Donald Trump,​po okresie względnej ciszy, wznowił ataki na Twitterze. W swoich czwartkowych "tweetach” amerykański prezydent ostro skrytykował byłego szefa wywiadu, a nawet przywódców swojej własnej partii w Kongresie.

Donald Trump po powrocie z "podróży w teren" do Waszyngtonu w czwartek, najpierw odpłacił pięknym za nadobne Jamesowi Clapperowi, który był dyrektorem Wywiadu Narodowego w administracji prezydenta Baracka Obamy.

Clapper w wypowiedzi dla telewizji CNN, po wystąpieniu prezydenta Trumpa na wiecu w Phoenix w stanie Arizona we wtorek, wyraził zaniepokojenie stanem umysłu prezydenta i sugerował, że właściwą terapią byłoby pozbawienie go urzędu.

Prezydent Trump, podczas 77 minutowego, słynnego już monologu na wiecu w Phoenix w stanie Arizona, przeskakując z tematu na temat, oskarżył "nieuczciwe, fałszywe media" o spowodowanie protestów w reakcji na jego wypowiedzi na temat rozruchów rasowych, zapowiedział zerwanie przez USA układu NAFTA, zagroził, że jeśli Kongres nie przyzna mu funduszy na budowę muru na granicy z Meksykiem doprowadzi do zamknięcia rządu, a nawet pochwalił się, że jest właścicielem domu w miasteczku Charlottesville, gdzie 12 sierpnia miały miejsce zamieszki na podłożu rasowym.

"Mam zastrzeżenia co do jego zdolności do sprawowania urzędu" - stwierdził Clapper w swojej "recenzji" wystąpienia Trumpa na wiecu w Phoenix.

"James Clapper, który wsławił się tym, że kłamał w Kongresie, teraz jest autorytetem w dziedzinie Donalda Trumpa?" - odparł na Twitterze w czwartek amerykański prezydent.

Clapper zaprzeczył, że kłamał w Kongresie. Były szef Wywiadu Narodowego wyjaśnił w wywiadzie dla znienawidzonej przez prezydenta telewizji CNN, "że źle się wyraził" kiedy w wystąpieniu przed komisją Kongresu, zapewniał, że władze amerykańskie "nie zbierają informacji na temat swoich obywateli".

Dokumenty Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), ujawnione w Wikileaks przez Edwarda Snowdena, wykazały, że było inaczej.

Prezydent Trump, podczas swojej czwartkowej sesji na Twitterze skrytykował także przewodniczącego Izby Reprezentantów Paula Ryana i przywódcę większości republikańskiej w Senacie, Mitcha McConnella, bo nie przyjęli jego strategii, aby podwyższyć pułap zadłużenia rządu federalnego.

Obecnie pułap zadłużenia, linia kredytowa rządu federalnego wynosi 19 bln 808 mld dolarów i zostanie wykorzystana na początku października. Dlatego Kongres musi podwyższyć pułap zadłużenia, aby rząd mógł nadal płacić za swoje wydatki.

Trump radził, żeby propozycję podwyższenia pułapu zadłużenia dołączyć w formie poprawki do ustawy kombatanckiej, która cieszyła się poparciem obu partii. Przywódcy Republikanów w Kongresie, nie skorzystali z rad prezydenta, który nie ma żadnego doświadczenia ustawodawczego. "Mogło być to takie proste, a teraz jest bałagan" - podsumował prezydent Trump na Twitterze rezygnację z jego rad przez McConnella i Ryana.

75-letni senator Mitach McConnell nie przejął się zbytnio tym kolejnym atakiem prezydenta, z którym nie rozmawia już od tygodni.

McConnell, po raz pierwszy wybrany na 6-letnią kadencję w Senacie w roku 1984, podczas spotkania z wyborcami w swoim rodzinnym stanie Kentucky w czwartek, bagatelizując napięte stosunki z prezydentem, żartował, że rola przywódcy Senatu "przypomina trochę rolę strażnika cmentarza: wszyscy są poniżej ciebie, ale nikt nie słucha".

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)