Zaledwie kilkaset osób przyszło w sobotę na marsz muzułmanów przeciwko islamskiemu terroryzmowi w Kolonii na zachodzie Niemiec. Organizatorzy zapowiadali wcześniej udział 10 tys. osób. Największe niemieckie stowarzyszenie muzułmańskie DITIP odmówiło udziału.

Inicjatorka marszu - badaczka islamu Lamya Kaddor powiedziała, że "nieobecność jest w przypadku pokojowego marszu dużym błędem". Jej wypowiedź przytoczyła telewizja WDR mająca siedzibę w Kolonii.

W Niemczech mieszka blisko 5 mln muzułmanów.

W apelu wzywającym do udziału w demonstracji jego autorzy podkreślili, że opór przeciwko terrorystom i fanatykom jest "szczególnym obowiązkiem" muzułmanów. "Nasza wiara jest (przez terrorystów) wykorzystywana, kalana, obrażana i wypaczana". Kaddor zapewniała, że większość muzułmanów odrzuca terroryzm i przemoc, tak jak wszyscy inni ludzie.

Idea marszu spotkała się z szerokim poparciem partii politycznych, związków zawodowych oraz organizacji społecznych i kościelnych. Apel podpisało 300 indywidualnych osób, w tym wielu polityków.

Oburzenie organizatorów wywołała decyzja Turecko-Islamskiej Unii Instytucji Religijnych (DITIB), która odmówiła udziału. W oświadczeniu wydanym przez tą największą niemiecką organizację reprezentującą muzułmanów w Niemczech napisano, że taki marsz podczas 22. dnia ramadanu przekracza możliwości fizyczne poszczących od rana do wieczora muzułmanów.

Zdaniem kierownictwa DITIP organizowanie marszów muzułmanów przeciwko terroryzmowi zawęża problem terroryzmu do muzułmanów i jest równoznaczne ze "stygmatyzowaniem" ich. DITIP zarzucił organizatorom szukanie "tanich efektów politycznych". DITIP dysponuje siecią imamów prowadzących modlitwy w blisko tysiącu meczetów na terenie Niemiec oraz licznymi szkołami. Jest kierowany przez władze Turcji.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)