Jeśli ktoś godzi w moje dobre imię, mam prawo, aby je chronić; złożyłam wniosek do komisji etyki poselskiej o ukaranie posła PO Borysa Budki - poinformowała w środę w Sejmie szefowa kancelarii premiera Beata Kempa.

Kempa zabrała głos w Sejmie w czasie debaty nad informacją rządu ws. śmierci w 2016 r. na wrocławskim komisariacie 25-letniego Igora Stachowiaka. Przedstawili ją ministrowie spraw wewnętrznych i administracji oraz sprawiedliwości Mariusz Błaszczak i Zbigniew Ziobro.

Budka mówił m.in. we wtorek o potrzebie zbadania przez sejmową komisję śledczą powiązań między niektórymi wrocławskimi policjantami, a politykami PiS, zwłaszcza z szefową kancelarii premiera Beatą Kempą i czy ewentualne takie związki miały jakiś wpływ na przebieg postępowania w sprawie śmierci Igora Stachowiaka na wrocławskim komisariacie.

Według Budki, dwóch zdymisjonowanych po wydarzeniach we Wrocławiu funkcjonariuszy policji - komendant miejski policji we Wrocławiu, Dariusz Kokornaczyk i jego I zastępca, Jerzy Kokot pochodzą z Sycowa na Dolnym Śląsku - rodzinnej miejscowości Beaty Kempy.

"Wobec (...) steku pomówień i insynuacji wobec mojej osoby, (...) wobec faktu, że zostałam pomówiona przez posła Budkę, również szereg artykułów prasowych, które po wypowiedzi Budki się pojawiły informuję, że nie zamierzam tego tolerować" - oświadczyła Kempa.

Jak poinformowała, we wtorek skierowała wnioski o sprostowania artykułów, zaznaczyła, że jeśli to się nie stanie to wytoczy proces.

Kempa dodała, że złożyła też wniosek do komisji etyki poselskiej o to, żeby ukarać posła Budkę. "Mam prawo - również jako poseł na Sejm - jeśli ktoś godzi w moje dobre imię i zadając pytanie z tezą próbuje również to moje dobre imię, a także to, że pełnię funkcję publiczną - wykorzystywać, mam prawo, aby chronić moje dobre imię i będę korzystać z tych instrumentów" - zapowiedziała Kempa.

Sugestie Budki nazwała "zbyt dużym nadużyciem, kłamstwem i insynuacją". Kempa podkreśliła, że nie każdy kto robi karierę w jej miasteczku, jest z nią związany. "W ten sposób można by było budować tezy, że każdy, kto pochodzi z Wrocławia, zawdzięcza swoją karierę Grzegorzowi Schetynie (...) czy innym politykom, którzy swoje kariery robią w swych miastach" - dodała.

Szefowa kancelarii premiera zapewniła, że zarówno ona jak i wiceszef MSWiA odpowiedzialny za policję, Jarosław Zieliński mają czyste sumienie. "Możemy w tej sprawie absolutnie zeznawać (...) I również mogą zeznawać ci funkcjonariusze" - zaznaczyła minister.

Zapowiedziała, że jeśli "insynuacje" dotyczące jej związku z policjantami będą się powtarzały, jest gotowa składać kolejne wnioski do komisji etyki.

25-letni Igor Stachowiak został zatrzymany 15 maja 2016 r. na wrocławskim rynku; policja poszukiwała go za oszustwa. Według funkcjonariuszy, mężczyzna był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat mężczyzna stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

TVN24 wyemitował w sobotę drastyczne materiały, do których dotarł, a które zostały zarejestrowane na Komisariacie Policji Wrocław-Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej tuż przed śmiercią Igora Stachowiaka. Z materiału wynikało, że wobec zatrzymanego kilkakrotnie użyto paralizatora, co nagrała kamera z tego urządzenia.

W poniedziałek, w związku z wydarzeniami sprzed roku, szef MSWiA Mariusz Błaszczak odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendant miejskiego we Wrocławiu. W niedzielę z kolei rzecznik KGP insp. Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka.

Sprawę śmierci Igora Stachowiaka od roku bada poznańska Prokuratura Okręgowa. Jak powiedział w poniedziałek szef Prokuratury Regionalnej w Poznaniu Rafał Maćkowiak, niewykluczone, że w tym śledztwie policjantom zostaną postawione zarzuty znęcania się nad pozbawionym wolności.