Zdawaliśmy sobie sprawę, że niektóre działania podejmowane przez niektórych kuratorów budzą wątpliwości - zeznał przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji w stolicy b. p.o. dyrektor BGN ratusza Jerzy Mrygoń.

Mrygoń został zapytany czy kiedykolwiek w BGN w zespole koordynującym rozważano kwestie wstępowania do postępowań kuratorskich jako strona, czy jako instytucja, która ma interes prawny. "Nie uczestniczyłem w posiedzeniach zespołu koordynującego, nie przypominam sobie żeby to było przedmiotem pracy zespołu koordynującego, ale problem kuratorów nie jest problemem teoretycznym" - powiedział. "BGN zdawało sobie sprawę z tego, że niektóre działania podejmowane przez niektórych kuratorów budzą wątpliwości" - ocenił.

Jak powiedział, w związku z niektórymi działaniami osób zajmujących się reprywatyzacją, BGN informował różne instytucje uprawnione do badania takich spraw, np. prokuraturę. "Nie przypominam sobie by było zawiadomienie w sprawie Twardej" - zaznaczył.

Mrygoń podkreślił, że decyzje reprywatyzacyjne "mniej więcej w 90 proc. przypadków dotyczą bądź pierwotnych właścicieli, co jest już rzadkością ze względu na wiek tych osób, bądź ich spadkobierców w linii prostej". "W tych najkorzystniejszych latach było 95-96 proc. decyzji adresowanych do pierwotnych właścicieli lub ich spadkobierców. W tych latach gdzie ten wskaźnik był słabszy to było około 85 proc." - dodał.

W jego ocenie reprywatyzacja była rodzajem "naprawienia krzywdy dziejowej" i większość decyzji "zwrotowych" należy oceniać w tych kategoriach. "Uregulowanych zostało ok 4 tys. zakończonych spraw z około 17 tys. (...) oznacza to, że przez 30 lat udało nam się rozstrzygnąć ok. 20 proc. spraw, to tempo było nieduże (...) w wydziale spraw dekretowych pracowało ok. 40 osób" - powiedział.

"Jeżeli przyjąć średni czas po zgromadzeniu dokumentów potrzebny na opracowanie projektu decyzji (...) to można przyjąć, że taki pracownik był średnio w stanie przygotować projekt decyzji raz na miesiąc, raz na półtora miesiąca, to daje nam liczbę do 200 projektów decyzji rocznie" - ocenił, pytany czy było zalecenie aby wydawać 300 decyzji rocznie. Dodał, że nie nazwałby tego działania "naciskiem na taką liczbę".

Nie chciał powiedzieć, czy również decyzja ws. Twardej 8 może być rozumiana jako naprawiająca krzywdy dziejowe.