Inwigilowany Stanislaw Pyjas nie przestraszył się pogróżek i chciał prezentować dowody zastraszania przez SB na forum publicznym. Mogło to być traktowane jako wyzwanie rzucone resortowi – mówi PAP dr hab. Patryk Pleskot z IPN. 7 maja 1977 r. w Krakowie znaleziono ciało Pyjasa, studenta UJ, współpracownika KOR.

Jak można opisać środowisko, które zakładało SKS-y w 1977 r., porównując je z pokoleniem marca'68?

Dr hab. Patryk Pleskot: W życiu studenckim pokolenia zmieniają się dużo szybciej, niż w pokoleniach genealogicznych. Założyciele Studenckich Komitetów Solidarności w 1968 r. byli co najwyżej w liceum i raczej nie mogli uczestniczyć w protestach marcowych. Rok 1976 i ówczesne wydarzenia w Radomiu i Ursusie były dla nich przełomowe, podobnie jak marzec 1968 r. dla studentów sprzed dekady.

Protest robotniczy z czerwca 1976 r. wywołał rezonans w środowiskach inteligenckich oraz studenckich. Był on pewnym impulsem do działań wykraczających poza wąski kontekst strajków robotniczych i stał się elementem mobilizującym działania wielu środowisk, także akademickich. Studenci szybko stali się podstawowym zapleczem dla skupiającego nieco starsze osoby Komitetu Obrony Robotników. Działacze KOR nierzadko współpracowali i korzystali z informacji dostarczanych przez młodzież z różnych miejsc Polski, głównie największych miast.

Czy Stanisław Pyjas i jego koledzy, jak Bronisław Wildstein, byli w 1977 r. znanymi postaciami środowiska studenckiego i opozycji?

Dr hab. Patryk Pleskot: Angażowali się w szeroko rozumianą pomoc dla Komitetu Obrony Robotników. Oczywiście nie byli znani w Polsce, ale na Uniwersytecie Jagiellońskim, szczególnie jego wydziałach humanistycznych, byli rozpoznawalni. Jedną z przyczyn tej stosunkowej popularności było karne relegowanie Bronisława Wildsteina z uczelni, na kilka miesięcy przed śmiercią Pyjasa. Powodem decyzji władz uczelni była jego działalność niezależna. Pyjas i jego przyjaciele zebrali wśród studentów polonistyki UJ ok. 100 podpisów pod listem do władz uczelni w obronie Wildsteina. Dzięki tej akcji został on przywrócony na studia (choć wkrótce go zawieszono), a grupa inicjująca zbiórkę podpisów zyskała pewne znaczenie.

Grupę aktywnych młodych ludzi szybko dostrzegła również SB. Funkcjonariusze zaczęli śledzić ich działania. Już na kilka miesięcy przed śmiercią Pyjas i jego przyjaciele zaczęli otrzymywać anonimowe listy i pogróżki, kumulacja tych anonimów przypadła na kwiecień 1977 r. Wiemy, że bezpośrednio przed śmiercią Pyjas był bardzo intensywnie inwigilowany wraz z kilkunastoosobową, najbardziej aktywną grupą studentów z jego otoczenia. Ta inwigilacja była bardzo głęboka i sięgała samego jądra tego środowiska. Informatorem SB był nie tylko osławiony Lesław Maleszka, którego działalność została nagłośniona przez film „Trzech kumpli”. Wokół tej grupy działało 8-12 tajnych współpracowników o różnych możliwościach. Były to więc bardzo intensywne działania aparatu represji.

W książce „Zabić. Mordy polityczne w PRL” pisze Pan o „casus mortis”, jakim miało być demonstracyjne złożenie przez Pyjasa w krakowskiej prokuraturze dowodów zastraszania poprzez anonimy i pogróżki. Stało się to 5 maja. W jaki sposób mogło to przyczynić się do jego śmierci?

Dr hab. Patryk Pleskot: Jest to jedna z hipotez. W mojej opinii śmierć Stanisława Pyjasa była przypadkowa w tym sensie, że chciano go pobić, nastraszyć, spoić alkoholem, skompromitować i gdzieś porzucić. Plan ten zakończył się jednak zabójstwem. Z punktu widzenia SB Pyjas „nagrabił sobie”, ponieważ nie przestraszył się pogróżek i wręcz demonstracyjnie chciał prezentować tę sprawę na forum publicznym. Mogło to być traktowane, jako wyzwanie rzucone resortowi. Kojarzy mi się to w pewnej mierze z późniejszą o prawie 5 lat sprawą Emila Barchańskiego, który w czasie rozprawy sądowej dotyczącej podpalenia pomnika Dzierżyńskiego w Warszawie mówił wprost, że zapamiętał bijących go esbeków i będzie zeznawał na temat metod ich działania. Niedługo potem został odnaleziony martwy na brzegu Wisły.

Wyzwanie rzucone przez Pyjasa mogło być więc jednym z elementów, które przyczyniły się do zbudowania przez SB obrazu Pyjasa jako niebezpiecznego szkodnika, który siał zamęt w środowisku krakowskich studentów.

Czy można więc odtworzyć ostatnie godziny życia Stanisława Pyjasa? Bezpieka zacierała wszelkie ślady mogące pomóc w wyjaśnieniu jego śmierci...

Dr hab. Patryk Pleskot: Nie jesteśmy w stanie tego zrobić z całkowitą pewnością. Niestety, obracamy się wyłącznie w sferze mniej lub bardziej prawdopodobnych teorii. Jest to jeden z wielu przypadków, które wydają się bardzo znane i przebadane, ale w których, wbrew pozorom, nie możemy zadowalająco wyjaśnić przebiegu najbardziej istotnych wydarzeń. Tak naprawdę nie wiemy do końca, co zdarzyło się między wczesnym wieczorem 6 maja a wczesnym rankiem 7 maja 1977 r. w okolicach kamienicy przy ul. Szewskiej 7 w Krakowie.

Dziś często mówi się, że oficjalną wersją władz był upadek ze schodów. Ta wersja pojawiła się nieco później i głównie w przekazie medialnym. Pierwsza wersja, narzucona przez aparat partyjno-państwowy, a wynikająca z ekspertyzy biegłych podpisanej przez prof. Zdzisława Marka, mówiła, że pijany Pyjas potknął się na wypukłości posadzki na klatce w kamienicy przy Szewskiej i w wyniku tego doznał tak poważnych obrażeń, że złamał sobie żuchwę, nos i oczodół.

To tłumaczenie nie wytrzymywało jakiejkolwiek krytyki. Takie obrażenia mogły spowodować mocne, wręcz bokserskie ciosy lub upadek ze sporej wysokości. Z czasem coraz częściej powtarzano, że pijany Pyjas spadł ze schodów. Ta druga wersja zyskała niedawno dość nieoczekiwane wsparcie. Biegli biorący udział w śledztwie IPN w 2012 r. wydali opinię, w której stwierdzili, że upadek może być traktowany jako wyjaśnienie jego obrażeń. Podkreślili jednak, że możliwości, takie jak pobicie, również muszą być brane pod uwagę. Słabością tej wersji wydarzeń jest fakt, że na schodach lub poręczach nie zachowały się ślady jego krwi. Poza tym taki upadek byłby słyszalny. Tymczasem żadnego z mieszkańców kamienicy nie obudził hałas. Czy to możliwe, że Pyjas by spadł, doznał obrażeń tylko jednej, lewej części twarzy i w dodatku już więcej się nie poruszył? Wersja upadku ze schodów ma więc wiele znaków zapytania i wydaje mi się niezbyt prawdopodobna.

Wedle innej, moim zdaniem bardziej trafnej teorii, Pyjas został zwabiony do tej kamienicy i pobity w jej piwnicy. Nie wiemy jednak, w jaki sposób miałby zostać tu przyprowadzony. Co ciekawe, śledczy nie przeszukali piwnic znajdujących się nieopodal klatki schodowej. Podobno później znaleziono tam okulary, które mogły należeć do Pyjasa. Nie wykluczone więc, że pobito go w tych piwnicach, a potem przeniesiono pod schody na klatce schodowej w celu zasymulowania upadku.

Wersję tę zdaje się uprawdopodabniać dość charakterystyczna historia byłego boksera Cracovii Mariana Węclewicza, który współpracował z MO i pewnego wieczoru, jesienią 1977 r., pijąc wódkę, wyznał, że otrzymał 100 dolarów za pobicie Pyjasa. Kilka godzin później miał spaść ze schodów i zginął. Sprawa do dziś nie została w pełni wyjaśniona. Być może to on był wynajęty do pobicia studenta?

Dziennikarz śledczy Witold Gadowski przedstawił jeszcze inną wersję: otóż dwóch cinkciarzy miało widzieć jak rankiem 7 maja z siedziby SB przy Placu Szczepańskim funkcjonariusze wynosili dywan, w którym mogło być zawinięte ciało. Być może więc Pyjas został pobity na komisariacie, a potem jego zwłoki podrzucono do kamienicy, w której mieszkała jego koleżanka, pozorując wypadek? Słabością tej wersji jest pytanie, dlaczego milicjanci mieliby przenieść ciało akurat do tej kamienicy, pokonując odcinek ponad 100 metrów.

Każda z wersji śmierci Stanisława Pyjasa ma swoje mocne i słabe strony i dziś możemy tylko spekulować. W mojej opinii najmniej prawdopodobna jest oczywiście wersja zakładająca nieszczęśliwy upadek na posadzce. Nieco bardziej wiarygodny jest jego upadek ze schodów, który zresztą mógł być spowodowany przez osoby trzecie. Najbardziej prawdopodobna jest jednak moim zdaniem wersja „wypadku przy pracy”, czyli niezamierzonego przez SB zabójstwa w wyniku pobicia i spicia ofiary, która pierwotnie miała być nastraszona i skompromitowana. Pozostawienie ciała przy schodach kamienicy służyło ukryciu śladów. Możemy jednak mówić tylko o stopniu prawdopodobieństwa, a nie o pewnej wersji wydarzeń.

Według teorii przedstawionej w filmie Ewy Stankiewicz „Trzech kumpli” Pyjas miał zginąć, ponieważ coraz mocniej podejrzewał Lesława Maleszkę „Ketmana”, że ten jest współpracownikiem bezpieki.

Dr hab. Patryk Pleskot: Moim zdaniem ta teoria jest dość naciągana i mało prawdopodobna. SB raczej nie posuwałaby się do morderstwa, aby chronić swojego agenta. „Ketman” nie był dla SB aż tak ważny. Żadnej ze spekulacji dotyczących śmierci Stanisława Pyjasa nie można jednak w pełni potwierdzić ani obalić.

Kim był inny krakowski student Stanisław Pietraszko, który zginął latem 1977 r. w niewyjaśnionych okolicznościach?

Dr hab. Patryk Pleskot: Pietraszko był kolegą Stanisława Pyjasa, który być może widział go jako ostatni, zresztą w towarzystwie jakiegoś tajemniczego mężczyzny. Pietraszko zgłosił się później na komisariat i próbował zeznawać, a nawet układać rysopis tego mężczyzny. Kilka miesięcy później, podczas wakacji, na które wyjechał z niedawno poznaną dziewczyną, utonął w dziwnych okolicznościach w Zalewie Solińskim. Jego bliscy przekonywali, że nigdy nie pływał, ponieważ cierpiał na wodowstręt podobnie jak Emil Barchański. Można więc powiedzieć, że w takich wypadkach śmierć rodziła śmierć i wokół „śmierci głównej” zdarzały się również „śmierci poboczne”, które zwiększają liczbę pytań stawianych przez badaczy.

Jakie rezultaty przyniosły próby wyjaśnienia sprawy Pyjasa podejmowane w latach dziewięćdziesiątych?

Dr hab. Patryk Pleskot: Po 1989 r. zaczęto wyjaśniać nie tyle okoliczności śmierci, co zabójstwa. Zmieniono więc klasyfikacje tego zdarzenia. Był to znaczący krok naprzód, ale w obliczu niewielkiego materiału dowodowego i początkowo niechętnej postawy MSW, a także charakterystycznej zmowy milczenia panującej wśród byłych funkcjonariuszy SB, nie udało się rozwikłać tej sprawy. Ironią losu jest, że jedyną osobą, która poniosła karę za śmierć Stanisława Pyjasa, jest… Bronisław Wildstein. Został on przez wspomnianego już prof. Zdzisława Marka oskarżony o zniesławienie. Skazanie przyjaciela Pyjasa za słowa prawdy o skompromitowanym profesorze to bolesny symbol kompletnej porażki wymiaru sprawiedliwości w tej sprawie.

Reakcją na śmierć Stanisława Pyjasa było powstanie Studenckich Komitetów Solidarności. Czym w zamiarze ich twórców miały być SKS-y?

Dr hab. Patryk Pleskot: Cele SKS-ów nie były od razu sprecyzowane. Na początku były tylko formą reakcji na bieżące wydarzenia. Nie miały one przecież sformalizowanego programu. Podstawową inspiracją była śmierć Pyjasa i organizowane w tym czasie juwenalia, które z studenckiej zabawy, przygotowanej przez proreżimowe organizacje studenckie, przeistoczyły się w „czarne juwenalia”. Ten ruch stanowił impuls do mobilizacji części środowiska studenckiego i tworzenia niezależnych od władz sieci społecznych, niekoniecznie od razu stricte politycznych inicjatyw. Unikałbym traktowania SKS-ów w sposób przesadnie zinstytucjonalizowany.