Komisja środowiska PE przyjęła we wtorek propozycje poprawek ws. nowych wiążących celów redukcji CO2 dla takich sektorów, jak rolnictwo, transport czy sektor komunalny, proponując ostrzejsze podejście niż przedstawione w ubiegłym roku przez Komisję Europejską.

Europosłowie z komisji środowiska wprawdzie nie chcą zmian celów, jakie mają być zatwierdzone dla każdego z krajów członkowskich na lata 2020-2030, ale postulują np. mniej korzystne zasady dotyczące obliczania punktu startowego dla poziomu zmniejszania emisji.

Projekt regulacji dotyczy podziału obciążeń redukcyjnych między państwa członkowskie w sektorach nieobjętych unijnym systemem handlu pozwoleniami na emisję (non-ETS). Zgodnie z propozycją Komisji Europejskiej z ubiegłego roku Polska do końca przyszłej dekady będzie musiała zmniejszyć emisje gazów cieplarnianych w sektorach transportu, budownictwa, rolnictwa, odpadów, użytkowania gruntów i leśnictwa o 7 proc. w stosunku do 2005 r.

Komisja Europejska musiała przypisać każdemu z krajów UE odpowiedni pułap redukcji emisji, aby w skali całej UE ograniczenie emisji przez sektory nieobjęte ETS wynosiło w sumie 30 proc.

Zmiany zaproponowane przez komisję środowiska PE dotyczą punktu, od którego ma startować liniowe zmniejszanie emisji. Europosłowie chcą, by rokiem odniesienia był albo 2018, albo 2020, w zależności od tego, kiedy była niższa emisja. Celem takich zapisów jest odwiedzenie kraju od chęci zwiększenia emisji np. w 2018 r., by potem mieć wyższy punkt startowy i co za tym idzie łatwiejszą ścieżkę dochodzenia do ostatecznego celu.

Europosłowie postulują też wprowadzenie wiążących prawnie celów długoterminowych. Chcą, by UE ograniczyła emisję non-ETS o co najmniej 80 proc. do 2050 roku.

Są też zmiany dotyczące elastyczności, czyli przenoszenia wysiłku redukcji pomiędzy latami. Elastyczność rocznie ma zostać zwiększona z 5 do 10 proc. Oznaczać to będzie, że kraj będzie mógł "pożyczyć" 10 proc. wysiłku redukcyjnego z kolejnego roku. Takie rozwiązanie ma pomóc państwom w spełnianiu wymogów nawet w czasie np. ciężkiej zimy, gdy emisje wynikające z ogrzewania budynków będą większe niż zazwyczaj.

Komisja środowiska chce zredukować za to liczbę pozwoleń, które mogłyby być wyrównywane przez zalesianie (lasy pochłaniają CO2). Liczba ta ma spaść z 280 mln do niecałych 200 mln pozwoleń na kraj. W poprawce tej chodzi o to, by kraje przez zalesianie nie uwalniały się od innych działań, które mają pomóc zmniejszyć emisję (np. izolacji budynków czy eliminowania starych samochodów z dróg).

Z propozycji europosłów umiarkowane zadowolenie wyraziły organizacje ekologiczne. "Propozycja komisji środowiska będzie prowadzić do zmniejszenia emisji o prawie 400 milionów ton w porównaniu z koncepcją KE, co odpowiada rocznej emisji z około 380 milionów samochodów" - zwróciła uwagę sieć Climate Action Network Europe (CAN).

Dyrektor CAN Europe Wendel Trio podkreślił, że deputowani zrobili krok w odpowiednim kierunku, wyznaczając punkt wyjścia do linearnej redukcji, który lepiej odzwierciedla faktyczne emisje. Ale - jak dodał - cel zmniejszenie emisji jest zbyt niski.

Trio ostrzegł, że bez większej ambicji w polityce klimatycznej, ograniczania emisji w transporcie, budownictwie, rolnictwie i sektorze odpadów, UE nie wypełni swoich zobowiązań wynikających ze światowego porozumienia klimatycznego zawartego w Paryżu w grudniu 2015 roku.

Propozycja regulacji będzie poddana pod dyskusję unijnych ministrów, którzy na posiedzeniu 19 czerwca mogą uzgodnić swoje podejście. Cały Parlament Europejski będzie głosował na stanowiskiem jeszcze przed przerwą wakacyjną. Dopiero gdy Rada UE, w której reprezentowane są kraje członkowskie, oraz PE będą miały swoje pozycję, zaczną się negocjacje ostatecznego kształtu przepisów.

Wielkość emisji zaliczanych do non-ETS jest w Polsce podobna do emisji objętych unijnym systemem handlu uprawieniami do emisji.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)