż mieszka w stolicy.

„Pamiętam, jak na Ulicy Wariatów, czyli w miejscu, gdzie mieszkali hipisi z USA i Europy, pan Sharma założył słynny sklep Eden Hashish Centre” - opowiada, podkreślając, że pierwsze fale hipisów były zafascynowane miejscem i kulturą, a nie używkami. „Dopiero później poszła fama o legalnych narkotykach i zaczęli pojawiać się w Nepalu różni szemrani ludzie” - dodaje.

„W całym mieście były oficjalne, rządowe sklepy z haszyszem i marihuaną. Nie powstały na potrzeby obcokrajowców, ale były czymś normalnym” - dorzuca pan Trilochan, który na Ulicy Wariatów założył jeden z pierwszych hosteli. „To były czasy, kiedy Nepal wreszcie wyszedł z izolacji, młodzi Nepalczycy chłonęli kulturę Zachodu jak gąbki” - śmieje się, opowiadając o nepalskiej młodzieży, która kupowała od przybyszów kasety magnetofonowe z zachodnią muzyką, książki, a nawet dżinsy.

Historycy twierdzą, że inicjatywa zakazu wyszła od rządu amerykańskiego, który obiecał pomoc gospodarczą pod warunkiem zdelegalizowania haszyszu i marihuany. Rząd Nepalu chciał również przyciągnąć zamożniejszych turystów, bo hipisi zazwyczaj nie mieli grosza przy duszy.

„Oczywiście przed zakazem Nepalczycy nie nadużywali narkotyków, problemem zawsze był i wciąż jest alkohol” - zauważa Trilochan.

„Zdecydowana większość pielgrzymów przychodzi na Śiwaratri z pobudek religijnych, a nie po to, żeby palić marihuanę” - ocenia Govinda Tandon, nepalski ekspert zajmujący się hinduizmem i członek komitetu organizacyjnego. „Wbrew stereotypowi, to jest rodzinne święto, kiedy ludzie w całym mieście zbierają się wieczorami wokół ognisk” - podkreśla.