SLD zwróciło się z wnioskiem o podjęcie przez NIK z własnej inicjatywy kontroli legalności, celowości, rzetelności i gospodarności podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy samolotu TU-154, która miała miejsce 10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem.

Politycy SLD w uzasadnieniu swojego wniosku napisali m.in., że w świetle publikowanych decyzji szefa MON, komunikatów z prac podkomisji oraz doniesień medialnych, działalność podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej pochłania istotne środki finansowe.

"Koszty jej prac obejmują bowiem w szczególności wynagrodzenia miesięczne 23 członków podkomisji i osób wykonujących jej obsługę administracyjną, koszty ich podróży krajowych i zagranicznych oraz sporządzonych na zamówienie ekspertyz i przygotowywanych materiałów. W 2016 r. wyniosły one 3 558 287 zł" - czytamy we wniosku.

Wśród wydatków komisji ds. katastrofy smoleńskiej politycy SLD wymieniają także koszty dotyczące zorganizowania i zapewnienia niezbędnych systemów teleinformatycznych, warunków pracy na terenie Garnizonu Warszawa oraz ochrony kontrwywiadowczej prowadzonej przez SKW.

SLD oceniło, że po ponad roku pracy podkomisji nie zostały przedstawione opinii publicznej jakiekolwiek całościowe wnioski dot. przyczyn i przebiegu katastrofy TU-154 w Smoleńsku. "Budzi to istotne wątpliwości zarówno co do zasadności powołania podkomisji smoleńskiej, jak i jej dalszej działalności" - napisano we wniosku.

Katarzyna Piekarska (SLD) oceniła w środę na konferencji prasowej przed siedzibą NIK, że "podkomisja nie ma racji bytu" także w związku z informacją udzieloną przez zastępcę prokuratora generalnego Marka Pasionka na poniedziałkowej konferencji prokuratury w sprawie katastrofy smoleńskiej. Poinformował on wtedy m.in., że prokuratura sformułowała nowe zarzuty wobec rosyjskich kontrolerów i trzeciej osoby przebywającej wówczas w wieży kontroli lotów – przypisano im przestępstwo umyślnego sprowadzenia katastrofy w ruchu powietrznym. Podstawą nowych zarzutów jest m.in. nowa opinia z zakresu fonoskopii, dotycząca wypowiedzi pracowników wieży.

Andrzej Rozenek ze stowarzyszenia Inicjatywa Polska wyraził obawę, czy w pracach podkomisji nie biorą udziału "szemrani pseudonaukowcy", którzy próbują udowodnić coś, "co jest nie do udowodnienia". "Każdy obywatel w tym kraju chciałby wiedzieć na co idą jego podatki, m.in. na co są wydawane pieniądze w tej komisji, której naprawdę skutków działalności nie ma i chyba nie będzie, ponieważ wszystko już zostało dawno wyjaśnione" - stwierdził.

Zdaniem Rozenka, zbadanie sprawy podkomisji smoleńskiej przez szefa Najwyższej Izby Kontroli Krzysztofa Kwiatkowskiego byłoby próbą zadośćuczynienia za zaniechania Platformy Obywatelskiej w zeszłej kadencji. "PO wielokrotnie była proszona, aby rozliczyć Antoniego Macierewicza z jego działalności, zająć się sprawą Zbigniewa Ziobry, Jarosława Kaczyńskiego. Mimo że minęło 8 lat nie udało się nikogo postawić przed Trybunałem Stanu, widzimy tego skutki" - mówił.

Rzeczniczka SLD Anna-Maria Żukowska poinformowała, że wniosek do NIK popiera Paweł Deresz, wdowiec po polityk SLD Jolancie Szymanek-Deresz, "który również jest zbulwersowany kosztami, jak i samą celowością istnienia tej podkomisji".

Podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej, którą kieruje dr Wacław Berczyński została powołana w lutym 2016 r. przez ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza. Szef MON zapowiadał wówczas, że podkomisja "na podstawie nowych okoliczności" ma raz jeszcze zbadać całość tragedii smoleńskiej, począwszy od remontu samolotu w 2009 roku w Rosji, "skończywszy na badaniu przebiegu działań, które miały na celu uniemożliwienie dojścia do prawdy".

W połowie marca 2017 r. szef MON zapowiedział w rozmowie z PAP, że podkomisja wkrótce przedstawi swoje dotychczasowe ustalenia. Mówił, że analizy i dowody zebrane przez podkomisję, to "uzupełnienie, rozszerzenie i pogłębienie materiału dowodowego", który od 10 kwietnia 2010 r. był zbierany przez naukowców z konferencji smoleńskich, ekspertów zespołu parlamentarnego ds. katastrofy smoleńskiej (Macierewicz kierował nim w latach 2010-15) i badaczy zagranicznych. Zdaniem szefa MON wiele danych było ukrywanych przez poprzednią komisję badającą katastrofę, którą kierował Jerzy Miller.

10 kwietnia 2010 roku w katastrofie samolotu pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria Kaczyńska, ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wysocy urzędnicy państwowi, dowódcy rodzajów Sił Zbrojnych, parlamentarzyści, członkowie rodzin ofiar katyńskich.(PAP)