Prokuratur w asyście policji przeprowadził w środę w Poznaniu eksperyment procesowy na tzw. „cmentarzysku psów”. Właścicielka posesji, gdzie prowadzono te czynności, miała zabijać szczeniaki, które służyły jej potem za "naturalny nawóz" w ogródku.

Na terenie posesji w trzech miejscach odnaleziono szczątki co najmniej kilku psów - przekazał PAP rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak.

"Wszystko, co odnaleźliśmy, zostało przekazane do tzw. przechowalni w schronisku dla zwierząt. Następnie szczątki trafią na Uniwersytet Przyrodniczy w Poznaniu, gdzie zostaną przeprowadzone ekspertyzy" – powiedział Borowiak.

Jak dodał, właścicielka posesji, która w tej sprawie usłyszała już zarzuty, uczestniczyła w prokuratorskich czynnościach. Ona sama wskazała, w których miejscach zakopane zostały szczątki zwierząt.

Niepokojące sygnały, mogące świadczyć o tym, że na terenie posesji dzieje się coś złego, mieli zauważyć pod koniec marca przedstawiciele fundacji zajmującej się ochroną zwierząt. W ich opinii, cytowanych przez "Gazetę Wyborczą", "właścicielka psów powiedziała, że topiła szczenięta w wannie, a potem wrzucała do dołu w szklarni i zasypywała ziemią. Jeśli się ruszały, dobijała je łopatą. Nie ma jednak pewności, że części nie zakopała żywcem".

Przedstawiciele fundacji twierdzili, że "w miejscu zakopania zwierząt posiane były pomidory i sałata, a psy miały służyć za naturalny nawóz".